Rozdział II- Porządek



Była już 22. Marina spoglądała co chwila na zegarek. Powinni już być. Chociaż... Może Mark zabrał mamę na jakąś kolację? Zawsze był typem romantyka...Chodził w garniturze i koszuli, ale tylko w święta. Na co dzień chodził w czarnych spodniach i niebieskich podkoszulkach. Przychodził do nich zawsze na obiad i grał z nimi w gry planszowe. Wszyscy go lubili. Miły, uśmiechnięty i pogodny. Czego chcieć więcej?
Jak to wyjaśnia psycholog: ,,mężczyzna po czterdziestce jest bardzo uległy".
- Psycholog to jedno, a fakty to drugie.- powiedziała na głos i rozejrzała się po pokoju.
Nie był jakiś pokaźnych rozmiarów.
Na przeciwko brązowych drzwi było okno balkonowe. Jedna ściana (pod którą stało jej łóżko) była w kolorach tęczy. Ta połowa pokoju była pstrokata. Zawsze na nich leżały porozwalane gazety, książki, perfumy. Na łóżku było dużo miśków i poduszek. W kąt była wciśnięta szaro-brązowa gitara z czerwonym serduszkiem z napisem ,,kocham cię". Przy łóżku stała mała etażerka a na niej kolorowa lampka nocna w kształcie papugi.

Druga strona pokoju była w kolorze greckiej chałwy. Białe biurko, a na nim mały, biały laptop. Nad biurkiem wisiała lampka. Na ścianie wyblakłym, czarnym kolorem było napisane ,, każdy cię zrani, musisz tylko znaleźć tych, dla których warto cierpieć".
Całe pomieszczenie działało na zasadzie kontrastów. Niby razem wyglądają dziwnie, ale osobno są pozbawione jakiegoś głębszego sensu.
Ta nienaganna połowa była urządzana przez mamę. Zawsze wszystko musiało być na swoim miejscu. Pomieszczenie zawsze musiało uspokajać i relaksować.
Mama tak właśnie urządzała  pokoje. Jej sypialnia była koloru jasnego fioletu. Na środku stało duże, dębowe łóżko z fioletowymi poduszkami i czerwoną kołdrą. W rogu stał fotel bujany, który był takiego samego koloru co łóżko, a zgrabny regał był ustawiony koło okna. Po drugiej stronie, blisko drzwi stało coś co pełniło funkcję biurka. W rogach, w dużych, białych wazonach stały czerwone róże, z czarnymi końcówkami płatków. Kiedy tata żył w każdym wazonie były trzy białe stokrotki. Mama zawsze chciała, by jej pokój był idealny. Całe szczęście, że w salonie, czy innych miejscach pozwalała na odrobinę fantazji.  
Wyszła na korytarz. Wisiały tam zdjęcia. Wszystkie były oprawione w czarne, grube ramki. Na dwóch z nich był nawet Mark.
 - Trzeba się wykąpać. - powiedziała i wytarła zakurzoną ramkę.
To zdjęcie było bardzo stare. Mama była jeszcze mała. Trzymała w ręku dużego bobasa, a obok niej stał duży pies. Jej mama boi się psów. Ucieka przed nimi, nawet przed Yorkiem. Mówi, że to uraz z dzieciństwa.
Skierowała się do łazienki i odkręciła wodę. Wlała do wanny różne rodzaje olejków i płynów do wanny oraz wrzuciła płatki kwiatków.
Włączyła radio.
Zanurzyła się w kąpieli i zamknęła oczy. Potrzebowała odpoczynku.
Jej obawy na chwilę odpłynęły. Mogła na moment zapomnieć o wszystkim.
Jej ciało pokrywała ciepła, cienka warstwa wody i piany. Poczuła się senna.
Wzięła głęboki oddech i zanurzyła głowę w wodzie. Ciepła fala napłynęła jej na twarz.
Uspokoiła oddech i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się. Przestała się bać o mamę. Wreszcie chciało jej się spać.
Pamięta jak mama poznała Marka. Szedł zapatrzony w niebo i podziwiał chmury.
-Nie masz racji!- krzyknęła Marina
Twarz Izoldy przybrała lekki odcień purpury. Wydęła wargi i złapała córkę za rękę.
- Nie mów tak do mnie. - wycedziła
- Dobrze, ale i tak nie masz racji. - spojrzała na nią gniewnie- Udowodnię ci to.
Dziewczyna stanęła na środku chodnika i rozglądała się. Mijało ją wiele ludzi. Wszyscy zdawali się tacy....normalni. Nagle zauważyła mężczyznę, który nie patrzył na innych tylko w chmury. Co chwila się uśmiechał i mówił coś do siebie.
- Chodź mamo!- nakazała i zatrzymała mężczyznę- Przepraszam czy może nam pan pomóc?- spytała
- A o co chodzi?- mężczyzna spojrzał na nastolatkę.
- Nie, nic się nie stało.- zaczęła mówić Izolda- Bardzo przepraszam za córkę. Nie umie się opanować.- powiedziała patrząc na nią.
- Spokojnie.- mężczyzna przerwał jej- Jak masz na imię dziecko?
- Marina. - powiedziała uśmiechając się.
- To skoro mnie już zaczepiliście to zapraszam na kawę i wyjaśnienie.
- Dobrze.- powiedziała nastolatka.
I nagle rozległ się natarczywy dzwonek do drzwi. Zawsze coś musi psuć sielankę!
Powoli wyszła z wanny. Wytarła włosy porządnie ręcznikiem i rozczesała je. Dzwonek ciągle dzwonił. Wyłączyła radio i założyła koszulę nocną. Nałożyła na siebie satynowy szlafrok, a na nogi włożyła zwykłe kapcie.
Mama zawsze jej mówiła, że w każdej sytuacji ma wyglądać porządnie. Założyła na rękę bransoletkę od Marka i powoli zeszła na dół. Pamięta jak ją jej dał miesiąc temu.
Schodziła powoli rozglądają się.
Otworzyła białe drzwi.
Za nimi stała kobieta, ubrana na czarno z lekko kręconymi włosami. Była niespokojna i miała przyśpieszony oddech.
- Czy tu mieszka Izolda Derekt? - spytała dysząc
- Tak, a coś się stało?- okryła się szczelniej szlafrokiem
Na dworze było zimno i ciemno. Z tej perspektywy jej ogród wyglądał groźnie. 
-Nazywam się Alfea Rustrow. To...nie specjalnie, ale...- jąkała się- Niedaleko stąd  był wypadek i to....ja go spowodowałam, i ten pan powiedział, żebym znalazła biały duży dom z nazwiskiem Derekt.
Marina zamarła. Świat zaczął jej ciemnieć i...zemdlała.





Witam.
Trochę spóźniona, przepraszam. 
Myślę, że rozdził się Wam spodobał.
Chciałam powiedzieć wszystkim, że jeśli nie komentowałam ich opowiadań to nie specjalnie. Po prostu mój tel się na mnie obraził, a dostęp do internetu mam dopiero od dziś. 
Przepraszam za błędy, albo powtórzenia. 
Pozdrawiam Digital! 

Komentarze

  1. Ogólnie to zagubiłem się w całej historii, może to efekt tego, że ostatni raz czytałem bloga 5 miesięcy temu. Co do rozdziału, mogę tylko powiedzieć, że jestem ciekaw, co będzie dalej. Smutam, że straciło to swój początkowy, mroczny klimat, ale trudno [w końcu pisze to moja Księżniczka, nie mam co narzekać]. Tudzież bardzo przepraszam za rzadki pobyt w hotelu Tytuł Tytułów. Soreczka. W zamian całuję rączki. *Kiss kiss bejbe ^.~* Twój tajemniczy książę Berrrrrrrcio.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty