OS z okazji miesiąca bloga.
Zimno. Za oknem padał rzęsisty deszcz. Przysłaniał wszystko
dookoła. Spojrzała w dół. Wokół niej była już duża kałuża, ale nie
przezroczystej cieczy. Podniosła głowę do góry z trudem powstrzymując łzy.
Życie jest podłe. Tak to właściwe określenie. Jednego dnia jesteś szczęśliwy, chcesz przepłynąć ocean, podbić
najwyższe szczyty gór, a drugiego…Drugiego stoisz właśnie tutaj z rozmazanym
makijażem i kompletnie zrytą psychiką. Dziewczyna zamyka oczy i pozwala by
kilka łez wytoczyło kilkanaście białych ścieżek na jej twarzy. Delikatnie upada
na mokrą posadzkę. Stara sobie
przypomnieć ostatnie dni. Te, które popsuły jej wszystko…
Było ciepło. Słońce
sprawiło iż jej sukienka zdążyła się już szczelnie przylepić do jej ciała.
Weszła do toalety i poprawiła sobie makijaż. Lekko się uśmiechnęła.
- To Twój wielki dzień
Lilly. – powiedziała sama do siebie.
Włosy miała upięte w
małego koka, a na sobie miała idealnie dopasowaną jasnoszarą sukienkę do połowy
ud. Wyszła z pomieszczenia a jej obcasy lekko stukały o tanie płytki.
Dziewczyna ponownie zapłakała i położyła głowę do wielkiej
kałuży. Nie przejmowała się, że rozmazał się jej makijaż, nie przejmowała się w
ogóle niczym. Po co żyjemy? Co nam to daje? Całe życie starasz się być kimś, a
kiedy przychodzi co do czego i tak się staczasz. Ludzie mówią iż trzeba mieć
silny charakter, silna wolę, ale czy jest ktoś, choć jedna osoba, która by
się po tym podniosła? Może…
- Widziałaś? –
momentalnie odwróciła się w kierunku źródła dźwięku.
- Michael. –
powiedziała prawie bezgłośnie i podeszła do chłopaka. – Tak. – odpowiedziała z
wielkim uśmiechem.
- To dobrze. –
powiedział krzyżując ręce na piersiach.
- Długo Cię nie
widziałam. – stwierdziła bawiąc się rąbkiem swojej sukienki.
- Świat jest mały. –
skwitował i przytulił ją.
- To co może kawa? –
spytała patrząc przed siebie.
- O osiemnastej w tej
nowej cukierni.
- Nic się nie
zmieniłeś. – zaśmiała się i dała mu buziaka w policzek.
- Ideałów się nie
zmienia. – powiedział i odszedł.
No właśnie po co go spotkała?! Po co?! Oparła się o drewniany płot. Pachniało
stęchlizną. I tak się czuła. No prawie… Czuła się niepotrzebna. Na co dzień musiała być wścibska, dociekliwa
i uparta a teraz? Siedzi i płacze, płacze, płacze i zastanawia się nad swoim
losem.
- Lilly! – usłyszała
piskliwy głos swojej przyjaciółki. – Przeprowadzisz kolejny wywiad!-
powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach.
- I co? – zapytała
pijąc mocna czarną kawę.
Codziennie robiła
wywiady. Dzień w dzień. Nie było to dla niej nowością. Wywiad jak wywiad.
Spojrzała na Emmę. Niby przyjaciółki, a jednak…. Emma była jej szefową.
Rozkazywała jej, występowała w telewizji, a ona? A ona była niezauważalna. Taka
mała szara myszka.
- A z kim? – zadała
kolejne pytanie.
- Niespodzianka! –
wrzasnęła jej do ucha i uśmiechnęła się bardzo szeroko. – Dowiesz się w swoim
czasie. Bądź jutro o piętnastej pod biurem. – powiedziała i wzięła jej
ciastko z kremem.
- Ej! A Twoja dieta? –
spytała widząc jak jej ciastko ląduje w buzi koleżanki.
- Czepiasz się. –
posłała jej zabawne spojrzenie i odeszła.
Wiatr wiał jej prosto w twarz, osuszając ciecz z jej
twarzy. Nie miała siły na delikatny
uśmiech. Była wyczerpana. Spojrzała przed siebie. Kiedyś ta okolica była
najbliższa jej sercu, a teraz? Wszyscy są podejrzani. Wszyscy.
