Rozdział VII



- Dobrze, dobrze. – mówię zamykając drzwi i patrząc w stronę odchodzącego chłopaka.
Wreszcie sobie poszedł!  Jaka ulga! Po ponad godzinie ciężkiej rozmowy z Igorem udało mi się go wygonić z mojego domu. Jaki on jest denerwujący! Nie lubię denerwujących ludzi. Z resztą chyba nikt nie lubi. Chociaż nie, moja przyjaciółka lubi denerwujących ludzi. Ale ona od zawsze była dziwna, więc się nie liczy, prawda? Patrzę na małą firankę, która lekko się porusza od wiatru. Ciekawe jak to jest być taka firanką? Wisisz sobie i wisisz. Przez cały dzień obserwujesz widoki za oknem. Słuchasz śpiewu ptaków i oglądasz przejeżdżające samochody.  Niczym się nie przejmujesz, obserwujesz świat z boku. Żaden problem cię nie obchodzi. Takie bezpieczne lokum, azyl.
  Lekko wzdycham. Życie jest jakie jest i trzeba szanować własne decyzje. Nawet jeśli są błędne. Tego wymaga nasze wewnętrzne ja. A ono jest bardzo ważne. Kto wie czy nie najważniejsze? Chociaż nie. Najważniejsze dla nas rzeczy są zagadką, której nigdy nie odgadniemy Podjeżdżam do kuchni i biorę cały talerz ciastek, który kładę na swoich kolanach.  Kiedyś takie piekłam, a teraz? Ledwo dosięgam do blatu… Patrzę na małe bomby kaloryczne i wkładam jedną do buzi.
- Trochę się przypiekły. – stwierdzam z kwaśnym uśmiechem.
Te czekoladowe ciasteczka są moimi drugimi ulubionymi smakołykami po lodach pistacjowych…
Otwieram drzwi do mojego pokoju, stawiam biały talerz na biurku i wypuszczam głośno powietrze. Patrzę za okno. Jest ciemno. Lampa uliczna rzuca niemiły cień na ulicę. Lubię cień. Zawsze jest taki tajemniczy i zawsze nie wiesz co tam spotkasz.  Chociaż boję się cieni. Takie ciemne macki, które pokrywają ciebie całego. Okropność. Przerywam moje rozmyślenia słysząc głos mojej towarzyszki.
- Co mu powiedziałaś? – pyta mnie moja przyjaciółka.
Patrzę na nią i nie za bardzo wiem co mam jej powiedzieć.  Gdyby nie ona to jeszcze do teraz prowadziłabym tą głupią dyskusję z Igorem. Justyna jest doskonałą aktorką. Potrafi zagrać wszystko. Zazdroszczę jej.  
- Że umówimy się telefonicznie na jakieś spotkanie. – mówię zgodnie z prawdą i wkładam czekoladowe ciasteczko do mojej jamy ustnej.
- O losie! – mówi moja przyjaciółka waląc się ręką w czoło – To ja cię ratuję. Mówię, że jesteś samolubna i taka tam by on sobie poszedł a ty się z nim jeszcze umawiasz?! Czy ty myślisz? – kończy rzucając się na moje łóżko.
Mój materac ugina się pod nią.
 No tak zawsze była grubsza ode mnie. – przychodzi mi szybko na myśl.
No fakt, że mi pomogła. Weszła wtedy do mojego pokoju i zaczęła tak podtrzymywać stronę Igora, że nie dało się normalnie porozmawiać. Musieliśmy opuścić mój pokój i wyjść na podwórko. Rozmowa z moim byłym to była…masakra. Nic nie dało mu się przetłumaczyć!
Ale po co ja się tym wszystkim przejmuję? Jestem wolnym człowiekiem…teoretycznie…
Po co zawracać sobie głowę? Nie lepiej sobie żyć według maksymy ,, carpe diem"*? Życie wtedy jest łatwiejsze i prostsze. Z reguły wszystko jest proste gdy spojrzymy na to pod odpowiednim kątem.
- Główka pracuje. – mówię czując jak marmolada rozpływa mi się w ustach. – A po za tym nie przejmuj się. Poradzę sobie.
