Rozdzial I- Ciociunia.
Otworzyła oczy i po raz kolejny tego pożałowała. Uświadomiła
sobie, że to nie jest sen, że to nie jest żadna bajeczka dla dzieci. To
koszmar. Istny koszmar. Zamknęła powieki i pośpiesznie je otworzyła. Spróbowała
nie płakać nie rozkleić się. Cóż…. jak zawsze nie wyszło. Nie była osobą, która miała twardy charakter,
wręcz przeciwnie. Wstała i poczuła jak bolą ją wszystkie mięśnie. No tak spanie
na podłodze ma swoje złe strony. Z resztą…nie przyzwyczaiła się do tego. Zawsze
spała w miękkim łóżku z masą poduszek. A teraz górę poduszek zastępuje jej
stary, śmierdzący jasiek, miękki materac zimna podłoga, a puszystą kołdrę koc. Takie gwałtowne zmiany nie wpływają na
nią dobrze. Może gdzieś tam na świecie są ludzie, którzy to lubią, ale ona z
pewnością do nich nie należy.
Powoli wstała masując kark i plecy. Zajrzała do lodówki.
Świeciła pustkami. Były tam tylko trzy jajka. Wzięła je i niezgrabnym ruchem
rozbiła na patelce. Postawiła na gazie i….
Dobrze, że w porę odskoczyła bo większa część pustaka spadła
obok jej nogi. Przerażona zdjęła patelkę
z ognia i nawet nie czekała, aż jajka dokładnie się zetną. Pośpiesznie zjadła
jajecznicę i płakała. Jak to możliwe, że jeden dzień zmienił wszystko? Odwrócił
jej życie do góry nogami? Zdawało jej się, że takie coś jest tylko w filmach. W tych głupich filmach! A tu nic!
Siedzi od czterech dni sama w ruinach domu. Mama jest w szpitalu, w śpiączce a
brat i tata…. śpią wiecznie. Wszystkie pomieszczenia się zawaliły z wyjątkiem
kuchni. Dlaczego oni wtedy nie mogli jeść obiadu? DLACZEGO?! Wiedziała, że to
tylko jej wina, ale babcia na pogrzebie mówiła, że ,,Bóg tak chciał”. Szczerze
nikt nie był w stanie jej przekonać, że to nie była jej wina. Ona doskonale
wiedziała, że to ona zrobiła sobie piekło. Na własne życzenie.
Westchnęła i złożyła koc. Dzisiaj miała przyjechać jej
ciotka. Izabella. To siostra mamy, ale jak była młoda to wyjechała do USA.
Mówiła, że tam czeka na nią świat. Szczerze to nawet nie wie jak wygląda. Czy
ma się spodziewać zapuszczonej, otyłej kobiety, która pachnie hot-dogami? Czy
może pięknej laluni z doskonałym makijażem i drogą sukienką? Spakowała swoje
ubrania. Nie było ich tak dużo. Większość rzeczy leży pod gruzami. Babcia
mówiła, że ciotka nie będzie szczęśliwa, iż musi tu przyjeżdżać, ale ona jej
nie kazała. Z resztą babcia Halinka jest już starsza i chora. Po co miałby się
zajmować nastolatką? Każdy mówi, że
współczuje, ale jak mieli się nią zająć to nagle nie ma nikogo. A to praca, a
to złe warunki, a to choroba. Tysiąc wymówek, ale żadna nie miała żadnego
faktycznego poparcia. Prawda była taka, iż nikt nie chce się opiekować
dziewczyną.
Usłyszała podjeżdżający samochód. Wyszła przez okno i
zobaczyła kobietę, która wysiadała z taksówki. Uśmiechnęła się. To pewnie
ciotka.
Kobieta zbliżyła się do niej. Zmierzyła ją trzeźwym
spojrzeniem i uśmiechnęła się chłodno.
- Witaj.- powiedziała a z jej ust wypadło kilka kółek zrobionych z dymu papierosowego.
Alice zamurowało. Nie tak wyobrażała sobie Izabellę.
Na chudą twarz, białą jak mleko spadały pojedyncze rubinowe
kosmyki włosów. Jej głowę zdobił jasno brązowy kapelusz. W uszach miała
malutkie kolczyki. Usta były pomalowane czerwoną, intensywną szminką i idealnie
kontrastowała z jasną cerą. Jej piersi podkreślała czarna podkoszulka z grubymi
ramiączkami, która kończyła się na krótko przed linią pasa. Spodenki ułożone
idealnie na biodrach, które były tego
samego koloru co bluzka zdobił pasek w
wzór karo i kier. Kozaki na wysokim obcasie miały kolor taki jak kapelusz. Całości
dopełniał długi płaszcz z podwiniętymi rękawami, oczywiście był tego samego
koloru co kapelusz. Płaszcz był rozpięty a we wszystkie kieszenie były
powkładane karty. Alice bardzo spodobał się ubiór ciotki. Z jednej strony wyglądała
poważnie, niedostępnie. Jakby była zimną królową…. a drugiej była pełna gracji,
kobieca i pewna siebie.
- Cześć.- powiedziała pewna podziwu?
Tak pełna podziwu. Przy Izabelli czuła się nieswojo. Nawet
ta jej fioletowa sukienka, w której uważała, że wygląda ładnie i która
podkreśla jej wdzięki zdawała się chować w najdalszy kąt.
- No co tak stoisz?- spytała lekko poirytowana i rzuciła
niedopałek na podwórko.
- Ale…moje ubrania?- chciała już wejść do kuchni, gdy ciotka
uniosła rękę i powiedziała.
- Stop! W Nowym Jorku wszystko na ciebie czeka.
- Na mnie?- zdziwiła się.
- Tak, a czegoś się spodziewała? – spytała z pogardą.- Chodź bo taksówka czeka.
- Dobrze ciociu.
Ruszyły w stronę furtki. Dopiero teraz Alice zauważyła jak
ciotka ma brzuch. Widziała idealnie wyrzeźbiony brzuch i długie
nogi. Normalnie jak jakiś ideał.
- Na dworzec.- rzuciła chłodno. – A więc droga…..
- Alice. – powiedziała szybko.
- A więc droga Alice. Jak wiesz będę się tobą opiekować,
dopóki twoja mama się nie wybudzi.
- Yhm.
Nic lepszego nie przyszło jej do głowy. Czuła się tak jakoś…
dziwnie? Nie to złe określenie. Czuła się…jakby ciotka była jakąś bardzo bliską
jej osobą. Jakby miała z nią wiele wspólnego, lecz z drugiej strony
onieśmielała ją.
- To dobrze.- uśmiechnęła się.- Skręć w prawo. – oznajmiła
kierowcy.- I zatrzymaj się przy sklepie. Chcesz coś?- spytała ciocia otwierając
drzwi żółtego Audi.
- Rogala.- odpowiedziała szybko.
Izabella wyszła i zgrabnym ruchem zamknęła drzwi.
- Proszę.- powiedziała po chwili. – Kupiłam jeszcze krówki.
Lubisz krówki? – spytała.
- Niezbyt. – skierowała swój wzrok na ciotkę.
- Szkoda.- odpakowała jedna i włożyła sobie do buzi.- Są pyszne.
Kto co lubi.- pomyślała szybko.
- A no …kto co lubi.- powiedziała jakby czytała w jej myślach.
Przez chwilę ją zamurowało, lecz później do głowy przyszyła
myśl, iż to tylko zbieg okoliczności. Uśmiechnęła się lekko i patrzyła za szybę
samochodu. Znała to miasto na pamięć. Brudne, brudne i jeszcze raz brudne
ulice, domy, sklepy, mosty... To miasto
niczym nie różniło się od tych złych dzielnic, które zawsze widziała w filmach.
Ciągle jakieś afery, sprzeczki… taka normalna codzienność….tylko, że inna.
Taksówka zatrzymała się. Ciotka wcisnęła facetowi banknot i
zmierzyła go wzrokiem mówiącym ,,Bez napiwku!”. Wysiadła ciągnąc za sobą Alice
i dosyć szybko weszły do pociągu.
- Dlaczego jedziemy pociągiem?- spytała Alice przeglądając
się w małym lusterku.
Musiała pójść do fryzjera. Jej włosy były przetłuszczone i
miały nierówne końcówki.
- Chciałabyś jechać autem po tych drogach, na lotnisko?-
spytała z nutką ironii pisząc esemesy.
-Raczej nie. – posłusznie kiwnęła głową.
Zanim się obejrzała były już na lotnisku a potem w
samolocie. Zostawiała za sobą Polskę i to wszystko co ją łączyło z tym miejscem.
