Rozdział V
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
- Idziemy? - pyta mnie mój starszy brat, pokazując ręką na białe szpitalne drzwi.
Lekko uśmiecham się i kiwam głową. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że opuszczam szpital, że żegnam się
z tym miejscem bezpowrotnie. Ta
sala jest pełna pesymizmu, który wypełnia
każdy kąt tej przestrzeni i zatruwa mi
życie. Spoglądam ostatni raz na białe pomieszczenie. Chce je wymazać z pamięci.
Chce wymazać z pamięci ten tydzień, który tu spędziłam, wypadek i wszystko co
się z nim wiąże. Wiem, że mi się uda, a raczej musi mi się udać. Nie mam innego
wyjścia. Odgarniam moje włosy do tyłu i
jeszcze szerzej się uśmiecham. Muszę zacząć nowe, lepsze życie. Z wielkim uśmiechem na ustach odpowiadam:
- Tak, mój drogi braciszku.
- Od kiedy księżniczka tak do mnie mówi? - pyta robiąc
wielkie oczy.
Nie wiem. - myślę. To prawda, że zawsze zwracałam się do
niego w nie najmilszy sposób, ale wszystko chcę zacząć od nowa. Uświadomiłam sobie jak życie jest kruche, ulotne. Przez chwilę nic nie odpowiadam i
powtarzam słowa mojego brata w myślach.
- Od zawsze kochany. - mówię przesłodzonym głosem.
Jego oczy stają się tak wielkie, że mam wrażenie iż za
chwilę eksplodują. Uśmiecham się jeszcze szerzej i daje mu buziaka w policzek.
- Musimy stąd jak najszybciej wyjść. - oznajmia niepokojącym
głosem.
- Dlaczego? - pytam jak idiotka.
Chcę się z nim trochę podrażnić.
- Bo przebywanie w tym miejscu psuje ci mózg. - mówi i
uśmiecha się ironicznie.
- Zabawne. - komentuję oglądając już po raz setny moje
paznokcie.
Alan nie odpowiada. Wyjeżdżamy wózkiem na korytarz. Widzę
dużo ludzi, którzy chodzą w tę i z powrotem. Niektórzy są uśmiechnięci, inni są
smutni, a jeszcze inni wydają się nieobecni. Jest mi ich żal i to bardzo. Czuję
jak mój dobry humor ucieka bezpowrotnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że
nie mogę nic zrobić dla tych ludzi, że muszę patrzeć na ich cierpienie i
jedynie im współczuć. Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Błyskawicznie ścieram ją rękawem swojej
bluzki i czuję jak na moją twarz wchodzi uśmiech. Tym razem czuję się wrednie.
Czuję się okropnie. Muszę się uśmiechać do tych ludzi i wmawiać im, że będzie
dobrze, wiedząc iż prawda jest inna. Muszę się uśmiechać do tych ludzi, choć
wiem że cierpią. Muszę się do nich uśmiechać, choć wiem że przed chwilą
płakali, że przed chwilą otrzymali ciężką diagnozę. Wbrew pozorom szczęście nie
jest takie szczęśliwe i takie łatwe jak nam się wydaje. Szczęście jest okrutne i zdradzieckie. Tak zdradzieckie.
Z moich przemyśleń wyrywa mnie głos Alana.
- Co szanowna księżniczka wybiera: rumaka ze stali
nierdzewnej zwanym windą, czy karocę z klocków lego? - patrzy na mnie wesołym
wzrokiem.
- Wybieram windę. Nie chce by skończyło się wypadkiem. -
oznajmiam i lekko się uśmiecham.
Wbrew pozorom ten wypadek dał mi dużo do myślenia.
Przestałam widzieć wszędzie same minusy, zaczęłam dostrzegać pozytywne strony.
Doszłam do wniosku, że każdy potrafi się załamać, że każdy potrafi powiedzieć
moje życie jest do bani, że każdy potrafi powiedzieć, że teraz to już nie ma po
co żyć. Ale tylko nieliczni się podniosą, tylko nieliczni wmówią sobie, że
będzie dobrze i tylko nieliczni będą się cieszyć z tego co mają, choć będą
inwalidami, choć choroba popsuje ich marzenia. Postanowiłam, że ja będę tą
nieliczną osobą i że życie jest po to by z niego korzystać. Nikt nam nie
powiedział, że będzie łatwo. Każdy kop od życia to taki kop na szczęście.
