OS II MIEJSCE

> Autorka: Lilly xD
> Para: Naxi
> Tytuł: Lajf is brutal, full of zasadzkas and santajms kopas w dupas, bat są chwile for których warto lajf...
> Narracja: Pierwszoosobowa (głównie)
> Miejsce akcji: Argentyna - Buenos Aires, Włochy - Rzym
> Czas akcji: Teraźniejszość
                           **     **     **
*Mogliśmy przeżyć to jutro. Możemy zrobić coś wczoraj. Lecz nie dziś. Bo dziś jest święte. Wczoraj jest legendą, jutro tajemnicą, a dzisiaj jest darem losu...
*
Nazywam się Natalia Navarro. Mam 26 lat. Jestem matką 6-letniej Alby. Jest bardzo mądrą dziewczynką. Czasami jest mądrzejsza ode mnie. Kiedyś zapytała mnie, dlaczego wszystkie dzieci mają tatusia, a ona nie. Nie odpowiedziałam jej. Stchórzyłam. Najzwyklej stchórzyłam. Nie nawidzę o nim mówić. Za bardzo mnie to kosztuje.
*Możesz wierzyć w co tylko chcesz. We wróżki, krasnoludki, trolle, wampiry, wilkolaki, itp. Tylko nie w ludzi. Nie warto*
- Mamo?
- Tak, słoneczko?
- Pamiętasz jak kiedyś zapytałam o tatusia?
- Mhm...
- To już znalazłam odpowiedź. Tatuś i mamusia Candelarii się rozwodzą. Cande wytłumaczyła mi, że teraz będzie mieszkać tylko z tatusiem, bo on i jej mama stwierdzili, że się nie kochają. Teraz płacze, bo bardzo kocha swoją mamę i nie chce jej opuszczać. U nas było podobnie, prawda?
*Pies ma mózg 2-latka. Jednak czasem jest mądrzejszy od niektórych idiotów, którzy poznają świat przez swoje okrutne zachowanie...*
Nie wiedziałam, że kiedyś to zrozumie, bez moich słów. Myślałam, że Maxi nigdy nie powróci do moich snów. Niestety, następnej nocy nie mogłam zasnąć. Wyobrażałam sobie, że leży tuż obok i tuli, jak przytulankę. To był tylko chory sen, z którego nie chciałam się obudzić. Następnego dnia, przeszłam się z Albą na spacer.
*Zamaiast karać ludzi za błędy, pokaż im inną drogę postrzegania prawdy...*
- Mamo, co to znaczy kochać?
- Widzisz tamtych starszych ludzi na ławce? Trzymają się za ręce i patrzą na przechodniów. Są szczęśliwi. Widzisz tą dziewczynę z pieskiem? Ona się cieszy z tego, że może do niego mówić, a on, że nie zostawiła go pod drzewem w lesie. Oni wszyscy się kochają. Ale... widzisz to dziecko, które tam leży i płacze? Jego nikt nie kocha. Jest samotne. Nie ma się z czego cieszyć. Nie ma powodów do radości.
- To chodźmy po niego!
*Dziecko zmienia nasze życie. Każde kolejne to coraz więcej szczęścia, ale też kłopotów...*
Przy wózku była kartka o treści: "Nie stać mnie na niego. Facundo nie może zostać bez domu... O uczciwego 'znalazcę' proszę o opiekę nad moim synkiem... Nie musi dowiedzieć się o swojej przeszłości. Ważne, aby był szczęśliwy...". Zrobiło mi się żal Facunda i jego matki... Albo ojca... Tak czy inaczej wzięłam wózek i zajęłam się małym. Albi pokochała go jak rodzonego brata. On nie był nam dłużny. Byliśmy prawdziwą rodziną...
*Wczoraj miłość mojego życia, dziś właściwie nie wiem kto...*
- Alba! Facu! Chodźcie na dwór!
- A gdzie jemy?
- W KFC.
- Ok!
- Tylko się nie zgubcie!
- Dobrze mamo!
*Nigdy nie waż się mówić, co mam robić. Pozwól, że sama o tym zdecyduję...*
# W KFC, przy kasie #
- Dzień dobry, poproszę...
- Tak..?
*Ci, których tak bardzo znienawidziliśmy zawsze wracają do naszego życia...*
Nie mogłam uwierzyć. Po prostu mnie zatkało! To było niemożliwe. Znowu mój świat się zawalił. Będę musiała żyć w świadomości, że on tu jest. Wrócił do Buenos i będę go spotykać na ulicy. Jeszcze przyjdzie do naszego domu... Nie mogłam na to pozwolić. Nie po tym co nam zrobił. Nie po tym co mi zrobił.
*Ten kto odszedł, ale wrócił, już zawsze będzie odchodził...*
- Ma-ma-ma-maxi?
- Natalia...? Cześć...
- Odejdź! Czemu przyjechałeś?! Po co?! Chciałeś mnie wkurwić, czy co?! Po to?! Jesteś gnojem! Zwyczajnym gnojem!!!!!!
- NATALIA!!!! NATY!!!! PROSZĘ CIĘ!!!! NIE CHCĘ CIĘ ST...
*Daj komuś drugą szansę. Może ty też będziesz kiedyś jej potrzebować...*
Pobiegłam po dzieci, a następnie do domu. Kazałam im się szybko spakować. Nie chciałam zostać w Buenos Aires. Nie mogłam. Musiałam szybko wyjechać. Kupiłam trzy bilety na samolot do Włoch. Odwiedzę moich przyjaciół - Francescę i Federico. To rodzeństwo ma tak duży dom, że na pewno nas przyjmą.
*Każdy na ciężko i każdy ma problemy. Tylko, że jedni umieją sobie z nimi poradzić, a drudzy - nie...*
- Natalia!
- Fran! Fede! Cześć, kochani!
- Dzień dobry...
- Hej! A wy jak się nazywacie?
- Ja jestem Alba, a to mój brat Facu.
- Cześć! Chodźcie, pobawcie się z wujkiem Federico, dobrze?
- Taaaaaak!
- Jak tam, Nata?
- Maxi... On... WRÓCIŁ!!!!!
*Nie rozumiem ludzi, którzy sami ze mnie zrezygnowali, odepchnęli, zerwali kontakty, a później wracają zdziwieni, że już na nich nie czekam...*
Fran i Fede przygarnęli nas do siebie. Dostaliśmy pokoje, łazienki... Ale ja cały czas myślę o Maximiliano. Zrobił mi i Albusi świństwo, dobrze o tym wiem, ale... Coraz bardziej mnie ciągnie do BA. Mam przeczucie, że kiedy się położę, zdecydjuję, że wrócę do Argentyny i mu wybaczę. Przerażam się sama siebie. Zaczynam zmieniać zdanie co 5 minut! Już nawet pół walizki spakowałam! Francesca rozmawia ze mną, żeby mi pomóc, ale... Ja nie potrafię już tu zostać!
*Ludzie mają dwa oblicza - dobro i zło, przeszłość i przyszłość. Jeśli kogoś kochasz, to musisz zaakceptować oba...*
- Alba! Facundo! Wracamy do domu!
- Ale dlaczego? Ciocia Francesca robiła mi właśnie warkocza!
- A mi wujek Fede pokazał kolekcję hot wheels'ów!
- Niestety, zaraz nam odleci samolot. Zawołam ciocię i wuja, a oni pomogą wam się spakować, dobrze?
- Ok!
*Nie mów Bogu, że nasz wielki problem. Powiedz problemowi, że masz wielkiego Boga...*
Fran nie protestowała przed naszym wyjazdem. Postanowiła, że nie będzie się wtrącać. A teraz przechadzam się po naszym parku. Dzieci zawiozłam do Camili, mojej koleżanki z pracy. Sama nie ma dzieci, więc chętnie je przyjęła. Po chwili usłuszałam swoje imię.
*Uwierz mi. Nie ma rzeczy niemożliwych. Są jedynie takie, których jeszcze nie potrafimy...*
- Natalia! Nata! Stój!
- Czego chcesz?!
- Pogadać.
- Właśnie rozmawiamy!
- Tak właściwie, to ty mnie teraz opierdalasz, a ja próbuję...
- ZNOWU MI DOKOPAĆ?! NIE DZIĘKUJĘ! DOŚĆ SIĘ NACIERPIAŁAM PRZEZ CIEBIE!
- Chodziło mi o to, że próbuję cię przeprosić.
- EJ, MOŻE NIE TAK... Czekaj, co?
- No to. Zrozumiałem, że to ciebie najbardziej kocham.
- Wykiwała cię, co?
- Nie! Ja naprawdę cię kocham!
*To, że ludzie czasem nie dogadują się ze sobą, nie oznacza, że im na sobie nie zależy...*
Cała od łez... wtuliłam się w niego. Może i znowu będę cierpieć, ale potrzebowałam tego ciepła. Czuję się znowu tak dziwnie bezpieczna. Nie chciałam, żeby znowu odchodził.
