OS III MIEJSCE autorstwa ZIZI
Kolejny
raz siedzę w tym miejscu... Kolejny raz wracam myślami do tego dnia...
Do dnia, kiedy wszystko się zmieniło. Spojrzałam na łódkę, która
dryfowała gdzieś w oddali, słyszałam śmiech dzieci z placu zabaw,
znajdującego się niedaleko. A mi wcale nie było do śmiechu... Dziś mija
okrągły rok, odkąd ich niema. Mój narzeczony... Kiedy okazało się, że
poroniłam, On od razu mnie zostawił... Rozpłynął się. Jego rodzice nie
wiedzieli, gdzie On się w tej chwili znajduje. Usunął konto z Facebooka,
Instagrama i innych portali. Zmienił numer telefonu. W internecie nie
można było Go znaleźć, jedynie jego stare zdjęcia, które zamieścił na
różnego typu portalach, przed zniknięciem... Czy człowiek może w jeden
dzień rozpłynąć się? Postanowiłam wrócić do domu. Przy stole siedzieli
moi rodzice. Przyzwyczaili się, że każdego dnia o Nim pamiętam, każdego
dnia wylewam łzy...
-Jagoda, chcesz kawałek ciasta?
Czekoladowe z truskawkami, twoje ulubione-mama pokazała mi pyszne ciasto
leżące na talerzu. Usiadłam i zaczęłam jeść
-To już rok-powiedziałam
-Córcia, przecież On musi gdzieś być...
-Tak,
ale w tym liście, który zostawił mi tamtej nocy, napisał, że jeśli nie
potrafię donosić ciąży, to znaczy, że nie wychowam mu dzieci... i że już
mu na nas nie zależy...-starłam łzę
-Goda, musisz spróbować
zacząć od nowa, znaleźć mieszkanie, pracę... Zawsze mówiłaś, że chcesz
pracować w gazecie... Jak ona się nazywała?-zmarszczył czoło mój tata
-New Yorker...-westchnęłam-Macie rację, muszę się wziąć za siebie. Idę się pakować
~*~
-Sądzisz, że to dobry pomysł? Ona cały czas o Nim myśli-zapytałam mojego męża, kiedy Jagoda zniknęła mi z pola widzenia
-Uważam, że to pomoże jej o tym zapomnieć. Zacznie nowe życie, w nowej pracy!-stwierdził
-No dobrze...-wstałam i podeszłam do kuchenki. Pora zacząć robić obiad...
~*~
Chwyciłam
moją walizkę i zaczęłam układać w niej moje ubrania. Przy okazji
złapałam mój telefon, najnowszy produkt marki Apple i wybrałam numer od
Ali
-Halo?-usłyszałam wesoły głos mojej przyjaciółki
-Hej Ala, wiesz, jest taka sprawa...
-Jaka?
-Przeprowadzam się do Londynu
-Och serio?
-No! I mam pytanko... Mogłabym zalęgnąć się u Ciebie na kanapie na około miesiąc?-spytałam błagalnym tonem
-Oczywiście!-krzyknęła-Kiedy będziesz?
-Oj, kochana, tego to nie wiem!-zaśmiałam się-Zadzwonię jak będę wiedzieć, buziaki!
-No,
bye!-rozłączyłam się. Ciekawe, ile z tej mojej Polskiej wioski zajmie
dotarcie do Londynu, w którym mieszkałam kiedyś... Alicja, jest z
pochodzenia Polką, ale wychowała się w Anglii. Kiedy się spakowałam,
wzięłam komputer i sprawdziłam loty. Najbliższy był jutro o 15
-Jaga! Choć na obiad!-krzyknęła moja mama. Kiedy zeszłam na dół poinformowałam rodziców, kiedy wyjeżdżam.
***
No i jestem na miejscu! W tłumie dostrzegam Alę i od razu biegnę w jej stronę
-Ala!
-Jagoda!-przytuliłyśmy się do siebie-Kobieto, ile ty czasu w tej Polsce spędziłaś? Co Cię tu sprowadza?
-Wiesz,
chcę zacząć wszystko od nowa, spróbować zapomnieć o Aleksie.-chwyciłam
bagaż z taśmy i udałyśmy się do wyjścia, aby następnie wsiąść do
samochodu. Kiedy byłyśmy na miejscu od razu poszłyśmy do salonu.
-No, no, nieźle się urządziłaś! Pora Ci to zepsuć!-zaśmiałam się
-Hah, zapomnij!-szturchnęła mnie
***
Obudził mnie dźwięk budzika. No tak. Pieprzony budzik! Wstałam i zwlokłam się pod prysznic, a następnie do szafy. Ubrałam się w to i
udałam się na śniadanie. Siedziała tam moja przyjaciółka pałaszując
śniadanie i przeglądając jak mi się wydaje Facebooka. Zrobiłam płatki i
usiadłam obok niej
-A ty co tak wcześnie?-popatrzyła na mnie
-Idę na rozmowę o pracę do New Yorker'a-uśmiechnęłam się
-To
powodzenia, ja spadam do pracy-powiedziała i wyszła. Ona pracuje jako
kucharka w pięciogwiazdkowej restauracji. Dokończyłam śniadanie i
zrobiłam to samo. Dotarłam pod wielki budynek Ellias Clark i po chwili
weszłam do środka. Udałam się w stronę windy. Razem ze mną wsiadła jakaś
ruda
-Przepraszam, na którym piętrze znajduje się New Yorker?-spytałam ją
-Chyba na 10-uśmiechnęła się sztucznie
-Dzięki-nacisnęłam
guzik. Kiedy dotarłam na miejsce zauważyłam mnóstwo kandydatek na moje
stanowisko. Mam przejebane... Kiedy w końcu była moja kolej i usiadłam
naprzeciwko redaktorki zaczęła się rozmowa
-Pani Jagodo, ma
pani trochę za mało doświadczenia, ale akurat się składa, że redaktor
Runway'a, Miranda Priestly szuka asystentki. Oczywiście młodszej. Po
roku tam powinnaś być przygotowana, aby zacząć pracę tutaj-uśmiechnęła
się-Emily! Zaprowadź tą panią do Runway'a!-zawołała i chwilę potem
pojawiła się młoda brunetka, która zaprowadziła mnie do windy
-Czytasz Runway'a?-zaczęła
-Nie-przygryzłam wargę
-Masz przerąbane, Miranda... Ona nie należy do najmilszych szefowych...
-Ale ja się nawet nie zgłaszałam do Runway'a!-westchnęłam
-Ale zależy Ci na pracy w New Yorker'rze?-spytała
-No
tak... Postaram się zrobić dobre wrażenie...-podrapałam się po czole i
wyszłyśmy z windy. Dziewczyna zaprowadziła mnie pod gabinet tej Mirandy.
Nie słyszałam o niej ale okej... Zapukałam, a kiedy usłyszałam ciche
"proszę" weszłam. Siedziała tam dziewczyna, wyglądająca na około 35 lat,
ubrana tak. Jej blond loki opadały swobodnie na ramiona
-Pani
Jagoda Wrzos? Właśnie dostałam maila, że Carrie Cię do mnie odesłała,
bo masz za małe doświadczenie. A teraz pamiętaj, że o TĄ pracę dało by
się zabić setki, lub tysiące kobiet!-odrzuciła loki do tyłu
-Dobrze...
-A teraz podstawowe pytanie. Jaka gazetę czytasz najczęściej?
-New Yorker'a oczywiście-stwierdziłam
-Ja go da! A czy ty czytasz Runway'a?-zrobiła wielkie oczy
-No... Nie...
-To
trochę widać po twoim ubraniu-powiedziała z pogardą. Jeszcze milion
pytań, głównie o modę... I było za mną-Tak, Jagoda, raczej masz tę
pracę, z powodu niskiego IQ innych kandydatek...-rzekła i niemal
wypchnęła mnie z gabinetu. Stałam jeszcze tak chwilę. Eeee, tak
właściwie, to "...raczej masz tę pracę, z powodu niskiego IQ innych
kandydatek", miało znaczyć, że jestem mądra, czy na tyle rozwinięta
intelektualnie, że trzymam gębę na klucz? Wróciłam do domu i zaparzyłam
sobie kawę
***
Obudził mnie telefon. Chwyciłam go
-Halo?-spytałam zaspanym głosem
-Witaj
Jagodo, z tej strony Cindy, starsza asystentka Mirandy, Ona właśnie
kazała powiedzieć Ci, że MASZ TĘ PRACĘ! Na pewno musisz być szczęśliwa,
że masz tą pracę, przecież za nią dało by się zabić tysiące kobiet! To
do zobaczenia w środę o ósmej!-zaświergotała i się rozłączyła. Co? W
ogóle, która jest godzina? Spojrzałam na telefon, 8:13, kto normalny
dzwoni, by zawiadomić o pracy o 8:13? Zwlokłam się z łóżka. I tak nie
zasnę... Poszłam zaparzyć kawę...
***
-O cholera, Ala, w co ja się mam ubrać?
-Kobieto, nie męcz mnie! Dopiero kawę piję!
-Przepraszam,
ale się stresuję!-jęknęłam i wybrałam z szafy jakiś komplet, udając się
następnie do łazienki, gzie się przebrałam. Wyszłam z domu i udałam się
w stronę budynku Ellias Clark. Kiedy weszłam, wjechałam na 5 piętro,
gdzie znajdowało się główne biuro Runway'a. Podeszłam do recepcji, gdzie
dostrzegłam pulchnego mężczyznę
-Panienka to kto?
-Panienka to Jagoda Wrzos, nowa asystentka Mirandy Priestly, wpuści mnie pan?-spytałam
-Hmmmm... Zastanowię się-zaśmiał się
-Zaraz będę spóźniona, proszę-uniosłam ton głosu
-Ojoj, niech się panienka nie denerwuje!
-Niech pan nie mówi na mnie "panienka"!
-O, a co? Żonata pani?
-Nie, ale...-nie skończyłam
-Napoleon,
przepuść tą panią!-usłyszałam za sobą głos. Niebiański głos...
Odwróciłam się i zauważyłam jeden z siedmiu cudów świata...
-Tak,
Marcus, nie bulwersuj się!-wywrócił oczami i przepuścił mnie. Marcus,
bo tak mi się wydaje, że miał na imię, szedł w tę samą stronę co ja
-Dzięki za wybawienie-zaśmiałam się
-Nie ma za co-uśmiechnął się. No nie powiem, uśmiech to ma zajebisty-Marcus, z działu fryzur-podał mi rękę
-Jagoda, asystentka Mirandy-uścisnęłam jego dłoń
-A,
przyszłaś zamiast Anny... To znaczy zamiast Cindy, która awansowała na
starszą asystentkę, bo Anna teraz jest na dziale mody-pokiwałam
głową-Dobra, ja tu pracuję-wskazał na pomieszczenie z milionem modelek,
plakatów i BógWieCzym
-To pa!-pomachałam. Teraz... O, to chyba
tu. Weszłam i zobaczyłam dziewczynę ubraną w miętową sukienkę od Prady i
czarne szpilki od Louboutina. Czarne włosy miała spięte w wysoki kucyk
-Tak
Mirando... Zaraz tu będzie... Nie, Liv jeszcze nie zdążyła... W
produkcji...-rozłączyła się i spojrzała na mnie.-O! Ty to pewnie Jagoda
tak? Właśnie Miranda pytała się, czy przyszłaś!-powiedziała nie czekając
na odpowiedź-Nie ma jej na razie, jest w Rzymie z dziewczynkami.