Trzeba mieć nadzieję, że ta ,,czterolistna koniczyna" zapuka do naszych
drzwi, albo my ja zaprosimy...?
- Masz rację. – klepie mnie po ramieniu i wciska guzik.
Jak on to robi, że zawsze się uśmiecha? Kiedy byłam mała
myślałam iż mój brat to magik. Nigdy nie płakał, zawsze z wszystkiego się
cieszył i doskonale poprawiał humor. To dlaczego go nie lubiłam? Dlaczego się
denerwowałam gdy piekliśmy razem ciastka, czy graliśmy w różne gry. Chyba byłam
zazdrosna. Wkurzało mnie, że nikt na mnie nie zwraca uwagi, nikt o mnie nie
rozmawiał, nikt mnie nie chwalił. Tematem rozmów zawsze był Alan. Ta moja
zazdrość doprowadziła mnie do takiego stanu, że nie chciałam z nim rozmawiać.
Na każdym kroku wytykałam mu jego błędy, mając nadzieję iż się w końcu
zdenerwuje i nie będzie taki idealny. Niestety mój braciszek wszystko komentował z
uśmiechem. Teraz dopiero dostrzegam jaki jest dla mnie ważny, ile mu
zawdzięczam. Jest mi wstyd, że tak go traktowałam i że życzyłam mu wszystkiego
najgorszego. Jednak czasu już nie cofnę.
Muszę zadbać by odbudować nasze relacje.
Podnoszę głowę do góry.
Widzę jak żelazne drzwi otwierają się. W powietrzu pachnie kurczakiem.
Mimowolnie się krzywię. Nie lubię szpitalnego jedzenia. Odkąd tu jestem nie
tknęłam żadnego dania stąd. Ciągle jem tylko kabanosy i winogrona. Wiem, że nie
jest to pasujący do siebie duet, ale mi smakuje. Każdy jest inny, prawda? Spoglądam przed siebie. Wjeżdżam do metalowej
szafy, zostawiając za sobą tych samotnych, smutnych ludzi. Współczuję im.
Macham ręką w ich kierunku i przymykam
oczy. Nie lubię jeździć windą, szczerze nienawidzę. Powód jest prosty boję się. Odruchowo łapię
brata za nadgarstek i zaciskam zęby.
- Prawda, że winda się nie zatrzyma w połowie? – pytam ze
strachem w głosie.
Szczerze to nie wiem czy wolałabym zostać w szpitalu, czy
jechać windą. Oby dwa są straszne. Czuje jak moje oczy robią się szkliste. Po co ja oglądałam tyle filmów
z zatrzymującymi się windami? PO CO?! Patrzę na Alana, który uśmiecha się
ironicznie.
- Nie zatrzyma się. – uspokaja mnie.
- Na pewno? – pytam zaciskając jeszcze mocniej rękę na jego
nadgarstku.
- Na pewno. Obiecuję ci. Masz moje słowo. – przykłada swoją
rękę do serca.
Po jego słowach lekko się uspokajam. Biorę głęboki wdech i…
Czuję wstrząs. Winda zatrzymuje się. O
losie! Dlaczego teraz?! Spoglądam wściekła na mojego brata. Co my teraz
zrobimy?! Co?!
- Co się tak na mnie patrzysz? – mówi bawiąc się palcami.
- Od dziś wiem, że twoje słowo jest niewiele warte. – mówię
patrząc w jego oczy.
- Zabawne. – siada na podłodze.
Wypuszczam głośno powietrze.
- Masz zasięg? – pytam lecz nie otrzymuję odpowiedzi.
- Czekaj ktoś dzwoni. – ucisza mnie ruchem ręki.
- Czyli masz. – mówię. – Zadzwoń po kogoś…
W tym momencie przerywam, ponieważ zdaję sobie sprawę, że on mnie nie słucha. Po prostu ma mnie gdzieś. Dobrze wiedzieć.
Uśmiecham się ironicznie.
Życie jest dziwne, albo ja mam dziwne życie. Nie wiem,
wszystko się skomplikowało. Mieliśmy wsiąść do windy i zjechać spokojnie na dół
a teraz? Tlenu starczy może na kilka godzin. A jeśli w ciągu tych kilku godzin
nikt nas nie wyciągnie? Boże!
