Rozdział III- Jestem i zaraz mnie nie ma.
Obudziła się w salonie i trudem
otworzyła oczy.
- Co się...co się stało?-
spytała, powoli się rozglądając
Bardzo bolała ją głowa, a światło
od lampki raziło ją w oczy. Przymrużyła
je i usiadła na kanapie.
- Powoli, jeszcze coś ci się
stanie Marino. - to był głosy Izy.
Miała zaspane oczy i zmęczony
wyraz twarzy. Mimo to włosy były związane w koka i miała na sobie czarno-biały
fartuch. Usiadła koło dziewczyny i lekko się uśmiechnęła.
- Jak się czujesz? - spytała,
kładąc ręce na kolanach
- Do-dobrze. - stwierdziła - Co
się stało?
- Zemdlałaś. - powiedziała szybko i stanowczo.
Ten głos nie należał do Izy. Była
to ta kobieta, która do niej przyszła i oznajmiła o wypadku. Stała w drzwiach i
paliła papierosa.
Marina przyjrzała się jej.
Kobieta nie była gruba, ale nie miała figury tych wszystkich modelek. Miała
,,grube kości". Szerokie biodra i w miarę duży biust. Nosiła obcisłe getry
i czarną, luźną bluzkę. Jej lekko kręcone włosy spadały jej na ramiona. Patrzyła
na ogród, który spowijał zmrok. Lekko przymrużyła oczy i uśmiechnęła się.
Wszystko będzie dobrze, wszystko.
- Masz słabe nerwy.- mówiła i
wyrzuciła niedopałek papierosa na dwór. - Ale wszystko pod kontrolą. - zapaliła
kolejną fajkę i spacerowała po salonie
- Co, co z mamą? - spytała i
spojrzała na Izę
- Alfea rozmawiała z lekarzami.
Wszystko dobrze. - powiedziała i położyła dziewczynie rękę na ramieniu.
- Mogę do nich iść?
- Nie teraz młoda damo.- ten głos
należał do Alfei. - Jest za późno. Jeśli chcesz- zawahała się na chwilę- mogę
dać ci mój numer telefonu. Skontaktujesz się ze mną. Dobrze?
- Yhm.- kiwnęła głową.
Minęło kilka minut odkąd Alfea
opuściła mieszkanie. W domu panowała głucha cisza, która odbijała się echem w
głowie Mariny.
Iza zamknęła drzwi na klucz i
zadzwoniła po Edwarda. Bardzo się bała o dziewczynę. Pracowała tutaj już od
pięciu lat. Na samym początku przychodziła tylko w soboty, ale z czasem
przyjeżdżała codziennie. Teraz nie czuła się pewnie w tym domu, bała się. Każdy
dźwięk sprawiał, że na jej ciele pojawiała się gęsia skórka. Spojrzała na
nastolatkę i przytuliła ją mocno.
- Wszystko będzie dobrze, musisz
tylko w to uwierzyć. - powiedziała
- Ale to jest za trudne!- zaczęła
płakać.
- Ciiiiiiii.- próbowała ją
uspokoić- Chodź do kuchni, zrobię ci herbaty.
Dziewczyna posłusznie wstała i
skierowała się do wymienionego pomieszczenia. Usiadła przy blacie i zaczęła
płakać. To wszystko ją przerastało. Wszystko wydawało się zbyt piękne. Zbyt
piękne! Mama zaczęła być szczęśliwa, ona miała jechać na wymarzoną wymianę.
Wszystko było zbyt idealne, tak jak w filmie. A teraz do kogo ona pójdzie? Z
kim pogada? Nikogo nie ma w pobliżu. Tylko Iza i Edward. A może aż Iza i Edward?
- Nie chcę pić. - powiedziała i
zeszła z krzesła
- Ale musisz się uspokoić. -
wytłumaczyła
Rozejrzała się dokładnie po
kuchni. Nic się tu nie zmieniło, ale coś w środku jej mówiło, że ten dom nie
jest już bezpieczny. Panikowała. Nie wiedziała co ma zrobić. Zachowywała się jak dwuletnie dziecko, które
nie wie czego chce. Co chwila patrzyła to w prawo to w lewo. Jak stwierdziła
Alfea dziewczyna ma słabe nerwy. Nie potrafi logicznie myśleć w chwili
zagrożenia i ciągle wpada ze skrajności w skrajność.
- Będziesz dzisiaj tu spać?-
spytała
- Oczywiście.- uśmiechnęła się i
ją przytuliła. - Dopóki wszystko nie wróci na właściwe tory.
- Dziękuję. - powiedziała. - Mama
z tego wyjdzie, prawda?
- A dlaczego miałaby nie?-
spytała- Idź już lepiej spać głuptasku, bo pleciesz głupstwa.
- Dobrze. - przytaknęła i poszła
do pokoju
Kiedy się położyła długo nie
mogła zasnąć. Najpierw tata. Osoba, która była dla niej bardzo ważna odeszła, a
teraz mama. Co to się dzieje do cholery?! Czy życie zawsze tak komplikuje
sprawy?!
Wstała z łóżka i poszła do
kuchni, ponieważ chciała się napić wody. Światła były już pogaszone, więc Iza i
Edward zapewne spali.
Mijała kolejne stopnie. Nie
zapalała światła. Wolała ukryć swój ból, niepewność i żal głęboko w sobie.
Nagle noga podwinęła się jej i upadła.
Zapaliły się wszystkie światła, a
z salonu wyszedł nie kto inny jak Edward.
Miał na sobie niebieskie bokserki
i szarą podkoszulkę. Zmęczony i zaspany
podszedł do niej.
- Na litość Boską!- złapał się za
głowę, poczym pomógł jej wstać - Czemu nie zapaliłaś światła? -spytał.
- Nie chciałam....- powiedziała
- Nic cię nie boli?- zapytał
unosząc brew.
- Nie, nic. -próbowała się
uśmiechnąć.
Spojrzała na niego. Na co dzień,
kiedy chodzi w garniturze, albo brudnych spodniach nie jest taki przystojny.
Miał 26 lat i był miły. Jego wręcz czarne włosy i ciemne oczy sprawiały
wrażenie, że on ciągle się uśmiecha.
- Możesz mi podać wody?- spytała.
- Tak.
Po wypiciu wody poczuła się
senna. Usiadła na kanapie i zamknęła oczy. W błyskawicznym tempie zasnęła na
kanapie.
Kiedy się obudziła była zmęczona.
Pierwsze co zrobiła to szukała ręką
telefonu. Otworzyła szerzej oczy i zobaczyła, że jest w salonie. Szybko
pobiegła na górę, wzięła do ręki telefon i sprawdziła godzinę. 12:32.
- No pięknie!- powiedziała i
walnęła się ręką w czoło.
Wybrała numer Alfei i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo? Alfea? Tu Marina. -
powiedziała za jednym zamachem- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Słuchaj co z
moją mamą?
- Nic się nie martw.- jej głos
był spokojny- Wszystko dobrze, później do ciebie przyjadę i pojedziemy do
szpitala. Wszystko będzie dobrze.- rozłączyła się.
Lekko uspokojona zeszła na dół.
Chciało jej się jeść. Weszła do kuchni lecz było pusto.
- Iza! Edward!- krzyknęła, jednak
nikt się nie pojawił - Iza! Edward!- krzyczała jeszcze głośniej
Obiegła cały dom, sprawdziła
wszystkie pokoje. Nikogo nie było. Właśnie w tym momencie dopadła ją panika. Oczy zaczęły ją piec, a ona cała
drżała. Wzięła telefon, który leżał na blacie i zadzwoniła do nich, ale nie
odbierali.
- Gdzie oni są? - spytała sama
siebie i pobiegła na górę
Weszła do pokoju gdzie spała Iza.
Wszystko było porozrzucane i zostawione w nieładzie.
- Iza!- powiedziała przez łzy. -
Gdzie wy jesteście?
Położyła się na łóżku i zaczęła
płakać. Czuła się bezsilna i wyssana z wszelkiej energii.
- Gotowa?
Odwróciła się. Miała nadzieję, że
to Iza, ale szybko się rozczarowała. To była Alfea. Stała w drzwiach, ubrana na
czarno i paliła papierosa.
- Nie.- podniosła czerwoną od łez
twarz. - Ale zaraz będę.
- Spokojnie. - podeszła do niej i usiadła na skraju łóżka.
- Poczekam na dole i zaraz jedziemy.
Hej.
Przepraszam za błędy bądź powtórzenia i za to, że rozdział jest dopiero teraz dodany. Mój laptop zbuntował się przeciwko mnie.
Pozdrawiam Digital!
Super rozdział
OdpowiedzUsuńŻela <3
Skajbie, mam dwa pytania co do Edwarda, dlaczego albo chodzi w garniaczku, albo brudnych spodniach[nie rozumiem rozbieżności] oraz pytanie namber ni, dlaczego włosy i oczy, pozostawiają wrażenie uśmiechu[Wtf]? Ale Kochanie koniec krytyki, bo poza tym rozdział przyjąłem dobrze. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się twoja elastyczność wobec czasu, to, że po prostu zaczęłaś się nim bawić. Także brawo Ty. I LOVE YOU SOSOSOSOSOSOSO muć ^.^. Pozdrowionka, dla mojej Słodkiej Pisareczki [bo w poprzednim komciu nie zostawiłem pozdrowionka, o jo żym je wieśniok ~ czy jakoś tak]. Narazie papaćki Bejbe, idę czytać dalej i po coś słodkiego. {Kisz kisz for ju ;*}
OdpowiedzUsuń