Wychodziła właśnie ze
swojego domu i szła na spotkanie. Myślała o wczorajszym spotkaniu z Michaelem.
To prawda iż jest taki sam jak kiedyś. Może coś z tego wyjdzie? Nie to
niemożliwe! A może… Całą drogę myślała o swoim starym przyjacielu. Gdy nagle
otrzymała telefon. Momentalnie łzy napłynęły jej do oczu. To niemożliwe. NIEMOŻLIWE!
Szybko zdjęła szpilki i pobiegła w
przeciwnym kierunku.
Ponownie kilka łez spłynęło po jej policzkach. Samo
wspomnienie o tym było bolesne. Oparła głowę o płot. Musi być silna, ale czy
potrafi?
Siedziała przy
szpitalnym łóżku i trzymała za rękę Davida. Jeśli odejdzie to zrozumie. Tylko
niech jej nie trzyma w niepewności. Spojrzała na te wszystkie rurki, które były
podoczepiane do niego. Był jej jedynym przyjacielem. Wychowali się razem w domu
dziecka, był dla niej jak brat. Gdyby nie ten cholerny wypadek. Lekarz
powiedział jej iż lepiej będzie gdy go odłączą. Czy ona tego chce? Nie, ale wie
iż dla niego będzie lepiej. Ostatni raz złapała go za rękę i poszła do lekarza.
- Przepraszam. –
powiedziała pukając do białych drzwi.
Pucołowaty mężczyzna
uśmiechnął się szeroko na jej widok i zaprosił ruchem ręki.
- Podjęłam decyzję. –
powiedziała siadając na dużym fotelu. – Możecie go odłączyć. – po jej twarzy
spłynęła jedna łza. – Ale nie chcę być przy tym. – dodała szybko.
- Rozumiem pani ból.
Czy David miał jakąś rodzinę?
- Nie. – odpowiedziała
wstając.
- To dla niego
najlepsze wyjście. – dodał czyszcząc okulary.
- Wiem. – powiedziała
powstrzymując się od płaczu. – Do widzenia.
- Do widzenia. –
odpowiedział.
Ta strata wiele ją kosztowała i…
- Emma. – złapała ja
za rękę i kazała siadać na fotelu.
- Tak. – spytała
patrząc jej w oczy.
- Chcę pogadać.
- No dobrze. –
powiedziała zakładając nogę za nogę i uśmiechnęła się pokazując idealny szereg
białych zębów. – Mów.
- Dzisiaj odłączyli
Davida. – wypowiedziała te słowa a jej oczy zaszkliły się momentalnie.
- Spokojnie kiedyś to
musiało nastąpić.
- Wiem. –
odpowiedziała pociągając nosem.
- Kiedy pogrzeb? –
spytała a jej uśmiech zszedł bezpowrotnie.
- W środę. Mogę Cię o
coś prosić?
- Tak. Oczywiście. –
odpowiedziała przytulając ją.
- Nie chcę dziś iść na
dzisiejsze spotkanie.
- Dobrze. Przełożę je.
- Dziękuję. –
powiedziała.
- Pamiętaj nie jesteś
sama.
- Pamiętam. –
odpowiedziała i wyszła.
Spojrzała na przedmiot, który trzymała w ręku. Wyrzuciła go.
Nie będzie jej już potrzebny.
Westchnęła ciężko.
Minęło już kilka dni od śmierci Davida… Idzie teraz na spotkanie z tą
niespodzianką Emmy. Nagle poczuła jak na kogoś wpada.
- Głupi jesteś?!-
wrzasnęła tak, że kilka osób popatrzyło w jej stronę.
- Nie. – odpowiedział
zdezorientowany chłopak.
- Tak na pewno! –
powiedziała zdenerwowana. – W czym ja teraz pójdę?! Czy…-w tym momencie
przerwała.
Ten chłopak wyglądał
jak David. Identyczny uśmiech, rozczochrane włosy i te zielone oczy.
Po jej twarzy spłynęła
pojedyncza łza.
- Przepraszam. –
powiedział. – Możesz wziąć moje buty. – pokazał na swoje pantofle. – Bo ze
złamanym obcasem daleko nie zajdziesz…
- Masz. – wręczyła mu
białe buty.
- Trochę grzeczniej. –
poprawił ją i zaczął się śmiać.