Uświadamiam sobie, że zachowuję się tak jak w tych amerykańskich filach. Moja
logika mnie przeraża! Czuję jak panikuję. Czuję jak robię się blada ze strachu,
jak drżą mi ręce. Tylko nie panikuj. Nie panikuj! Powtarzam sobie w myślach.
Spoglądam na mojego towarzysza. Śmieje się w najlepsze. No tak! Dla niego to
więcej czasu by pogadać z kumplami, a dla mnie? Dla mnie to więcej czasu by
panikować i panikować. Staram się myśleć o czymś innym. O czymś
przyjemnym. Biorę głęboki wdech.
Przypominam sobie jak to było zanim tu trafiłam. Byłam normalna nastolatką,
która miała swoje marzenia, zainteresowania, pasje. A teraz? Teoretycznie
jestem taka sama. Ale to tylko teoretycznie, a praktycznie? Praktycznie nie
mogę nic co kochałam. Nie mogę pływać, biegać i jeździć na łyżwach. A czy to jest mój problem? Nie. Moim
problemem jest teraz utkwienie w windzie! Podjeżdżam do kolorowych guzików i
wciskam je po kolei. Może to coś da? Nie
wiem, ale warto spróbować. Staram się nie myśleć o tym. Wyobrażam sobie, że
siedzę w jakimś lokalu i słucham przyjemnej, wolnej piosenki. Opieram głowę o
blaszaną ścianę. Czuję przyjemne zimno… Jednak po chwili odrywam się od tej
,,puszki’’. Nie lubię zimna i nie będę go lubić. Kojarzy mi się zawsze z
Królową Śniegu. Nie wiem czy potrafiłabym być taką władczynią, nie wiem czy
potrafiłabym być w ogóle kimś. Ludzie często mówią, że są nikim ale to nie
prawda. Zawsze jesteśmy kimś. Na początku dziećmi. Później uczniami i tak
dalej. Wszystko w życiu nie jest trwałe,
wszystko przemija i nic nie jest wieczne. Chociaż nie. Jedna rzecz jest wieczna
– strach. Ale czy chce teraz o tym myśleć?
Nie. Zdecydowanie nie! Wciągam z kieszeni mój telefon. No
mogłam się spodziewać, że nie mam zasięgu. Z jednej strony to lekko zabawne. Ta
sytuacja przypomina mi jedną scenkę z filmu, ale tamta bohaterka się nie bała,
a ja tak! Zaczynam obserwować mojego brata. O dziwo skończył rozmowę. Biorę
głęboki wdech i pytam.
- Kiedy nas stąd wyciągną? - ponownie zaciskam rękę na jego
nadgarstku.
- Nie wiem. - mówi wzruszając ramionami.
- A co wiesz? - pytam.
Staram się nie myśleć o tej okropnej windzie. Staram się o
niczym nie myśleć.
- Telefon mi się rozładował. - oznajmia i zaczyna kopać w
blaszane drzwi.
- Aha. - podsumowuję. - Po co walisz w te drzwi? I tak nikt
nie usłyszy.
Nie otrzymuję odpowiedzi. Może to i dobrze? Lepiej jest
jeśli nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania i część świata jest jedną
wielką niewiadomą. Ponownie opieram głowę o stalową poduszkę i patrzę na
światełka. O dziwo przestały mrugać. Dlaczego?
Zamykam powieki i ponownie je otwieram. Drzwi od windy
otwierają się i widzę....
Przede wszystkim chciałam podziękować za taką dużą liczbę komentarzy ( dla mnie to jest bardzo dużo)!
Rozdział taki byle jaki. Szczerze nie miałam pomysłu na ten rozdział, cały tydzień starałam się coś napisać i wyszło to coś. Ocenę jednak pozostawiam Wam. Rozdziały będę starała się dodawać w poniedziałki ^_^
PS. Wiem, że są powtórzenia wyrazów, ale niektóre były dodane specjalnie.
PS. Wiem, że są powtórzenia wyrazów, ale niektóre były dodane specjalnie.
Pozdrawiam Digital!