***
-Goda, ONA tu będzie za piętnaście minut!-krzyknęła Cindy
-O kurwa!-spanikowałam, na co czarnowłosa rzuciła mi mordercze spojrzenie
-NIGDY tak nie mów przy Mirandzie!
-Dobrze,
przepraszam spanikowałam! Lecę po magazyny!-chwyciłam notes i pobiegłam
na górę. Widziałam spanikowane dziewczyny zamieniające baleriny i
trampki na wysokie szpilki. Wymijałam też szatynkę, która w biegu
zmieniała bluzkę (tzn. zdejmowała różowy sweterek, tak, przy wszystkich
odsłaniając swój ledwo mieszczący się w biustonoszu, sztuczny biust i
zakładała krótki, koronkowy top koloru białego). Dobiegłam do stosu
magazynów i wybrałam 10 tych, które czyta Miranda, włożyłam do torby.
Zachaczyłam o stołówkę, w której nie ma nic, co nie jest
niskokaloryczne, light, bezcukrowe, czy bezglutenowe. Chwyciłam
bezcukrowe ciasto malinowe, oraz butelkę wody wraz ze szklanką, cytryną i
dwiema kostkami lodu. Wbiegłam do biura, w którym znajdowało się
minibiuro Mirandy i biurko moje i Cindy. Ułożyłam na biurku M. magazyny,
szklankę, do której nalałam wody i nabiłam cytrynę. Usiadłam na krześle
-JAGODA,
CHYBA NIE MASZ ZAMIARU BYĆ W TYCH BUTACH, KIEDY PRZYJDZIE TU
MIRANDA?!-czarnowłosa wskazała na moje trampki... Zapomniałam
-O matko, Cindy, masz jakieś buty?-spanikowałam
-Tak, mam, weź je sobie!-podała mi parę butów od Louboutina;
-Dzięki-westchnęłam i w tym momencie do biura wkroczyła ONA, ubrana tak.
Podeszła do mnie. Zaczęła mnie dokładnie oglądać, tak jakby zapomniała
kim jestem. Po minucie podeszła do swojego stolika i upiła łyk wody ze
szklanki. Przejrzała magazyny i... WYSZŁA! Po prostu wyszł-Czekaj...
Cindy, czy całe zamieszanie, trwające kilka dni, tylko po to, by Ona tu
weszła i po dwóch minutach wyszła?
-No... Tak... Tak jest zawsze-stwierdziła.
***
-No nie wiem, Josch-powiedziałam do całkiem uroczego geja z działu mody
-No
dawaj, Jaga! Chodź na tą imprezę! Będzie zapewne Cindy, ja, Marshall,
Marcus...-na to imię, od razu ciarki przeszły po moim ciele
-Okej... Już mnie nie męcz!-zaśmiałam się.
***
Jestem
od godziny w willi, w której chodzą sobie swobodnie Brad Pitt, Johnny
Depp, Angelina Jolie, czy Jared Leto... Piję drinka, gdy nagle ktoś się
do mnie dosiada
-No hej ma... JAGODA?!-słyszę znajomy głos... Nie... To niemożliwe!-Co ty tutaj robisz?-nie wierzę! To ON!
-Raczej co TY tutaj robisz?
-Gówno
Cię to obchodzi! Gdzie ty byłeś? Zdajesz sobie sprawę, że kiedy mnie
zostawiłeś, próbowałam popełnić samobójstwo? Ty wiesz, że z depresji
leczyli mnie pół roku, ale nadal nie jestem wyleczona do końca? Ty
gnoju!
-Jaga, uspokój się!
-Ani mi się śni! Myślałeś
tylko o sobie!-strzeliłam mu z liścia i wybiegłam. Za domem, a raczej
pałacem, znajdował się ogród. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Nie
wierzę! Ktoś usiadł obok mnie. Wyczułam mocny zapach perfum od Armaniego
z domieszką odżywki do włosów. To mogła być tylko jedna osoba. Marcus.
Spędziliśmy ostatnio dość dużo czasu, aby nazywać siebie nawzajem
przyjaciółmi. Nie powiem, czasem w przyjazne rozmowy wpychał się maleńki
flirt, ale nic więcej...
-Ej, Goda! Dlaczego płaczesz? Taka świetna impreza!
-Marc? Pamiętasz jak Ci mówiłam o Aleksie?-spytałam przez łzy
-No... Ale co on ma do tej imprezy?
-To, że tu jest-wybuchłam płaczem-Nie mogę w to uwierzyć! Tak się martwiłam, myślałam, że... on nie żyje!-pociągnęłam nosem
-Co za sukinsyn!-krzyknął chłopak. Coś się we mnie przełamało i wpiłam się w jego usta
-Prze... przepraszam-powiedziałam po oderwaniu
-Za co? Tylko na to czekałem...-szepnął i mnie pocałował...
NARRATOR
Kilka
lat później Jagoda pisała główne artykuły w New Yorkerze, a Miranda
(mimo, że mijana wiele razy na korytarzu) poszła w niepamięć. Marcus
również zrezygnował z pracy u Priestly i czesał największe sławy
estrady. Po ślubie z Marc'iem Jaga wyprowadziła się od Alicji i
zamieszkała ze swoim mężem. Już dawno zapomniała o Aleksie i tym razem
urodziła zdrowego synka.
I żyli długo i szczęśliwie...
Teraz mój komentarz do pracy:
OS mi się podobał, szczególnie początek. Napisałaś w komentarzu, że Twoja praca wypadła źle, bo zajęłaś ostatnie miejsce, ale ja się z Tobą nie zgodzę. Miałam duży dylemat między pracą Twoją i Lilly. Przez kilka dni zastanawiałam się czy nie dać remisu. Praca jest ogólnie OK, tylko nie podobało mi się jak pisałaś: ubrałam się w to i od razu był link i chyba to tylko przeważyło, że spadłaś na 3 miejsce. Nie za bardzo lubię jak są zdjęcia z że tak się wyrażę gotowcami, ponieważ uważam, że to ogranicza naszą wyobraźnię. Piszesz ładnie i to się liczy :). Miałaś fajny pomysł i potrafiłaś go przelać na papier. Podobało mi się jak przy dialogach pisałaś ,,stwierdził” i takie tam. Uważam, że to jest ważne.
Jak napisałam wcześniej OS jest ładny, bardzo ładny.
Gratuluję 3 miejsca!
PS. Mam nadzieję, że się nie gniewasz , iż nie napisałam całej Twojej nazwy, ale mi się nie chciało xd.
Pozdrawiam Digital!
Jejku!!!
OdpowiedzUsuńLaska, to było słodkie!
I ten tekst:
"Za co? Tylko na to czekałem..."
OOOOOOOOOOOOO!!!! ŻYG TĘCZĄ!!!!!
Cudowna praca, bardzo mi się podobała.
Kocham i pozdrawiam ♡
Lilly xD
Thanks :)
UsuńZizi♥
Te linki do ciuchów faktycznie psują efekt. Kolejny (i w sumie mogłabym powiedzieć ostatni) minus tego OS to to, że wszystko za szybko się rozwija. Niby można to zarzucić ograniczeniom co do długości, ale tak naprawdę wiele dialogów można było zastąpić opisem = mniej enterów sztucznie wydłużających tekst.
OdpowiedzUsuńPoza tym jest w porządku i mi się podoba. Naprawdę ciekawy pomysł i świetne wykonanie.
Dzięki, a te linki, to miałam takiego lenia, że nie dałam rady opisać. Poza tym wiem, że jest tam dużo tzw. "Przedłużaczy tekstu", ale pisałam po terminie i się spieszyłam :(
UsuńZizi♥