- To cię śmieszy? TO
CIĘ ŚMIESZY?! – powiedziała wściekła i
rozpłakała się.
Nie dość, że jej
przyjaciel zmarł kilka dni temu, to teraz stoi przed nią jego identyczna kopia,
która na dodatek jest bezczelna!
- Przepraszam. –
powiedział i przytulił ją.
- Masz naprawić moje
szpilki! – warknęła i poszła dalej.
Jak to jest możliwe?!
Przecież on nie żyje!
Zobaczyła jak ktoś do niej podbiega i coś woła.
Siedziała na ławce i
płakała. Zrobiła z siebie idiotkę. W tych pantoflach i rozmazanym makijażu…
Szkoda gadać! Najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt jej nie pocieszył,
nikt jej nie obronił! Ani Michael, ani Emma. Teraz nie ma nikogo. Nikomu komu
mogła by się wyżalić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jej przyjaciółka
śmiała się jej prosto w twarz!
- Nie płacz.
Poczuła jak ktoś
szturchnął ją w bok.
- Łatwo powiedzieć,
trudniej wykonać. – zaczęła jeszcze głośniej płakać.
- No weź. – przytulił
ją. – Jestem Aleksander.
- Miło mi. Lilly. –
powiedziała jeszcze bardziej się w niego wtulając. – Masz pantofle.
- Mocno je
zarysowałaś. – zaśmiał się.
- Weź. Były o cztery
rozmiary za duże. – lekko się uśmiechnęła.
- Przepraszam, że mam
za dużą nogę. – ukłonił się przed nią.
- Nie ma za co.
To jednak prawda, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. To dlaczego teraz płacze? Dlaczego
tutaj siedzi i uważa iż jej życie jest do dupy?
Kilka dni później wszyscy się od niej osunęli. Straciła pracę,
przyjaciół. Tylko Aleksander do niej przychodził. To może dla niego wstanie?
Może dla niego postara się dalej żyć? To jej przyjaciel.
Ktoś złapał ją za
rękę i podniósł do góry.
- Nie możesz mi tego zrobić. – powiedział Olek.
Zignorowała jego słowa i zamknęła powieki. Wszystko się
psuje. Najpierw śmierć Davida, później wywalenie z domu….
Jak zawsze się
spóźniła. Autobus przejechał jej przed nosem. Od kilku dni nic ją nie
obchodziło… Westchnęła ciężko. Musi iść boso. Zdjęła swoje szpilki i ruszyła
zatłoczoną ulicą. Ludzie gapili się na nią jak na idiotkę. Nie przejmowała się
tym. Żyła z myślą, że po to się urodziła by być inna. Zawsze była inna.
Podniosła głowę do góry. Zobaczyła nieładny blok. No tak przy swoich zarobkach
nie mogła sobie na nic innego pozwolić. Ale życie jest zbyt krótkie, żeby się
nad nim użalać. Weszła na klatkę schodową, jak zawsze pachniało tam piwem i
krochmalem. Dziwne połączenie, prawda? Niezdarnie weszła po schodach. Słońce z
wielkim trudem przebijało się przez wielkie szyby i rzucało niemiły cień na
jasne ściany. Jej obcasy lekko stukały o tanią posadzkę. Rozejrzała się. Była
sama w pomieszczeniu. Słychać było dokładnie każdy jej ruch, oddech. Wyjęła z
torby klucze i próbowała otworzyć drzwi…
Klucze nie pasowały.
- Do jasnej cholery! –
powiedziała cicho.
Dlaczego pech zawsze
wybiera takie beznadziejne chwile?! DLACZEGO?
- Już tu nie
mieszkasz.
Rozejrzała się.
Wiedziała kto wypowiedział te słowa. To u niego wynajmowała mieszkanie. Ten
stary ważniak zawsze ja denerwował.
- Ale…dlaczego? –
mówiła z coraz większym rozdrażnieniem.
- Bo tak. No a teraz do widzenia!
– zakpił i zniknął za drzwiami.
No i co teraz zrobi?!
Nie wiedziała, czy ten koleś mówił serio czy nie. Ale zamki nie pasowały…
Słyszała karetkę i jakieś światła. Ktoś lekko klepał ją po
policzku i pytał: Dlaczego?
Siedziała na ławce i
płakała. Dlaczego? Z tej głupiej bezradności. Nagle ktoś do niej podszedł.
- No witam. –
powiedział Olek i mocno ja przytulił.
Potrzebowała tego.
Potrzebowała wsparcia. Posłała mu nikły uśmiech i bez żadnego wstępu
powiedziała mu co się stało. O dziwo chłopak nie wyśmiał jej. Przytulił i
pocieszył.
- Życie płata nam
figle, których nigdy nie odgadniemy. – podsumował.
Ma rację. – przeszło
jej przez myśl.
Właśnie w tej chwili
dotarło do niej, że ma przyjaciela. Prawdziwego przyjaciela…
Spojrzała na swoje ręce. Były pocięte. Dlaczego to zrobiła? Znała
odpowiedź, ale teraz się jej wstydziła. Nikomu o niej nie powie. Musi stanąć na
nogi. Da radę. Otworzyła oczy. Leżała w domu. Nie w szpitalu tylko w domu!
Czyli to nie sen? Spojrzała na swoje ręce. Były pocięte. Czyli to nie sen.
Stwierdziła szybko. Obok łóżka siedział Olek. Ciepło się do niego uśmiechnęła.
Już nigdy nie zrobi czegoś tak głupiego. Ma przy sobie przyjaciela. Prawdziwego
przyjaciela.
No to macie OS. Bądźmy szczerzy nie umiem pisać OS. Wiem, ze dużo wątków możecie nie rozumieć. Ale plan był taki: dziewczyna ma zryta psychikę, umiera jej przyjaciel, wszystko się wali i takie tam, w końcu spotyka chłopak, który wygląda jak David.
Czekam na Wasze komentarze pochlebne jak i hejty.
Dokładnie miesiąc temu założyłam tego bloga. Chciałam Wam podziękować, że przez ten miesiąc czytaliście moje rozdziały, komentowaliście i głosowaliście w ankiecie. Dziękuję!
Pozdrawiam Digital!
PS. Zmieniłam datę oddawania prac konkursowych do końca lutego.
Jezu bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńTaki piękny, taj
Emniczy i zarazem smutny oraz wzruszający.
UsuńPokazuje jakie naprawdę jest życie i jak szybko może się zmienić.
Po prostu cudowny ^-^
Dziękuję :)
UsuńNah, dlaczego uważasz, że nie umiesz pisać OS? W sumie ciężko w OS żeby każdy wszystko od razu rozumiał. Wiele rzeczy jest niejasnych, bo jest to twoja własna historia, a nie coś już istniejącego, gdzie ma się jakąś podstawę.
OdpowiedzUsuńJest oczywiście świetnie, tylko jedno się nie zgadza - chwilę temu szła boso a potem jej obcasy stukały o posadzkę? I do jeszcze oba, mimo że jeden złamała? xD
Pozdrawiam.
Bo to jest kilka dni....
UsuńWiesz jednego się jej złamały a drugiego miała nowe.
A po klatce schodowej trudno żeby szła na boso.
Przepraszam za jakiekolwiek niezrozumienia w tekście.
Pozdrawiam Digital!
Właśnie po napisaniu tego komentarza stwierdziłam, że tak może być. xD Meh, nie masz za co przepraszać!
UsuńPiękny i cudowny Digital! Piszesz świetne Os zazdroszczę ;)) czekam na rozdział i masz racja zua jaa! Pozdrawiam ,Szalonaa
OdpowiedzUsuńCzemu? Powiedz czemu najpierw się coś robi a później myśli. W tym przypadku najpierw się pocieła a później uświadomiła że ma przyjaciela. Mój kolega też się pocioł wczoraj a jak dzisiaj to zobaczyłam powiedziałam mu że mi na nim zależy i ma tego nie robić. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam *KasiA*
Taka natura człowieka (chyba).
UsuńTak naprawdę to dużo zależy od nas samych.
Pozdrawiam Digital :)
Zajęte ;*
OdpowiedzUsuńPiękny. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój styl pisania i wszystko. Pięknie.;)
Piękny. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój styl pisania i wszystko. Pięknie.;)
Zajmuję xd
OdpowiedzUsuńŚliczny!
OdpowiedzUsuńZaczynam nadrabiać!
Co do OS' a to dziwnie mi się czytało, bo mój kochany brat ma na imię Olek...
Hm...
Dobra, spadam!
Kocham!
MECHI♥♡♥♡