- Już to widzę. – mówi, rzucając moje poduszki na podłogę.
Nie pytam się co robi bo doskonale wiem.  Nigdy nie lubiła siedzieć na moim łóżku. Uważała, że jest za miękkie i czuć deski. Dziwne. Zawsze zrzuca poduszki i na nich leży. A ja się dziwię dlaczego mam we włosach piasek. No tak.  Patrzę na podłogę Chyba nie było tu zamiatane od tygodni!  Wzdycham ciężko i patrzę w stronę mojej przyjaciółki. Nic się nie zmieniła. Ma zielone włosy do ramion z lewej strony lekko przystrzyżone...
 Zielony. Z czym mi się to kojarzy? Nie wiem. Chyba z morzem. Większości ludzi ten kolor przypomina trawę czy coś, ale ja zawsze gdy ktoś mówi „zielony” od razu do głowy przychodzi mi morska zieleń. Nie wiem czy to tak z przyzwyczajenia czy z tych wodorostów na plaży… Zawsze kiedy byłam na plaży było na nich mnóstwo wodorostów tego koloru. Taka morska sałata....Wracając do koloru zielony zawsze kojarzy mi się też z moimi lodami pistacjowymi. Spoglądam ponownie na moją przyjaciółkę. Ma kolczyki w uszach, a na prawym ramieniu ma wytatuowaną datę urodzin swojego idola. Ja bym czegoś takiego nie zrobiła. Nie wiem czy chciałabym mieć tatuaż. Chyba nie. Jeśli coś takiego narysują ci na ręce to już potem tego nie zmyjesz. A jak tatuaż się nie spodoba…? Co w tedy zrobisz, jak zareagujesz? Nieważne.
 Justyna  jak zawsze  jest ubrana w dresy i za duże podkoszulki z jakimiś nadrukami.  O dziwo dziś nie pomalowała paznokci. Mimo jej wyglądu jest bardzo sympatyczną osobą. Zawsze mi pomaga i się prawie niczego nie boi w przeciwieństwie do mnie. Boi się chyba tylko jednej rzeczy: owadów. Szczerze to ja też się ich boję. Te małe dziwne stworzonka. Żyją sobie w ziemi z tymi swoimi odnóżami. Obrzydliwe. Jak czasem w telewizji widzę jak ktoś je te białe robaki to wymiotuję. Ktoś chyba mi mówił iż robak a owad to nie to samo, ale dla mnie tak. Po co na świecie żyje coś takiego? Spoglądam ponownie za okno. Chcę uwolnić się od tych złych myśli, bo potem będą mi się śniły koszmary. Kiedyś śniło mi się, że ten wielki biały robak spał w moim łóżku i zajadał moje ciasteczka. Przez tydzień spałam w salonie i jadłam tylko pizzę przez co trochę przytyłam. Ćwiczenia nie są fajne. Jeden głupi pączek trzeba spalać jedną godzinę! Kto to wymyślił. Nauka. – mówi moja pesymistyczna część.  No właśnie nauka. Co to jest? To jakieś zasady, które utrudniają mi życie...
- Jak ci smakują ciasteczka?- pytam widząc już pusty talerz.
- Mogą być. – odpowiada bawiąc się poduszką. – No a jak tam u ciebie?- mówi zmieniając temat.- Widzę, że już w siatkę nie pograsz.
Spostrzegawcza jest.- myślę szybko.
- W siatkówkę to może jakoś, ale w nogę to nie za bardzo. – oznajmiam pesymistycznie.
- Nie przeżywaj. – mocno szturcha mnie w ramię. – Ja to bym się cieszyła. – mówi z rozmarzona miną.
- Tak? Co jest takiego fajnego, ze nie możesz chodzić.
Nie wierzę w to  co powiedziała. Ja tyle dni nad tym myślałam. Myślałam co teraz zrobię. Myślałam jak się zachowywać by się nie załamać, a ona tak z marszu oznajmia, że by się cieszyła. Dziwna jest…
