Rozdział I - Każdy koniec jest początkiem czegoś co się skończy.
Wziął głęboki oddech i szedł przed siebie.
- Już jestem. -powiedział monotonnym głosem łapiąc za klamkę od drzwi.
Położył buty w na końcu wielkiego korytarza i wszedł do kuchni.
- Co tak długo? - spytała kobieta energicznie mieszając drewniana łyżką w garnku.
- Pani mnie zagadała. - skłamał.
Co niby miał by jej powiedzieć? Poszedłem popełnić samobójstwo, ale stchórzyłem? To nawet w jego myślach brzmi idiotycznie. Uśmiechnął się cierpko i nalał do szklanki soku malinowego.
- Teraz coraz częściej zatrzymują cię w tej szkole. Nie rozumiem. - kiwnęła głową z zakłopotaniem.
- Mamo...
Zawahał się.
Do czego to doszło, iż musi okłamywać własną mamę? Zawsze był z nią szczery. Była mu bardzo bliska. Jego tata zmarł, gdy on miał zaledwie cztery lata.... Pamiętał jak dawał mamie laurki na dzień taty, jak go uczyła jeździć na rowerze bądź motorze. To ona zastąpiła mu brakującą osobę. A teraz?
Czuje się jakby sam pluł sobie w twarz. Jakby w jednej chwili wyparł się tych wszystkich szczęśliwych, wypełnionych uśmiechem chwil.
Przełknął ślinę. Nie pierwszy raz tak robi. Uśmiechnął się dwuznacznie i powiedział.
- Jest koniec roku, a nauczyciele...no wiesz jak zawsze chcą wiedzieć, czy piszę sie na jakieś konkursy itp.
Skończył wypowiedź i poczuł, że coś w jego wnętrzu go tak bardzo gryzie, że...
Pocałował mamę w policzek i pobiegł do swojego pokoju.
Płakał.
Wiedział, że stacza się na samo dno, że nikt nie może go przed tym powstrzymać, bo on sam wszystko jeszcze bardziej utrudnia. Otworzył usta pozwalając, by słona ciecz wypełniła jego jamę ustną.
Rozejrzał się ocierając rękawem bluzki mokre oczy.
Czarny.
Wszędzie był czarny. Czarne ściany, czarne meble, czarne żaluzje, czarne łóżko i czarne ubranie.
Wszystko w tym pokoju było czarne. Na regałach nie było żadnych książek czy figurek. Było pusto.
Nie przeszkadzało mu to jednak. Lubił ten kolor, a raczej kochał. Dawał mu dziwne ukojenie. Takie jakiego nie dawała nawet najszczersza rozmowa z przyjacielem....
- Obiad!
Spojrzał w kierunku drzwi. Stała w nich mama z wesołym wyrazem twarzy.
- Tak, idę. - odpowiedział ponownie kładąc twarz w poduszki.
Niechętnie zwlekł się z łóżka. Znowu będą tam siedzieć. Znowu będą się śmiać, opowiadać żarciki i dokładać kartofelki z półmiska na duży zielony talerz. Wszystko tak samo....A tak naprawdę nie! Siedzą sobie, piją kompocik, ale...miejsca przy stole nie są zapełnione. A kiedyś były. Teraz każdy je i śmieje się z dennych żarcików. A kiedyś było inaczej.
Z reguły zawsze jest inaczej...
- Nie smakuje ci? - spytał otyły mężczyzna nakładając sobie drugą porcję.
- Smakuje. - odpowiedział bez przekonania.
- Jakby ci smakowało to byś tak nie mieszał tym widelcem. Zaraz zrobisz z tego papkę. - skarcił go.
Posłusznie przestał wykonywać wcześniejszą czynność i zmuszał się do zjedzenia czegokolwiek.
Niby lubił Edka, ale...Ale coś go w nim wkurzało. Może to było to chore przekonanie, że nie zastąpi mu taty? Chyba właśnie tego się bał. Edek mieszka z nimi już od pięciu lat i jest jego ojczymem. Dogadują się, lecz zawsze ma taka nieufność do niego. Nie wie dlaczego. Edek wprawdzie nic mu nie zrobił, ale....
- Dziękuję. - powiedział odstawiając prawie pełny talerz.
- Przemieniasz się nam w niejadka. - zażartował mężczyzna drapiąc się po brodzie.
