Rodział IV- Nieprzemyślane
Jechały bardzo długo. Jeszcze
nigdy podróż jej się tak nie dłużyła. Oparła głowę o szybę i patrzyła za okno. Mijały jakiś las. Nie był taki przejrzysty jak te lasy z pięknych
widokówek i dużych zdjęć. Nie przedostawał się przez nie blask słońca i nie
oświetlał runa leśnego. Nie był też tak niezwykle porośnięty jak te wszystkie
puszcze. Przypominał raczej kilkudniowy zarost mężczyzny: nierównomierny i
kujący. Krzaki porastały każdy zakamarek, a jeżyny broniły dostępu do wnętrza
królestwa. Lekko zamknęła oczy. Było coraz ciemniej, a one ciągle jechały jakąś
zabłoconą drogą.
- Proszę pani, daleko? -spytała
- Jeszcze trochę, wytrzymaj. -
powiedziała przez zęby.
Marina wypuściła głośno
powietrze. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wsiadła do samochodu z obcą
osobą, nie ważne z jakiego powodu. Złapała się za głowę. Ma teraz wysiąść?
Odpiąć pasy i opuścić samochód? I co później zrobi? Gdzie pójdzie?
- Spokojnie.- powiedziała cicho.
- Nic mi się nie stanie.- dodała w myśli.
- Proszę pani, mogę o coś
spytać?- powiedziała i spojrzała na swoją towarzyszkę.
- Jeśli musisz. - powiedziała szybko i spojrzała na nią
- Czym pani się zajmuje? No bo
wie pani, no tak sobie, no...
- Po pierwsze to mów mi Alfea.-
przerwała jej- A po drugie jesteś ciekawska, tak?
Dziewczyna zaczerwieniła się. Nie
chciała by kobieta tak to odebrała. Może w pewnym stopniu była ciekawska.
Chciała wiedzieć z kim jedzie. Pewnie tłumaczyła sobie, że kiedy coś się dowie
o jej towarzyszce to ona nie będzie już obca.
- W tym roku stuknie mi 38 lat.
Uważam, że dopiero teraz zacznie się prawdziwe życie. - uśmiechnęła się lekko i
wyjechały z lasu.
- A to dlaczego?- spytała
zaciekawiona.
- Długo by opowiadać.-
westchnęła.- A co tam u ciebie, mała.
- To co widać. - skomentowała
krótko i spojrzała na swoje nogi.
- No to mi trochę poopowiadaj. -
zachęciła ją i przyśpieszyła.
Wjechały do jakiegoś małego
miasta.
- Nic nie mam do opowiadania. -
upierała się przy swoim.
- W takim razie ja też. -
skomentowała krótko.
Przez ponad pół godziny jechały w
milczeniu. Marina usnęła.
- Mała wstawaj. - szturchnęła ją
kobieta.- Chcesz odwiedzić mamę czy nie?!
Na te słowa zaspana dziewczyna
szybo wyszła z samochodu. Wyprostowała swoją żółtą sukienkę. Przetarła oczy,
przeciągnęła się i zamknęła z hukiem drzwi.
- Idziemy? - spytała.
- No tak. Nie stresuj się.- lekko
ją przytuliła. - Wszystko będzie dobrze.
W szpitalu było mnóstwo ludzi.
Każdy każdego popychał, a kolejki piętrzyły się i piętrzyły. Jednak Alfea dość
szybko zaprowadziła Marinę do sali. Szły starymi schodami. W powietrzu unosił
się zapach chloru.
- Pokój numer 323. Pójdziesz
sama?
- Yhm.- kiwnęła głową.
Zastanawiała się jak wygląda jej
mama. Czy będzie przytomna? Czy ją pozna? Zaczęła biec.
Otworzyła drzwi i....
Pusto.
Białe szpitalne łóżko było puste.
Przeszła przez wszystkie pokoje na tym piętrze. Nie było jej. Wróciła do sali
numer 323.
Zapach chloru unosił się w
powietrzu, a lampy raziły ją w oczy. Położyła się na łóżku i usnęła.
Otworzyła drzwi do domu. Od razu
uderzył ją nieprzyjemny zapach. Mimowolnie skrzywiła się.
- Anna!- krzyknęła i usiadła na
odrapanym fotelu.
- Słucham?- chuda blondynka stanęła
i ,,przedarła się" przez kłęby dymu.
- Kawa.- powiedziała stanowczym
tonem. - Jak tam zlecenie?
Na te słowa blondynka wyraźnie zesztywniała.
- Alfea.- wzięła głęboki oddech.-
Dobrze, ale co z dziewczyną? - spytała, podała jej kawę i usiadła naprzeciwko
niej.
- Zostawiłam ją w szpitalu.-
skomentowała z nadludzkim spokojem.
- Żartujesz?!- wstała i zrobiła
kilka kroków.
- Czym się tak pieklisz?- odstawiła
pusty kubek.- To tylko dzieciak. Zwykła gówniara.
- I myślisz, że nie zacznie
szukać swoich rodziców, co?- jej twarz przybrała odcień purpury.
- Oj, przeżywasz. Wykonałyśmy już
zadanie.- wyprostowała nogi i położyła je na stole.
- A skutki? Ciągle o nich
zapominasz. Jesteś nieodpowiedzialna!- krzyknęła.
- O nie Anno. - wstała i stłukła
kubek. - Traktuję cię jak przyjaciółkę, ale nie zgodzę się z tobą. Mnie skutki
już nie obchodzą. Jestem wolna. - powiedziała i poszła na górę.
Alfea tak bardzo BADASS....{skąd pomysł na imię} No fajne to wsiciutko nawet. Chociaż przyznam ci medal, za porównanie lasu do zarostu XDDDD No r.i.p.łem po prosztu. Także tak króciuteniunienieczko teraz[już napisałem 3 komcie dzisiaj - powinni za to płacić]. Ale, żeby nie było, twój uśmiech Księżniczko, będzie najlepszą zapłatą. Twój wierny i oddany Bernadotte Pip
OdpowiedzUsuń