O jak miło! Bo akurat nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przepisuję część opowiadania, ale potrzebuję co jakiś czas przerwę. Miło, że będzie ona w formie przeczytania kolejnego rozdziału twojego autorstwa! :D
OdpowiedzUsuńHah, jakbym do starszej siostry powiedziała coś w rodzaju "kochana siostrzyczko" to też by stwierdziła, że jest ze mną coś nie tak. Kabanosy i winogrona? Sama bym zjadła! Póki co mam obiecaną suszoną kiełbasę u ojca, ale może będzie też co innego. xD No i oczywiście wypaplała, musiało się stać coś złego! Zakończenie trzymające w napięciu... DLACZEGO MI TO ROBISZ?! D: Przy niej to nawet nie wiadomo czy to przywidzenia czy prawda! Meh, czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Pozdrawiam.
Po pierwsze rozdział nie jest byle jaki tylko cudowny.
OdpowiedzUsuńZaprosiłabym cie do siebie ale mam tam tylko "hej" i żadnego pomysł
Jak dla mnie jesteś wzorem do naśladowania chciałabym mieć pomysł który bym rozwijała.
*KasiA*
Cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńNie wyszedł byle jaki jest super :)
Kabanosy i winogrona? mniam xD
Czekam na kolejny życzę peełno weny
Tini Stoessel
Cudowny i świetny.
OdpowiedzUsuńTeż lubię kabanosy! Co do winogron, nigdy ich nie jadłam.
Ja nie wiem co bym zrobiła kiedy winda zatrzymałaby się.
Wchodzę i kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKochana muszę przyznać,że lekko i strasznie przyjemnie czytało mi się ten rozdział.Nie mam rodzeństwa,ale powiedzenie do znienawidzonej osoby "kochany braciszku" jest dziwne :D
Dziś ten dzień jest taki nużący.Przytłacza mnie te białe,zachmurzone niebo..Na szczęście muzyka,która rozbrzmiewa z kompa koloruje nudną atmosferę.Mam anginę-dwa tygodnie wyciągnięte ze szkoły.
Jednak Twój rozdział poprawił mi nastrój!!!
Ojeeeejku! Ile akcji w jednym rozdziale!
Winda się zatrzymała.Świecidełka przestały mrugać,winda się otworzyła i....???
Zajmujesz mi miejsce pod następnym rozdziałem? Jeśli nie to wal wprost :D Kocham Twojego bloga.Kocham Ciebie :3
Anasta xx
*zajmiesz
UsuńHej ! Rozdział…boski :)) i serio telefon sie rozładował bo gadal z kumplami 😆
OdpowiedzUsuńBiedna-zagubiona (jadła kabanosy i winogrona duet idealny) xD co się diwić ^_^ nie rozpisuję się i pozddrawiam. Szalona
PS:rozdział u mnie jutro i mam nadzieję że i ty i twoje komentatorki zajrzą! To już 10-ty :))
Cześć, kochana! ♥
OdpowiedzUsuńWeszłam do Ciebie mając nadzieję, że coś dodasz i spełniło się moje pragnienie :)
Rozdział, jak zwykle powalający na kolana. Nie mam pojęcia skąd Ty masz tyle talentu dziewczyno! Co Ty za bzdury gadasz, że wyszedł CI byle jak?! Nie wiem, jak Ci przemówić do tej Twojej głowy, że Twoje dzieła, które zamieszczasz tutaj na blogu są genialne, hm...? Ogólnie mówiąc wnioskuję po Twoich odpowiedziach, iż jesteś kreatywną kobietką. Wydaje mi się, a raczej jestem tego pewna, że jesteś ciekawym osobnikiem. ♥
Kabanosy i Winogrona? hahaha nie no padłam xd Ale wieesz, powiem CI, że chętnie też bym się na teki zestaw skusiła :D
Życzę dużo weny, weny i jeszcze raz weny!
Buziaki ♥
Wszystkie rozdziały są cudowne! Po prostu nie wiem jak to opisać. A co do konkursu nie wezmę udziału :). Ale będę Cię popierał moralnie i psychicznie ( telepatia).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ( prosto ze Studzianek brat). PS. Wujek Robert czytał twojego bloga i uważa, że odziedziczyłaś po nim talent.
No wiadomo. Bo jak nie po nim to po kim....?
UsuńTeletubisie? A tak poważnie, to zarys bardzo mi się podoba, ale dobór słów nie do końca mnie satysfakcjonuje. Nie, nie chcę się mądrzyć, to tylko moja skromna opinia.
OdpowiedzUsuńŚliczny!
OdpowiedzUsuńSpadam na nexta!
MECHI♥♡♥♡