- Może. - mówił patrząc się tępo w szklankę zapełnioną cieczą.
- No nie wiem czy ja chce mieć tutaj takiego niejadka. - ponownie się zaśmiał i włożył do buzi duży widelec pełny fasoli.
- Postaram się nim nie być. - próbował się uśmiechnąć. - Mamo, co na deser? - spytał zmieniając temat.
Lubił desery, a raczej przygotowania do nich. Uwielbiał, jak wszyscy biegali po kuchni i rozsypywali mąkę. Jak uczyli się rozbijać jajka...
Teraz tak nie ma. Mama sama gotuje, a on jedynie z uwagą obserwuje każdy jej ruch.
- Jest ciepło...może lody? - spytała składając na jedną kupkę brudne talerze.
- To ja mogę pójść. - wypowiedział te słowa i wyszedł, zanim kobieta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
Potrzebował wyjścia z tego domu. Takiego wytchnienia...
Szedł w stronę małego sklepiku. Często tu chodził po sok malinowy....
Rozejrzał się. Wszyscy się śmiali i o czymś zawzięcie rozmawiali, tylko on na twarzy miał niezadowolenie i smutek. Rozejrzał się.
Słońce lekko zachodziło i malowało piękny krajobraz. Kwiaty nachylały swoje główki do ziemi jakby oddając jej pokłon. Wszystko takie idealne, lecz dla niego nie. Słońce zachodziło ustępując czarnej złej nocy, a kwiaty były wyczerpane ciągłą suszą. On widział wszystko w złych barwach. A może chcę być inny niż dotąd? - przemknęło mu przez myśl. NIE, NIE NIE. To nie wchodzi w grę. Podniósł wzrok. W oddali widział już niebieski sklep z dużym szyldem. Przyspieszył kroku i...
Poczuł, że ktoś na niego wpada. Z obojętną miną spojrzał na tą osobę.
Była to dziewczyna o szarych oczach i włosach koloru mlecznej czekolady, sięgających jej do ramion. Ubrana była w różowy dres i białe trampki.
- Przepraszam. - powiedziała szybko widząc na podkoszulku chłopaka wielką plamę od lodów bakaliowych.
W pierwszej chwili nie wiedział o co chodzi. Był lekko zdezorientowany. Dopiero po kilku sekundach wszystko zrozumiał.
Próbował się uśmiechnąć by załagodzić sytuację, ale sądząc po wyrazie twarzy dziewczyny nie udało się mu to.
- Nie gniewasz się? - spytała szukając zawzięcie w kieszeni chusteczek.
- Nie. - odpowiedział cicho.
- To dobrze. Mogę od ciebie wziąć tą koszulkę i wyprać. - zaproponowała, nieprzestając szukać chusteczek.
Chłopa zdziwił się. Myślał, że dziewczyny noszą takie rzeczy tylko i wyłącznie w torebkach, albo w cale ich nie noszą. Wyjmowała z nich wszystko. Stare foliówki, popsute długopisy, papierki od cukierków i wiele innych rzeczy.
- Kosz na śmieci nie istnieje?- zapytał, ale od razu pożałował tego co powiedział.
Wydało mu się niegrzeczne z jego strony, że tak skarcił nowo poznaną osobę.
Dziewczyna zaśmiała się i uśmiechnęła się szeroko.
- Istnieją, ale mi się nie chce do nich chodzić. Po za tym jak jesteś na jakiś nudnych imieninach u cioci, której wcale nie znasz to masz co robić. - skończyła i po chwili oznajmiła. - Niestety nie mam chusteczek.
- Nic się nie stało. - odpowiedział drapiąc się po głowie.
Był zdziwiony skąd w takiej osobie tyle pozytywnej energii.
- No to nie gniewaj się na mnie i cześć. - pomachała mu ręką przed nosem i pobiegła w stronę parku.
Lekko się uśmiechnął. Życie zaskakuje....
-Proszę. - powiedział kładąc litrowe opakowanie lodów bakaliowych na stół.
- Dziękujemy. - odpowiedziała kobieta wyjmując talerzyki. - Paweł bo my... z Edkiem myśleliśmy,-mówiła z lekkim zakłopotaniem.- iż możemy Cię zapisać na kolonię. Wiesz poznasz nowe osoby, nowych ludzi. Może się trochę zmienisz...
