Rozdział IV- Egoista?
-I co, smakuje ci?- pyta dziewczyna, pijąc mleko z wielkiego
garnka.
- Smakuje. – odpowiada zgodnie z prawdą siadając pod
drzewem.
Są na małej wsi. Nie ma tu drogi asfaltowej, ani piętrowych
domów. Chatka jest mała i dookoła otaczają ją wielkie pola.
Dziewczyna usiadła obok chłopaka i wypiła mleko.
- Już skończyłaś?-
zdziwił się.
Nie przywykł jeszcze do tak ,,intensywnego” smaku mleka.
Zawsze wolał to odtłuszczone. Wiedział, że ta papka nie dostarcza mu żadnych
witamin, ale to właśnie przypominało mu dzieciństwo. Uśmiechnął się i spojrzał
na swoją towarzyszkę. Miała rozpuszczone włosy, które swobodnie opadały jej na
czoło. Uśmiechała się i nuciła jakąś piosenkę.
Wiatr zawiał mocniej i z izby wyszła pani Gieszcz. Blanka
sporo mu o niej opowiadała. Była to starsza pani, około lat 80. Na głowie miała
chustę w zielone kwiaty i jakiś fartuch. Jej oczy były pogodne ale już zmęczone życiem, a twarz poorana bruzdami i
zmarszczkami.
Pamięta jeszcze II wojnę światową. Wiele wtedy
przeżyła. Jej brat zginął w Oświęcimiu, a drugi z niego uciekł. Matka umarła z
żalu, iż ich ojciec został zabity. Od samego początku towarzyszył im strach.
Strach, od którego nie mogli uciec. Tworzyli piękną pięcioosobową rodzinę. Rano
w niedzielę chodzili na siódmą do kościoła. Jedli śniadanie, później zajmowali
się gospodarstwem. Na obiad zawsze był rosół. Nie zawsze z kluskami, często był
z ziemniakami. Pani Gieszcz lubiła tą potrawę.
Zawsze pomagała w przygotowaniu tego posiłku. Na drugie danie było mięso. Później szli na
długie spacery. Tatuś opowiadał im jak to walczył w I wojnie światowej i jak to
wszystko się działo. Za każdym razem powtarzał im, iż wojna to rzecz okrutna.
Było ich troje. Najstarszy Antek odziedziczył urodę po
matce. Miał kręcone, brązowe włosy i przenikliwe, duże oczy. Był wysoki i
silny. Potrafił unieść mamusię na jednej ręce.
Średni syn Stefan był niski, lecz roześmiany. Zawsze
potrafił każdego rozśmieszyć, pocieszyć…
Najmłodsza z nich była Tosia – pani Gieszcz. Urodę
odziedziczyła raczej po ojcu. Miała długie rude włosy i piegowaty nos. Usta i
oczy miała jednak po matce. Potrafiła się uśmiechnąć i nagle cały świat się
nagle rozpromieniał.
Wchodzili wtedy do domu. Dziś byli na długim spacerze i ktoś
krzyknął ,,Wojna! Zaczęła się wojna!” .
Później był tylko smutek. Niedzielne obiadki rozpłynęły się
i nigdy nie wróciły. Zostały tylko nieprzespane noce, strach, śmierć innych
ludzi na własnych oczach, naloty, głód, płacz i rozpacz. Ludzie gromadzili się
w kościołach i modlili. Chcieli by to jak najszybciej się skończyło. Niestety
wojna trwała aż sześć lat.
Dokładnie sześć lat później (po ogłoszeniu, iż skończyła się
wojna), Tosia stanęła w furtce czekając na rodziców. Miała na sobie sukienkę
tego samego koloru co wtedy, a w rękach trzymała chleb, który dopiero co
wyszedł z pieca. Wszystko było jak sześć lat temu….tylko mamusia, tatuś i
Stefan nie wrócili. Nie weszli na podwórko, nie zaśpiewali pogodnie
piosenki….Tata nie ucałował Tosi w czoło i nie powiedział, że jest
najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Mama nie odebrała chleba i nie pokroiła
go. Została pustka, której nikt nie mógł zapełnić. Zostali sami. Tosia i o
sześć lat starszy Antek.
Te wspomnienia długo nie dawały pani Gieszcz spokoju. Dopiero kiedy założyła własną
rodzinę, pustka ta zaczęła się wypełniać, ale niecałkowicie….
- No, Blanko dziś dużo wypiłaś!- pochwaliła ją gospodyni.
- Mleko było pyszne, więc co się dziwić!- odpowiedziała
głośno, by starsza pani usłyszała.
Dziewczyna przytuliła kobietę. Wiedziała, że ten gest sprawi
jej przyjemność, ale za każdym razem gdy wiedziała panią Gieszcz, oczyma
wyobraźni widziała tą nastoletnią dziewczynę czekającą na tatusia. Wiedziała,
iż czuła się wtedy osamotniona i mimo upływu czasu chciała jej dodać otuchy.
