Rozdział IX- Zmiany
Zanim odpowiedziała zjadła powoli
bułkę i napiła się mleka. Rozejrzała się po pokoju. Czuła jakby była tu
pierwszy raz. Wszystko wydawało się takie nowe, nieznane.
- Tak- odpowiedziała Marina.- O
czym tylko chcesz.
Z jednej strony bała się rozmowy
z córką Alfei, lecz z drugiej potrzebowała wyżalenia się
komuś. Potrzebowała zwykłej
pogawędki. Nie bolała już ją tak bardzo szyja i czuła się lepiej, zmęczenie
znikło, a ona powoli zaczynała widzieć wszystko w jaśniejszych barwach. Uśmiechnęła
się, usiadła na łóżku i ruchem ręki zaprosiła Annę żeby zajęła miejsce koło
niej. Była wdzięczna za okazaną pomoc.
- No to może...- zaczęła
niepewnie blondynka.- Dobra poddaję się- uniosła ręce do góry.- Nie jestem
dobra w nawiązywaniu znajomości. Jestem raczej nieśmiała i cicha. Może ty
zaczniesz?
Marina uśmiechnęła się i
wpakowała sobie do ust truskawkę.
- Nie- skwitowała.- Zadaj
pytanie, które pierwsze przyjdzie ci do głowy- wypaliła.
Anna popatrzyła na nią. Jej
czarne włosy były ułożone w nieładzie, a oczy sprawiały wrażenie nieufnych.
Pamięta jak Alfea tłumaczyła jej, iż oko to zwierciadło duszy. Można doskonale
opanować mimikę twarzy, ciała ale te dwie, małe kulki zdradzą wszystko.
- Czy się mnie nie boisz?
Chciała z nią porozmawiać,
chciała stworzyć normalną relację, ale....Dobrze wiedziała, że od samego
początku buduje to na kłamstwie.
- Nie wiem- powiedziała szybko.-
Chyba nie będziesz gorsza od Richarda. Chcę odnaleźć mamę. To wszystko.
Wiesz...zostałam sama- urwała swoją wypowiedź i głośno westchnęła.
- Rozumiem- odpowiedziała.
Zapadła cisza. Ten rodzaj cisz,
których nikt nie lubi, ponieważ są drażniące i nic nie wnoszą do życia. Wzięła
głęboki oddech oraz powiedziała:
- Teraz twoja kolej.
Marina spojrzała na nią jakby nie
dowierzała jej słowom. Zastanawiała się o co zapytać. Jak na złość żadne
pytanie nie przychodziło jej do głowy. Pustka. Czarna i denerwująca pustka. Zamrugała
kilkakrotnie powiekami i uśmiechnęła się.
- Czy masz jakieś pytanie?
Poczuła ulgę kiedy wypowiedziała
te słowa. Może zachowała się trochę po chamsku, ale...pytanie to pytanie.
Przynajmniej teraz ominęła kolejkę. Lubiła rozmawiać z ludźmi, ale nie lubiła
zawiązywać nowych znajomości. To było dla niej trudne. Miała cichą nadzieję, że
Anna pociągnie jakoś dalej temat, a jeśli nie to powie, że jest śpiąca. Może
jutro przyjdzie jej coś do głowy? Kto wie...
- A powinnam?
Obie zaczęły się śmiać.
- Nie wiedziałam, iż masz
poczucie humoru- powiedziała Anna.
- Bo nie mam- lekko się uśmiechnęła.
- Czasem coś palnę....to tyle.
- Zawsze coś- stwierdziła.
Chciała zbudować normalną relację
i...Olśniło ją. Pominie niektóre wątki, a wtedy nie będzie to kłamstwem. Na tą
myśl poczuła, że budzi się optymistyczna wersja niej. Ta strona umiała nawiązać
kontakt z innymi i wszędzie widziała dobre strony.
- Wszystko będzie dobrze-
powiedziała.- Wiem, że uznajesz to za puste słowa, ale ja i Alfea...moja mama-
ostatnie dwa słowa przeszły jej ciężko przez gardło- pomożemy ci. Odnajdziemy
twoją mamę i jej chłopaka. Wszystko się kiedyś zaczyna i kończy. Kto wie, może
już jutro ich zobaczysz? Na razie trzeba się cieszyć, że Ricard sobie poszedł.
Szczerze to nie wiem jak z nim wytrzymałaś.
- Ja też- na jej twarzy pojawił
się blady uśmiech, który oznaczał, iż słowa kobiety przekonały ją.- Wiesz na
początku wydawał się bardzo miły...
- Kochana, wszyscy tacy są. Potem
kiedy ich się poznaje pokazują swoje prawdziwe oblicze.