Mama leży w szpitalu, dom jest rozwalony, a brat nie żyje. Nie było już żadnego
poważnego powodu, dla którego miałaby zostać tutaj, zerwać się z miejsca i pobiec przed siebie. Nic ją tu
nie trzymało. Spojrzała na ciotkę. Przemawiała przez nią pewność siebie. Mama
mówiła, iż ciotka była nieśmiała, że zawsze chowała się po kątach. Mówiła, że
była drobna blondynką z głową w chmurach. Była młodszą siostrzyczką, którą mama
Alice mogła się opiekować. Zawsze ciekawska…Mama nie za bardzo chciała
rozmawiać o wyjeździe Izabelli. Mówiła, iż to długa historia. Kiedyś podpytała
się taty. Powiedział jej, że poszło o chłopaka. Podobno był Hindusem o
przenikliwych oczach. Mama się w nim podkochiwała, ale on upatrzył sobie
Izabellę. Tata powiedział jej, że wynikła z tego duża kłótnia. Tak jakby
Izabella była wszystkiemu winna. Spakowała wtedy najpotrzebniejsze rzeczy i
uciekła. Miała niecałe 17 lat. Nie kontaktowała się z nimi, nie pisała, nie
dzwoniła. Tak jakby jej nie było. Mama kiedyś pokazała Alice zdjęcia młodej
Izabelli, na krótko przed wyjazdem. Była wysoką blondynką z włosami, które
sięgały jej dalej niż do pasa. Na twarzy gościł uśmiech. Sprawiała wrażenie
szczęśliwej….
Spojrzała na ciotkę. Teraz też wyglądała ładnie, ale….
Mama mówiła, że kiedyś były do siebie podobne, lecz teraz jest zupełnie
inaczej…
Oparła się o fotel i zamknęła oczy. Znowu słyszała krzyk, znowu opanował ją strach…znowu ta sama scena
była przed jej oczami. Zaczęła płakać. To wszystko przez nią! Wszystko przez
nią! Tylko i wyłącznie przez nią!
- Spokojnie.- poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.-
Spokojnie. – powtórzyła ciotka.
Alice zdawało się, że przez ułamek sekundy widzi w oczach
ciotki tą samą dziewczynę co ze zdjęcia. Ale to chyba było tylko złudzenie.
- Alice co się stało już się nie odstanie. Może teraz dla
ciebie wyda się głupie to co powiem, ale może tak będzie lepiej? Może już jest
lepiej? Każdy kop od życia to taki kop na szczęście.-uśmiechnęła się.
Gdyby nie były w samolocie zaczęła by się z nią kłócić. Jak
ona może twierdzić, że to co się stało
zmieni jej życie na lepsze?! No jak?! Po jej policzkach spłynęło jeszcze kilka
łez. Oparła głowę o szybę. Nigdy nie ucieknie od tego wspomnienia. Nie ważne
ile pokonałaby kilometrów, ile przepłynęłaby mórz, ile zdobyłaby szczytów.
Ilekroć zamknie oczy widzi to dokładnie, jasno i nic tego nie zmieni.
Witam, witam!
Jak widzicie znowu wróciłam do pisania. I tu pojawia się prośba do Was. Ja mam już napisane kilka rozdziałów do przodu, ale jak nie będzie komentarzy to zawieszę znów bloga. Wiem, że to wredne z mojej strony, ale fajnie jest wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny.
Przychodzę do Was z zupełnie inną historią i mam nadzieję, że się spodoba.
Nie rozpisuję się.
Za błędy przepraszam!
Pozdrawiam Digital!
:)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam, ze skomentowałaś.
Dziękuję za taką pochwałę *_*
Pozdrawiam Digital!
Właśnie się zastanawiałam czy zmiana wyglądu bloga ma jakieś głębsze znaczenie, a tu widzę ciotka. Czyżby hazardzistka?
OdpowiedzUsuńNa pewno zapowiada się ciekawie. Alice przeniesie się do zupełnie innego, nie znanego jej do tej pory świata. Ciekawe jak jej się to wszystko spodoba?
Czekam na następny!
Pozdrawiam.
Idziesz w dobrym kierunku z tymi swoimi przypuszczeniami :)
UsuńPozdrawiam Digital!
Ja tu chwilę nie zaglądam-wracam i takie cudo tutaj jest *.* Biedna Alice, tylko... Co ona zrobiła? Izabella jest taka tajemnicza, czuję, że nie jest to ktoś "zwykły" :o
OdpowiedzUsuńZizi♥
Dziękuję *_*
UsuńCzytaj dalej a się dowiesz.
Pozdrawiam Digital!
Mieszkała w Polsce, a miała na imię Alice?
OdpowiedzUsuńCiekawe,co to za wspomnienia. Musiała spowodować jakieś zniszczenie, skoro dom jest zawalony.
Dziwna ta ciotka.
Alone
No różne są imiona......
UsuńPozdrawiam Digital!
Super historia. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńPozdrawiam Digital!
29 years old Administrative Officer Salmon Hucks, hailing from Windsor enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Graffiti. Took a trip to Major Town Houses of the Architect Victor Horta (Brussels) and drives a Ford GT40 Roadster. odniesienie
OdpowiedzUsuń