- Wiesz – zaczyna moja przyjaciółka.- można wtedy spojrzeć na świat z innej perspektywy, zobaczyć go inaczej, dostrzec każdy najmniejszy szczegół, zastanowić się nad swoim istnieniem i nie ćwiczyć na W-F-ie.
Śmieję się. Wiedziałam, że to powie. Justyna, która ćwiczy na W-F-ie. Zabawny widok. Z zasady ja i moja przyjaciółka się różnimy zarówno z charakteru jak i z wyglądu, ale są jakieś cechy, które nas łączą. Tylko jest jeden problem. Nie wiem jakie są to rzeczy. Dziwny jest świat i to bardzo.
- No tak. – mówię odnosząc talerz do kuchni.
Te jej światowe przemyślenia... Każdy jest inny i każdy ma inny charakter. Nikomu nie można się dziwić iż postąpił tak a nie inaczej. Chociaż w niektórych przypadkach...
Kiedy wyjeżdżam z mojego dawnego królestwa widzę Justynę, która zakłada swoje buty.
- Serio różowe? – pytam  z niedowierzaniem.
Nigdy nie nosiła różowego. Unikała go jak ognia a teraz jej ukochane buty są różowe? Coś tu nie gra…
- Nawet nie pytaj. – przewraca oczyma. - Mama uprała je ze swoją różową kiecką.
Wybucham śmiechem. Wyobrażam sobie mamę Justyn w tej sukience. Komiczne.
- No dobra. – krzyżuje ręce na piersi. – No to cześć. – żegnam ją i ponownie witam się z moim pokojem.
Niby to taki spokojny dzień, ale mnie wykończył maksymalnie. Powoli kładę się na łóżku. Każdy dzień dobiega końca, wszystko się kończy. Co jest po nieskończoności? Druga nieskończoność? Nie wiem. Czy kiedyś będzie inaczej? Czy kiedyś znajdą nieskończoną liczbę? Czy kiedyś znajdą kąt Ziemi, albo udowodnią, że nasza Planeta to trójkąt? To są pytania retoryczne. Nie warto sobie nimi zaśmiecać głowę, ale często gdy chcę o wszystkim zapomnieć to o tym myślę. Pomaga mi to. Czuję wtedy, że nie jestem sama, że są ze mną te wszystkie liczby i gwiazdy....Przekręcam się na drugi bok. Naprawdę nie wiem jak mam dziękować Justynie. Pomogła mi w tylu rzeczach, sprawach, że nawet ich wszystkich nie pamiętam.  Zawsze jak coś zapomnę to odpowiadam „pamiętam tylko to co ważne” . Czyli nic. Lekko się uśmiecham. Zamykam oczy i próbuję zasnąć. Chcę odejść w bezpieczną krainę snów. W krainę lodów pistacjowych. Tak w tą krainę. Ponownie zamykam oczy i wyobrażam sobie siebie w wielkiej fabryce zimnych przysmaków. Nagle po moim pokoju rozchodzi się dźwięk pukania. Kogo do jasnej ciasnej tam niesie?! Ludzie jest 21:30! Jestem zmęczona! Chcę spać! Z rezygnacją mówię „proszę”. Drzwi lekko skrzypią. Nie dziwię się im. Mają ciężką robotę. Codziennie muszą się otwierać i zamykać.  Nie wiedzą kto za nimi stoi, nie mogą się bać.  Szczerze nie nadawałabym się do takiej pracy. Powoli odwracam się w stronę wejścia.  
- Droga siostrzyczko. - widzę mojego brata z wielkim uśmiechem. - Ktoś do ciebie przyszedł.
No brawo!- myślę sarkastycznie. Jego logika jest dobijająca. Czy on myśli, że w tym szpitalu wyprali mi mózg? Logika...
- No to przedstawiam ci pana Dobrzyńskiego.- mówi dalej.
Kogo? Szukam w swojej czaszce takiego nazwiska. Dobrzyński, Dobrzyński... Kto to jest? Serio, ale nie znam tego człowieka. Alan wychodzi i widzę tą twarz. No jasne! Jakbym mogła go nie pamiętać! Mimowolnie się uśmiecham. Głupsza niż on nie będę. Mężczyzna siada przy biurku i zrzuca lampkę leżącą na stole. To musi być Pan Ciapciuś.