- Może masz rację- powiedziała
zamyślona.
- Tak- przytaknęła i ją
przytuliła.- W twoim życiu dużo się dzieje. Odpocznij, wciśnij pauzę. Dopóki
Alfea tutaj nie przyjedzie nie możemy nic zacząć. Dobrze, że tu wróciłaś.
Spróbuj posłuchać muzyki, wyluzować się, nażreć słodyczy. Po prostu żyć. Musisz
naładować baterie, a dopiero później zacząć szukać mamy. Lecz przede wszystkim
odpocznij psychicznie. Ułóż sobie to wszystko w głowie, bo inaczej zwariujesz.
- To nie jest wcale takie głupie-
stwierdziła i położyła się na łóżku.- Cały dzień jestem zmęczona- wyżaliła
się.- A przecież tylko śpię i śpię!
- Spokojnie.- Przykryła ją
szczelnie kołdrą.- Masz do tego prawo, ale jeśli twój stan się nie polepszy
zabiorę cię do szpitala.
- Dobrze.
- Dobranoc.
Zgasiła światło, zeszła na dół.
Zamknęła drzwi i usiadała na kanapie. Próbowała dodzwonić się do Alfei lecz na
próżno. Położyła telefon na stole, a później poszła do łazienki.
- Z czego się śmiejesz- spytała
wściekła.
Nie mogła znieść jego widoku.
Nawet nie wiedziała, że on może się śmiać. Zawsze miała go za poważną osobę. Jednak
teraz się go nie bała. Miała go gdzieś. W głębi serca zaczęło ją obchodzić
życie tej małej smarkuli i nie chciała jej zabić. Była gotowa na każdą karę.
- Przychodzisz do mnie- zaczął
swoją wypowiedź i chodził po całym pomieszczeniu- po tym jak mnie zlekceważyłaś
i przeciwstawiłaś mi się, oraz twierdzisz, iż nie wykonasz zadania. Zabicie
trzech osób przerasta cię- spytał, lecz wcale nie oczekiwał dopowiedzi.- Masz
to zrobić. Ojcowie kochają swoje córki, ale kiedy one ich nie słuchają bywają
bardzo surowi.
- Nie jesteś moim ojcem-
krzyknęła.
Była z siebie dumna, że mu się
przeciwstawia. Wiedziała, że idzie w dobrym kierunku, że staje się dobra.
- Och błagam cię masz na myśli
Joe?
Kiedy to wypowiedział zdał sobie
sprawę, iż powiedział za dużo. Sam wpadł w swoją pułapkę. Brał małe
dziewczynki, wymazywał im pamięć i szkolił do zabijania. Uprzykrzał im życie
jak tylko było to możliwe...tylko.... Oprócz dwóch istot, żadna z nich nic nie
pamiętała, lawinę mógł uruchomić tylko on sam. To tylko kwestia czasu zanim
Alfea dowie się kim była i w pewnym sensie kim jest. Dobrze wie, że kobieta
jest typem buntowniczki i od teraz jest jego wrogiem, lecz wie, iż ma na nią
jeszcze jakiś wpływ, że jeśli to dobrze rozegra wygra.
- Tak- odpowiedziała pewnie.
W jej głowie powstał obraz ojca z
bujną, czarną czupryną i roześmianymi oczami. Huśtał ją na huśtawce i nucił
jakąś piosenkę. Alfea była smutna coś przeskrobała. Nie mogła sobie tylko
przypomnieć co. Tatuś jednak się na nią
nie gniewał przytulił ją mocno do siebie i połaskotał. To wspomnienie dało jej
dużo siły i dowagi. Chciała odnaleźć ojca. Nie wiedziała jeszcze jak, ale
chciała go spotkać. Chciała zobaczyć staruszka i powiedzieć mu ,, Tatusiu, wiem
że trudno ci w to uwierzyć, ale to ja twoja córeczka Alfea". Chciała na
nowo zacząć swoje dzieciństwo, zostawać na kawie i jeść słodkie ciasteczka. Nie
mogła doczekać się tego szczęścia.
- W przeciwieństwie do ciebie on
miał miłość i potrafił się nią dzielić! Nie zabiję jej! Nie zabiję Mariny! To
jest moja decyzja, której nie zmienię. Nawet nie wiem czemu cię słuch...- nie
dokończyła.
Poczuła tylko jak bardzo boli ją
głowa...widziała misia....i kobietę, chyba miała na imię Monika. Tak to była Monika.
Hej :)
Za błędy bądź powtórzenia przepraszam.
Pozdrawiam Digital!
Komentarze
Prześlij komentarz