Spuścił głowę. Było mu głupio. Chciał się zapaść pod ziemię.
Na swój sposób podziwiał panią Gieszcz. Miał prawie całą rodzinę, mógł robić to na co
miał ochotę, lecz nie doceniał tego. Miał to gdzieś i widział tylko czubek
własnego nosa. Dopiero teraz do niego dotarło jakim był egoistą. Egoistą….
Zamknął oczy, a spod jego powiek wypłynęło kilka łez.
-Dowidzenia proszę Pani! –powiedziała radośnie Blanka
wsiadając na rower.- W piątek postaram się przyjechać.
Chłopak wszedł na bagażnik i pojechali dalej.
Dopiero teraz zaczął dostrzegać inne barwy…..
Tak jakby inne
spojrzenie na świat.
-No to koniec. – oznajmiła radośnie i położyła rower obok
drogi.
- Czy powrót nie zajął nam mniej czasu?- spytał drapiąc się
po głowie.
- Zajął.- uśmiechnęła się i usiadła na trawie.
Było już południe. Słońce górowało na bezchmurnym niebie. Nie
było wiatru, a temperatura ciągle rosła.
Stali niedaleko jego domu.
- Mogę wiedzieć gdzie mieszkasz?- spytała wstając.
- Trochę daleko. – skłamał.
Nie dlatego, że nie chciał jej zaprowadzić do swojego domu,
tylko….Bał się reakcji rodziców. Pewnie myślą, że śpi.
- Wiesz musielibyśmy..- nie dokończył ponieważ dziewczyna mu
przerwała.
- Ręka. – powiedziała stanowczym głosem.
- Co?- spytał zdezorientowany.
- Ręka. – powtórzyła i wzięła jego kończynę.
Odwinęła rękaw. Zobaczyła kilkadziesiąt małych ran i kilka
większych. Skrzywiła się.
- Kto ci to zrobił?
W jej głosie nie było wyrzutów. Była raczej nuta troski.
Takiej troski, którą okazują sobie przyjaciele.
- Nikt.- tym razem odpowiedział zgodnie z prawdą.
Puściła rękę. Nie pytała już o nic. Nie wypytywała : ,,jesteś
pewien swojej wypowiedzi” lub ,,na pewno”.
Uśmiechnął się.
Znał ją dopiero od kilku dni a wydawała mu się bliska i
zarazem inna. Była inna od tych osób, które znał. Miała inne spojrzenie na
świat. Tak jakby nie była z tej epoki. Jakby była już starszą panią, która
wiele przeżyła i wie jak postępować.
- Skaleczyłem się. – oznajmił.
Uznał, iż powinna wiedzieć co się stało.
- A policzek?- spytała, lecz momentalnie ucichała.
Wiedziała, że niegrzecznie jest ,,ciągnąć” kogoś za język.
Nigdy nie namawiała nikogo by mówił więcej niż chciał.
-No….- zaczął lecz przerwała mu ruchem ręki.
- Późno już. – jej ton był tym razem inny.
Jakby zimny. Sprawiała wrażenie jakby się czegoś bała,
przestraszyła. Momentalnie uśmiech zszedł z jej twarzy, a zamiast niego
pojawiła się prosta kreska.
- Już jedziesz?
Nie uśmiechało mu się wracać do domu. Wolał jeszcze z nią
tutaj posiedzieć.
Nawet w ciszy.
Nie chciał wracać do domu, nie chciał siedzieć bezczynnie i
po raz kolejny rozmyślać nad przeszłością.
- Mleko się popsuje. – powiedziała szybko i odjechała
wypowiadając tylko ciche ,,cześć”.
Był na podwórku. Podszedł do okna od swojego pokoju i wszedł
do niego. Wszystko było tak samo jak rano. Podszedł do drzwi i usłyszał
rozmowę.
- Może powinniśmy otworzyć drzwi do jego pokoju?- spytał
męski głos.
- Poczekajmy jeszcze chwilę. – uspokoiła go kobieta.- Może
jeszcze śpi.
Z uśmiechem położył się na łóżku. Cieszył się, że nie weszli
do jego pokoju. O jedną awanturę mniej.
Nagle wstał i podszedł do biurka. Otworzył szufladę i wyją z
niej niebieską, grubą teczkę. Znajdował tam się blok rysunkowy i kilka ołówków.
Wyjął jeden arkusz i zaczął rysować.
Zawsze lubił rysować. Pomagało mu to w różnych chwilach.
Chłopcy w jego wieku grają w piłkę, w siatkówkę lub w różne gry komputerowe, a
on rysuje. Potrafił rysować cały dzień. Czasem zdarzało się, że budził się w
nocy i rysował. Każdy chwalił jego prace. Były dopracowane w każdym szczególe.
Nie kolorował ich. Zostawiał czarno-białe.
Uważał, iż tak lepiej oddają swój charakter.
Po niecałej godzinie skończył. Obejrzał dokładnie rysunek.
Na dole w lewym rogu podpisał się z dzisiejszą datą.
Uśmiechnął się. Nawet ładnie mu to wyszło.
- Proszę. – powiedział słysząc pukanie do drzwi.
- Cześć.- usłyszał głos Edka.
Nie gniewał się na niego.
Już nie.
- Chciałem cię przeprosić za wczoraj. – powiedział siadając
na łóżku.- Trochę mnie poniosło.
- Wiem. – odpowiedział spokojnie.
- Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.
- Nie, nie gniewam się. – odpowiedział zapatrzony w kartkę.
- To dobrze.
Edkowi nie przeszkadzało, iż chłopak nie patrzy się w jego stronę. Wręcz przeciwnie. Było mu
łatwiej przyznać się do błędu.
- Pomyślałem, że całą trójką, czyli ja ty i mama. Możemy
pojechać nad jezioro. Lubisz jeziora, prawda?
- Tak. – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Nie powinienem cię wysyłać na tą kolonię. Przepraszam.
Wiem, że zrobiłem źle, lecz chcę ci to wynagrodzić. Chcesz z nami jechać?-
spytał z nadzieją.
Już miał powiedzieć, że nie. Że nie che z nimi jechać, nie
chce płynąć łódką i że nie chce spędzać z nimi czasu. Lecz spojrzał na rysunek.
Narysował piegowatą dziewczynę z długim warkoczem, czekającą na swojego
tatusia, który już nigdy wróci….
- Oczywiście. – odpowiedział łagodnie się uśmiechając.
Witam w ten upalny dzień.
Przepraszam, że rozdział dodaję dopiero teraz, ale nie mam
czasu.
Wiem, że słyszeliście to ode mnie tysiąc razy, ale taka jest
prawda.
Niby koniec roku, lecz jestem odpowiedzialna za napisanie
scenariusza. MASAKRA.
Wydawało by się, że czerwiec będzie taki na luzie a tu
guzik.
No to kolejna wycieczka.
Wiem, że rozdział jest taki……………………..jaki jest.
Lecz ocena jak zawsze należy do Was.
Nie miałam na niego weny. Kompletnie.
Zaczynałam pisać, kasowałam, zmieniałam itd.
Co do zawieszenia.
NA CZAS WAKACJI BLOG
BĘDZIE ZAWIESZONY.
To decyzja pewna na 100%.
Jak myślicie co przestraszyło Blankę?
No i ta zmiana Edka J
Normalnie jakieś nawrócenie XD
Za błędy bądź powtórzenia przepraszam!
Pozdrawiam Digital!
PS. Jeśli ktoś chce mi wysłać pracę to tu macie adres Digital123@op.pl
W sumie wiele się tu nie działo.
OdpowiedzUsuńEdek faktycznie się już dużo lepiej zachował, może nie jest aż taki okropny jak mi się na początku zdawało. :P
Czekam na następny!
Pozdrawiam.
No wiem.
UsuńCharakter się zmienia.....co 7 lat podobno XD
Pozdrawiam Digital!
Moje
OdpowiedzUsuńCudo, cudo i jeszcze raz cudo ♥ A ja mam labę :) Dopiero 16 idę do szkoły, ale za to Niemieckiej -.- Edek przyznał się do błędu?! Wow! Wyślę pracę, jak tylko: Dodam OS'a na bloga z OS'ami na zamówienie i załatwię kilka rzeczy na blogu ;) Może wpadniesz do mnie? historialeonetty.blogspot.com . Ale najbardziej zastanawia mnie postać Blanki. Taka wesoła, pozytywnie nastawiona i nagle... Takie BUM! Hmmm. Co to może być? Dobra, nie rozpisuję się
OdpowiedzUsuńZizi♥
PS Zmieniłam podpis, teraz zamiast Ni jestem Zizi
PSS Trzecia :))) YEAH!
:)
UsuńWpadnę do ciebie oczywiście.
Dzięki za komentarz *_*
Pozdrawiam Digital!
Wroce
OdpowiedzUsuńPrzepraszam!
UsuńAle wróciłam :)
Świetny rozdział!
Pięknie piszesz;)
Doskonale wiesz kochana, że czytam każdy twój wpis, ale niestety czasem nie skomentuję. Może zapominam, albo poprostu nie chce mi się?
Być może.
Wrcając do rozdziału :
- Edek zachował się wspaniało - myślnie ;)
- Ale najbardziej zastanawia mnie postać Blanki. Raz jest wesoła miła, a w pewnym momencie staję się taka... Szorstka? Chyba tak mogę to określic...
Jeszcze raz przepraszam, że tak długo się nie odzywałam ;(
Do następnego!
Życzę weny i serdecznie pozdrawiam, Cukierkoffa <3
Świetny !!
OdpowiedzUsuń;*
Dziękuję :)
UsuńPozdrawiam Digital!