*Nie patrz w przeszłość, bo potkniesz się o teraźniejszość i zniszczysz sobie przyszłość...*
/Pewnego dnia, młoda para przechodziła przez słoneczny park razem ze swoją córką. Nie byli małżeństwem, ale nie mieli serca wyrzucać dziecka. Przynajmniej, ona nie miała.
- Słuchaj, Natalia. Nie możemy być razem. Poznałem inną i z nią będzie mi lepiej. Jadę do Polski, więc nie spotkamy się więcej. Nie dzwoń, nie pisz, zapomnij! A poza tym... Nic nas nie łączy, oprócz Alby. Będę płacił alimenty, a kontaktować będziemy się tylko w sprawie pieniędzy. Nara, Navarro!
Przeżywała. Została samotną matką. Jednak nie mogła się poddać. Zapewniała córce wszystko, czego potrzebowała. Na duchu podtrzymywała ją tylko myśl, że nie odszedł bez słowa. I że alimenty płacił. Wyżaliła się koleżance z pracy, z którą miała jedyny kontakt i kuzynce - Lenie. Maxi pewnego dnia przysłał jej zdjęcie. Swoje i Matildy, czyli jego nowej dziewczyny. Zrobił to, żeby ją dobić./
*Przyzwyczaj się do rąk, do ust, oczu i pleców - ale tylko do tych, które cię chcą...*
- Nie chcę, żebyś odchodził. Chcę cię mieć przy sobie!
- Ja też Nata. Mogę zobaczyć Albisię?
- Oczywiście. Aha! Kiedyś, w parku, znalazłam opuszczony wózek z dzieckiem. Przygarnęłam go, więc mam jeszcze "synka", Facundo. Dogadują się z Albą.
- To dobrze... Ile mała ma lat?
- W tym roku 16, a Facu niedawno skończył 10.
- Kocham cię, Nata.
- Na pewno?
- Na 2000000000 %
- Ja ciebie też...
*Lajf is brutal and ful of zasadzkas, and samtajms kopas w dupas, but są chwile for których warto lajf*
Przyszłam do domu razem z Maxim. Szczerze? Bałam się reakcji dzieci. Szczególnie Alby. Jednak moje obawy były niepotzrebne. Całą historię przyjęli jak normalny dzień. Rozumieją, że, jak to mówią 'Lajf is brutal'. A dziś... Jaki dziś dzień? 25.09.2016r. Stoję w swojej garderobie, przed lustrem, w pięknej białej sukni. W okół mnie "skaczą" Fran, Cami i Ludmi. Alba tylko przygląda mi się siedząc na krześle. Tak. Dziś mój ślub z Maxim. Minęły dwa lata od naszego spotkania, po powrocie z Włoch. Alba miesiąc temu skończyła 18 lat. Za rok ma maturę. Facundo miał 12 urodziny pół roku temu. Boję się. A właściwie...? Nie! Nie boję się! Gdyby Maximiliano mnie nie kochał, nie oświadczałby mi się, prawda? Matilda podobno siedzi w kościele i pomaga w strojeniu. Nie wiem dlaczego.
*Nigdy nie trać cierpliwości - to ostatni klucz, który otwiera drzwi...*
- Tak!
- Tak!
- Możesz pocałować swoją żonę!
- Woooooo!
- Wszystkiego naj na nowej drodze życia,  kochana!!!!
- Stu latek razem!
- Dziękujemy!
- Hej... Jestem Matilda...
- Cześć... Ty byłaś z...
- Tak! Ale żałuję! Ja po prostu... Znienawidziłam cię ze szkoły! Pamiętasz mnie...?
- Ty... ty byłaś ta od przekonania Leona do powrotu do szkoły? I ty nie lubiłaś słuchać muzyki ze studia. Przynajmniej kiedy zaczynaliśmy śpiewać, to ty...
- Nie wracajmy do tego, dobrze? Ja tylko chce wam życzyć wszystkiego najlepszego. I mam nadzieję, że mi chociaż trochę wybaczycie...
- Oczywiście!
*Stoję na dachu bloku, jakby na świata szczycie. Tylko nie mogę skoczyć - czuję, że kocham życie...*
Od czasu ślubu minęły trzy miesiące. Zaczęłam się spotykać z ludźmi czego nie robiłam od wyjazdu Ponte. To już także moje nazwisko. Matilda okazała się nie być taka zła. Lubię ją. Więc wszyscy są już szczęśliwi. Nawet Alba ma chłopaka! Ma na imię Xabiani i pasuje do Alby.
*Znajdź coś, co sprawia, że jesteś szczęśliwy. I nie pozwól zabrać tego od siebie...*

Komentarze

Popularne posty