Westchnął ciężko. W cale nie uśmiechało mu się jechać na tą kolonię, ale...Mama to dla niego priorytet i nie chce jej zasmucać.
- Możesz mnie zapisać. - odpowiedział i zaczął jeść lody z obojętną miną.
- Paweł?- spytała Mirka- Dlaczego kupiłeś lody bakaliowe? Przecież ich nie lubisz.
- Tylko takie były w sklepie. - ponownie skłamał i odłożył pusty już talerzyk do zlewu.
Proszę bardzo!
Tak oto prezentuje się rozdział I.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Rozdziały będę starała dodawać się regularnie, ale nic nie obiecuję, ponieważ muszę się przygotowywać do zawodów i robię projekt z niemieckiego, do tego zbliża się koniec roku... Ogólnie mam dużo pracy i nie wiem czy się wyrobię z pisaniem. Proszę o zrozumienie.
Wiem, że rozdział nudy bo się w nim nic nie dzieje, ale pierwsze rozdziały zawsze takie są.
Moja mama, powiedziała, że za smutno zaczęłam tą historię, ale..sama nie wiem. A Wy jak myślicie?
Za błędy bądź powtórzenia przepraszam.
Czekam na Wasze komentarze.
Dobra kończę i idę sadzić kwiatki. :)
Pozdrawiam Digital!
Moje :>
OdpowiedzUsuńCudny.
UsuńDziękuję :)
UsuńPozdrawiam Digital!
Według mnie nie zaczęłaś tej historii zbyt smutno, jest dobrze.
OdpowiedzUsuńRozdział nie jest nudny, niby nic się nie dzieje, ale mamy możliwość poznać nieco głównego bohatera. Dowiadujemy się jak żyje na co dzień przy okazji też wiemy, że "kiedyś" było lepiej.
Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg!
Pozdrawiam.
To dobrze, że rozdział Ci się spodobał.
UsuńBardzo dziękuję za Twoją opinię.
Pozdrawiam Digital!
Wrócę kochana :*
Usuń<333
OdpowiedzUsuńTo prawda. Smutno zaczęłaś tą historie, ale tak ma być! Bardzo cudny (haha, moje słownictwo jest dziwne :D) rozdział ♥ Ech, NIEMIECKI... Okropny język, mam dwa razy w tygodniu, a niedługo będę się musiała posługiwać nim na codzień... ;-; Czy mi się wydaje, czy ta dziewczyn, która na niego wypadła zmieni jego życie??? :) Fajnie by było. Historia boska, rozdział zajebisty i ty najlepsza ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNi♥
*_* Jeszcze popadnę w samozachwyt XD
UsuńJaka ty jesteś przewidująca :) ...
Ja tam będę miała 4 razy razy w tygodniu i nie narzekam. Ale fakt, jest trudny.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Digital!
Jak miło przeczytać nowy rozdział u ciebie! Cudeńko!!! ❤️❤️❤️❤️ Paweł poznał dziewczynę…Ach! Będzie co czytać! ;***
OdpowiedzUsuńI ten obóz…czuję, że znowu się spotkają! ;)
Co do czasu to też mam go niewiele! I całkowicie się z tobą zgadzam. W szkole męczą, ostatnie sprawdziany i wkrótce wystawianie ocen! Mam nadzieję, że mimo to będziesz dodawać regularnie (bo to opowiadanie jest rewelacyjne) !!!
Pozdrawiam (ciebie i M&M :D)
Szalona Blondynka <3
Dziękuję za pozdrowienia ^_^
Usuńi za komentarz również dziękuję.
Mam do ciebie małe pytanko: czy mogłabyś przedłużyć termin konkursu o kilka dni?
Pozdrawiam Digital i M&M!
Jasne …wyniki będą 1.06 dlatego prace możesz przysłać nawet 31.05 ;)
UsuńSB
Wrócę kotek!
OdpowiedzUsuńOmg rozdział cudowny skąd ty bieżesz takie pomysły. Chyba cię zatrudnie u siebie do pomocy w pisaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ★KasiA★
Dziękuję :)
UsuńOdpowiadając na Twoje pytanie:
Gdybym wiedziała to bym Ci powiedziała.
Jak chcesz to zatrudniaj droga wolna *_*
Pozdrawiam Digital!