Witam, witam! No i mamy VII. Wiem, że  nic nie dzieje i takie flaki z olejem, ale musiało tak być. Niedługo coś może się zmieni....
 No to Pan Ciapciuś wraca :) jak myślicie co znowu zrobi  i jak zareaguje nasza bohaterka?
Dowiecie się w następnym rozdziale.
Pytanie do Alone: czy ty założyłaś już tego swojego drugiego bloga?
A i następny rozdział  nie wiem kiedy. Postaram się dodać w niedzielę, ale jeśli mi się nie uda to przepraszam, po prostu nie mam czasu.
Przypominam, że do końca lutego możecie oddawać prace konkursowe.
Przepraszam za błędy, ale nawet nie miałam czasu by ten rozdział na spokojnie przeczytać. 
Pozdrawiam Digital!
* Nie wiem czy dobrze napisałam.

Komentarze

  1. Aaaaaaaaaa. Najs, bo akurat się nudziłam, a tu nowy rozdział u ciebie, czyli najlepszy sposób na spędzenie wolnego czasu.
    Ja mam dla odmiany materac cienki, przez to też czuć deski. Obecnie jestem u mamuśki, śpię na moim starym łóżku... Normalnie luksus w porównaniu do tego, co teraz mam. ._.
    Oj tam, oj tam. Nie zawsze musi się coś dziać! Jest ślicznie, jak zawsze.
    Czekam z niecierpliwością na następny!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jestem Digital i nie mów tak. To nie flaki z olejem. Bardzo miło się to czyta i ogólnie fajny rozdział . Kto to ten pan. Nauczyciel czy co?? To pytanie mnie uch! A ten one shot na konkurs to dowolna tematyka ,długośc i czy może być taki co bierze udział w jakims konkursie? Pozdrawiam ,Szalonaa

      Usuń
    2. Pan Ciapciuś to policjant był w rozdziale I i II i we wstępie. Spowodował upadek ze schodów głównej bohaterki.
      A co do OS tematyka dowolna.
      Tak. Może być ktoś taki kto bierze udział w innym konkursie.
      Pozdrawiam Digital!
      (nie chce mi się logować na bloggera, bo mam lekcję informatyki)

      Usuń
    3. Dzięki Digital! Pozdrawiam :*

      Usuń
    4. Dzięki Digital! Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Cudo, i nie mów że flaki z olejem. Nie lubię jak ktoś nie docenia swojej pracy...
    Ej, to dziwne ale ja pamiętam rzeczy najmniej istotne w moim życiu. Np. Numer rejestracyjny jakiegoś auta czy jakie ciuchy miałam na sobie kilka lat do tyłu w dany dzień dziwne...
    Wracając do rozdziału cudowny, jak wszystkie twoje rozdziały! Już nmg doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam, że flaki z olejem bo nic ciekawego się nie dzieje.
      Pozdrawiam Digital!

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jedno pytanko: dlaczego kiedy che wejść na Twój blog wyskakuje mi, że ,,Nie znaleziono bloga"?
      Pozdrawiam Digital!

      Usuń
  5. Haha!!!
    Pan Ciapciuś musiał wejść na koniec i jeszcze lampę z biurka zrzucił xD
    Cudo ❤
    Zaprosiłaś to wpadłam :D
    Pozdrawiam ;***
    Brooks

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie ale to strasznie przepraszam że komentarz dopiero dziś ale jestem chora i nie mogę wychodzić z łużka. Ale dzisiaj mi się udało.
    Rozdział jest hymm... super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
      Pozdrawiam Digital!

      Usuń
  7. Ale super rozdział !!! ;)
    Talenta to Ty masz <33
    Supeer!!! ;;D
    Zapraszam do mnie
    http://life-ludmi-ferro.blogspot.com/
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A no wiesz, nie założyłam.
    Pisanie rozdziałów opornie mi idzie (stanęłam na 2 xD). Postanowiłam zrobić krótką przerwę, poza tym szkoła i konkursy (finał już w środę, a ja w internetach xD).
    Rozdział fajny.
    Ale po czo tu ten Ciapciuś?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty