Rozdział I- Przeczucie

- Mamo. - powiedziała wychodząc z pokoju- Mamo!- powtórzyła
Zamknęła białe drzwi i wyszła na korytarz. Miał piękne płytki, które swoją barwą bardzo przypominały marmur, a ściany były w delikatnych kremowych kolorach. Schody i ta złota poręcz....Zawsze sprawiały, że uśmiechała się na ten widok. To wszystko było śliczne. 
Przez okno na końcu pomieszczenia wpadały promyki zachodzącego słońca i oblewały swym blaskiem całą podłogę. W rogach stały wysokie, zielone doniczki, a w nich  jej ulubione kwiaty.
Szybko zbiegła na dół do dużej kuchni. ,,Serce" domu było połączone z jadalnią i salonem. Przy stole siedziała mama i piła zieloną herbatę.

- Mamo.- powiedziała i usiadła naprzeciwko niej - Szukałam cię.- oznajmiła i wzięła łyk naparu
Kobieta otworzyła powoli oczy i z uśmiechem spojrzała na córkę. Wyprostowała się i jeszcze raz się uśmiechnęła.
- Marina córeczko, co się stało?- spytała i złapała dziewczynę za rękę
- Nic. Miałam ci przypomnieć, iż masz się szykować- oznajmiła i wstała  
- Dobrze już i....
Jej wypowiedź zagłuszył dźwięk dzwonka do drzwi. Nastolatka szybko pobiegła w stronę białego szklanego wejścia. Stał w nich mężczyzna w garniturze i płowej czuprynie.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
Przez chwilę myślała, że to jej tata. Jednak to nie on. Odszedł  dwa lata temu. Niby się z tym pogodziła, ale zawsze marzyła o tym żeby on wrócił, żeby ją przytulił i pocieszył. Mama sobie w miarę poradziła i powoli układa sobie życie. To dobrze, nawet bardzo dobrze.
Otworzyła drzwi i z radością powitała przybysza.
- Witaj Mark. - przytuliła go i ruchem ręki zaprosiła go do środka
- Hej.- pogłaskał ją po głowie - Jest mama?- spytał
- Właśnie się szykuje. - odpowiedziała - Chcesz coś do picia?- spytała wchodząc do kuchni
- Sok pomarańczowy
Wyjęła z ciemnobrązowej szafki dużą, prostą szklankę i postawiła ją na blacie. Otworzyła drzwi do kuchni.
Zatrzymała się na chwilę. Ciągle było tu to zdjęcie. Tato trzymał na rękach małą pięcioletnią brunetkę z brudną twarzą, a mama miała lody czekoladowe w ręku.
Piękna chwila.
Schowała zdjęcie do kieszeni spodni. Nie chce by ścigała ją przeszłość. Tata był bardzo ważną osobą w jej życiu, ale jego już nie ma. Nie warto żyć przeszłością.
Otarła łzę z policzka i sięgnęła sok.
Zimny podmuch przywitał jej twarz i rękę. Zamknęła ,,lodową szafkę" i usiadła na wysokim krześle.
- Mój sok gotowy?- spytał Mark zdejmując okulary
- Właśnie go nalałam.- pochwaliła się i podała mu szklankę- Tylko uważaj bo jest zimny i będziesz chory-  pogroziła palcem i za chwilę oboje zaczęli się śmiać
- Gdzie dziś zabierasz mamę?- zadała pytanie nalewając sobie wody
- Na pewno już nie do opery. - odłożył pustą szklankę
- No tak.- przyznała mu  rację- Ostatnie wyjście nie należało do najlepszych.
- Ale dziś idziemy do kina. - pochwalił się
- Myślałam, że już do teatru. - odwróciła wzrok i spojrzała w okno
Polubiła Marka. Zaczęła go traktować jak członka rodziny. Był miły, sympatyczny i taktowny.
- Ładnie wyglądam?- ten głos należał do mamy
Odwróciła się i otworzyła usta z podziwu.
Biała lniana sukienka, która podkreślała jej talię. Czerwony naszyjnik i kolczyki tego samego koloru dodawały uroku. Długie, kasztanowe włosy spięte były w eleganckiego koka, a pojedyncze kosmyki włosów były spiralnie skręcone. Pachniało wiśniami. Całość dopełniał delikatny i ciepły uśmiech mamy.
- Ups. - Marina przygryzła wargę- Mark powiedziałam mamie, że pójdziecie do teatru. Wybacz.
- Nic się nie stało - machnął ręką - Izoldo wyglądasz pięknie.- skierował te słowa do kobiety i pocałował ją
Na twarzy mamy  pojawiły się delikatne rumieńce.
- Chodź Mark bo się spóźnimy.- powiedziała- Trzymaj się córeczko- ucałowała ją w policzek i poszła w stronę wyjścia.
- Pa szkrabie.-  znowu pogłaskał ją po głowie- Jak coś to dzwoń i nie spal domu.
- Dobrze.- przytuliła go - Życzę wam dobrej zabawy. - powiedziała i zamknęła drzwi.
Patrzyła jak odjeżdżają i każdego dnia gratulowała mamie wyboru. Mark był taki miły i w ogóle. Nie miał własnych dzieci i uważał Marinę za  swoją córkę. Odwoził ją do szkoły, dowoził śniadanie i pomagał we wszystkim.
Dziś była wyjątkowo sama w domu. Zawsze był ogrodnik i sprzątaczka. Czasem przychodził pan Marian i coś reperował. W ten wieczór nie było nikogo. Edward z Izą wzięli wolne. Przywykła do spędzania samotnych wieczorów, chociaż nie. Przywykła do spędzania samotnych wieczorów w swoim pokoju, ale na dole zawsze ktoś był. Poszła do swojego pokoju.
Dochodziła już siódma wieczorem. Powoli robiło się ciemno. Poczuła się senna. Położyła się i poczuła jak jej ciało nasiąka obawami. Z minutą na minutę bała się coraz bardziej. Nie bała się o siebie, ale o mamę.





Jak zwykle wstała późno. Za późno. Przeklęła w duchu i zeszła po starych schodach. Pusto. No tak czego mogła się spodziewać? Nalała sobie czarnej kawy i wypiła całą zawartość za jednym razem. Przeczesała włosy ręką po czym wypluła fusy do zlewu.
- Należałoby posprzątać.- narzekała- Muszę powiedzieć to Lori.
Pomieszczenie nie należało do najczystszych. Wszędzie leżały brudne naczynia, stare gazety i pachniało papierosami. Ściany kiedyś były koloru niebieskiego, ale to było kiedyś. Teraz są szare. Cały dom przesiąka brudem. Każda jego ściana bądź szczelina wypełniona jest albo brudnymi rzeczami, albo włosami lub obciętymi paznokciami.
Ona nie miała czasu na sprzątanie tutaj. Były przecież ważniejsze rzeczy.
Poszła do pokoju i przebrała się. Rozejrzała się. To miejsce ją już nie przerażało, może kiedyś...ale teraz nie. Traktowała to jak dom. Co z tego, że było brudno  i pachniało zgnilizną. To był jej dom. Tutaj jest najstarsza, a to dawało dużo przywilejów. Miała najczystsze miejsce w całej tej budowli. Fakt, że sama o niego dbała i nie wpuszczała tam nikogo. Od samego początku wybijali jej, że nie można oglądać się za siebie, że nie wolno pomagać. Często nie trzymała się tych zasad jednak ten brud ją przerażał. Jej pokój był jedynym miejscem, gdzie mogła od tego uciec. Na ścianach leżała tapeta w drobne różyczki, a w powietrzu pachniało śliwkami. Lekko się uśmiechnęła i wyszła na korytarz.
- Anna!- wydarła się na cały głos
- Tak?- spytała wezwana
Wątła dziewczyna stanęła przed nią. Była ubrana w za dużą kraciastą sukienkę. Włosy były koloru blond, związane w niestarannego koka. Na nosie miała duże, czarne okulary.
- Która godzina?- spytała poprawiając czarne spodnie.
- Dochodzi siódma. - powiedziała-Wieczorem. - dodała po chwili
- Czemu nikt mnie nie obudził?!- warknęła
- Bo spałaś i....to w sumie tylko dlatego- wytłumaczyła i zniknęła
- No jasne.- marudziła pod nosem.- A zlecenie się samo zrobi, tak?!
Założyła buty i wyszła na dwór. Padało, więc było idealnie.  Zrobi tylko to zlecenie i będzie wolna.
- Wolność. Jak to pięknie brzmi.- szepnęła szczęśliwa.
Przejrzała się w szybie. Nawet nie wyglądała tak źle. Wszystko da się zrobić, a za taką stawkę naprawdę warto.





Hej
Tak oto prezentuje się rozdział I. Nie jest jakiś specjalny, ale no....Mam nadzieję, że ta historia wam się spodoba. Chciałam powitać nowych czytelników i tych ,,starych" też.  Dziękuję, za to że czytacie te moje wypociny.
W rozdziale na razie jeszcze się nic nie dzieje, ale wszystko do czasu.
Pozdrawiam Digital!
Przepraszam za błędy, albo powtórzenia. 


Komentarze

  1. Witaj!
    Śmiem twierdzić iż rozdział jak zwykle zacny.
    Tatuś odszedł? Do kogoś innego czy...tak po prostu? Ale mała sobie radzi. Marina.
    Swoją drogą same dziwne imiona! Alfea, Marina, Izolda...Czegoż ty nawymyślała?
    W sumie nie umiem powiedzieć w jakim wieku jest Marina. Niby tata odszedł dwa lata temu (może po śmierci Alfei) wtedy była mała dziewczynką. Teraz ma jakieś... 7-8 lat? Może, a może nie. Ciężko stwierdzić.
    Z kolei Mark. Świetny facet, kocha mamę. A tacy zawsze mają ciemną stronę.
    I teraz pojawia się pytanie: o kim jest ta druga część? Może o Alfei? Może o jakimś innym członku rodziny? Chociaż...Alfea, mała dziewczynka, i zlecenia? No cóż, chyba nigdy się nie dowiemy. Albo w następnym rozdziale :P.
    Pozdrawiam!
    Alone
    I tak przy okazji - masz już ferie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Feri jeszcze nie mam.
      Te imiona to tak całkiem przypadkowo.

      Usuń
  2. Cześć kochanie, chciałem żebyś zatęskniła za swoim zajebistym księciem(ja tak miałem z internetem), no i cłauski ogółem. Mark trochę mi się wydaje francuskim pedofilem, no ale cóż. No ogólnie to dość cukieraśnie to piszesz no to tak króciutko dziś. Twój Bercio :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłaś do mnie, więc ja też wpadam do Ciebie;) Pierwszy rozdział dość spokojny i w sumie niewiele się działo, ale ciekawi mnie, czy z jej mamą naprawdę coś się stanie. No i fajnie, że dziewczyna zaakceptowała, że jej rodzicielka może ponownie ułożyć sobie życie z innym mężczyzną.
    Mam też uwagę. Nie kończysz zdań kropkami, a powinnaś ;)

    Pozdrawiam!
    I zapraszam do siebie
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty