Pracan konkursowa Beuil pt.:,,Sen"
Ostatnie pociągnięcia pędzla i gotowe. Do pomieszczenia akurat wszedł drobny, zgarbiony staruszek wspierając się na lasce.
- Piękne, Christine na pewno się spodoba. Za chwilę przyniosę pieniążki.
Odwrócił się i już miał wyjść z pokoju, ale zaraz spojrzał z powrotem na chłopca. Był chudy i całkiem wysoki, miał długie czarne włosy oraz nietypowe, fioletowo-czerwone oczy.
- Może zjadłbyś z nami obiad? Dziś mamy gulasz.
- Z przyjemnością proszę pana! – Zawołał dzieciak wykrzywiając twarz w szczerbatym uśmiechu. Wstał, poszedł umyć ręce po czym pobiegł do kuchni. Mężczyzna już tam siedział, a jego małżonka właśnie nakładała im jedzenie na talerze. Jedli w ciszy słuchając radia, zawsze tak robili. Chłopiec zjadł jako pierwszy.
- Masz ochotę na więcej Yui?
- A mogę?! – Zawołał uradowany.
- Oczywiście, zjedz tyle na ile masz ochotę.
Staruszka uśmiechnęła się do niego ciepło, wstała i nałożyła mu dodatkową porcję. Jadł z apetytem i szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy wszyscy skończyli podziękował i poszedł ubrać buty i kurtkę. Mężczyzna przyszedł do niego i wręczył mu pieniądze. Sporo więcej niż obiecywał.
- Kup sobie jakieś nowe spodnie, bo te ci się już przetarły.
Faktycznie, na tyle, że gdzieniegdzie były już dziury.
- I trochę słodyczy, zasłużyłeś.
- Dziękuję proszę pana!
- To ja dziękuję. – Odparł staruszek uśmiechając się łagodnie. Czarnowłosy schował pieniądze do małej, czarnej portmonetki na zatrzask i wyszedł. Dostał ją od nich w prezencie. Pan Cassel powiedział, że powinien ją mieć, bo zarabia już poważne pieniądze i musi je mieć gdzie trzymać! Na zewnątrz było już dość ciemno i zimno, w końcu to już zima. Na ziemi była dziesięciocentymetrowa warstwa śniegu, jednak w większości było odśnieżone. Poszedł do sklepu i kupił sobie trochę cukierków, uwielbiał słodycze. Postanowił przejść się parkiem, w końcu nigdzie mu się nie spieszyło. Bo niby gdzie? Do tej rudery, którą zwał „domem”? Wolałby tam nie wracać, ale nie miał innego miejsca do którego mógłby pójść. Mieszkał kiedyś w sierocińcu w niewielkiej miejscowości oddalonej o jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd, jednak nie lubił tam nikogo. Wszyscy byli niemili i niegrzeczni, więc uciekł. Kilkukrotnie z pomocą policji go znaleźli, jednak on cały czas uciekał. W końcu dali sobie spokój, a on mógł bezpiecznie tutaj wrócić. Nie wiedział dlaczego akurat tu, nienawidził tego miasta, ale jakaś jego część chciała tutaj być. Przechodził właśnie koło placu zabaw, gdy zobaczył siedzącą tam czarnowłosą dziewczynkę. Często ją tu widział, jednak tym razem była ubrana bardzo cienko – w długą kwiecistą sukienkę i cienki sweterek. Nie miała nawet butów, tylko przemoczone skarpetki na stopach. Przeziębi się! Przeskoczył przez niski płotek i szybko do niej podszedł. Siedziała skulona na ławce, patrząc na swoje nogi. Odezwał się do niej, ale ona nawet na niego nie spojrzała.
- Nie możesz tu tak siedzieć, będziesz chora.
Dalej go ignorowała. Trzęsła się z zimna.
- Ej, słyszysz mnie? – Zawołał poirytowany. Chciał dotknąć jej ramienia, ale odepchnęła go. Poślizgnął się i wywrócił. Warknął cicho. Podniósł się, strzepał śnieg i spojrzał na nią już lekko zdenerwowany. – Masz natychmiast iść do domu, albo zrobię to siłą!
Wciąż nic. Podszedł do niej i podniósł ją. Wyrywała się, biła go, drapała, ale on się nie dał. Mimo tego, że był raczej chudy to był całkiem silny, a ona nie aż tak ciężka. Nosił już cięższe rzeczy. Szli tak dobre kilkanaście minut, dziewczyna już nawet nie próbowała walczyć. W końcu doszli do częściowo zawalonego, opuszczonego domu. Kopnął drzwi aby je otworzyć, wszedł do środka i posadził dziewczynę pod ścianą, by mogła się o nią oprzeć. Zamknął drzwi i poszedł na drugi koniec pokoju, wyciągnął spod płachty kawałki drewna jakieś gałązki, zaniósł je przed dziewczynę i ułożył stos. Wyciągnął zapałki i po kilku próbach zaczęły płonąć. Od razu zrobiło się nieco cieplej. Ogrzewał przez moment dłonie, po czym zobaczył, że ona nadal się trzęsie.
- Poczekaj tu chwilkę.
Wbiegł po schodach na górę, a potem wszedł do dużego pokoju. Ściany oblepione były kwiatową tapetą, która w wielu miejscach już poschodziła, podłoga natomiast była drewniana. Kiedyś na pewno ten pokój wyglądał ładnie, ale teraz była to jedna wielka ruina. W jednym jego rogu stała wanna, po drugiej stronie było łóżko, a naprzeciwko szafa. Podszedł do niej i wyciągnął swoją ulubioną bluzę, parę skarpetek, koc i ręcznik, po czym szybko zbiegł na dół. Całe szczęście dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Sądził, że ucieknie. Zaczął zakładać jej bluzę, szarpała się, ale w końcu po dłuższej chwili udało mu się ją w to ubrać.
- Musisz się cieplej ubrać, przeziębisz się.
Dalej cisza. Zdjął jej skarpetki, były całkiem przemoczone. Wytarł jej stopy i wziął się za ubieranie skarpetek, ale ona kopnęła go przez co znowu upadł. Już chciał się kłócić, ale zobaczył, że sama je zakłada. Gdy skończyła owinął ją mocno kocem. Po chwili przestała się już trząść, cieszył się z tego. Była mała, miała jeszcze nieco okrągłą twarz. Nie mogła mieć więcej niż sześć lat. Sięgnął do kieszeni.
- Chcesz cukierka? Są naprawdę dobre.
Nie spojrzała na niego, ale zobaczył, że wyciąga rękę spod koca. Uśmiechnął się i położył na jej dłoni trzy cukierki i usiadł obok. Rozpakowała jednego i włożyła do ust, uśmiechnęła się lekko. Siedzieli w ciszy przez dłuższą chwilę.
- Jak masz na imię? – Zapytał w końcu. Schowała twarz w kocu, ale dało się usłyszeć ciche „Mandy”. – Ja jestem Yui. Dlaczego byłaś sama na placu o takiej godzinie? I to bez kurtki i butów.
Nie odpowiadała.
- Twoja mama pewnie się o ciebie martwi.
- Wcale się o mnie nie martwi! – Wydarła się ze łzami w oczach. Był zaskoczony, a nawet lekko wystraszony taką reakcją.
- Przecież to twoja mama. Powinnaś wrócić do domu.
- Nie! Nienawidzę jej!
Schowała się w kocu i rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie wiedział co zrobić. On sam też kiedyś nienawidził swojej mamy, jednak z czasem doszedł do wniosku, że musiała mieć ważny powód by go zostawić. Uważał, że to na pewno nie było to, że go nie kocha, tylko nie miała możliwości go utrzymać. Pamiętał jak wychodziła na całe dnie, wracała rano z jakimś starym chlebem, czasem kawałkiem marnej szynki. I jeszcze sama tego nie jadła, wszystko dostawał on! Tak się poświęcała! Nie wierzył, że czyjakolwiek mama może być zła.
- Hej, może jesteś zła na swoją mamę, ale na pewno ją kochasz i ona kocha ciebie.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?! – Krzyknęła wychodząc spod koca. Policzki miała mokre od łez, oczy spuchnięte. Chłopiec spuścił głowę i spochmurniał, a do niej dopiero po chwili dopiero dotarło to co powiedziała. Jest sam, w takim ponurym miejscu. Jest niewiele od niej starszy a wydaje się taki dorosły. Oparła głowę na jego ramieniu. – Przepraszam, nie chciałam…
Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Nie martw się, nie obraziłem się.
Posiedzieli tak jeszcze chwilę po czym chłopak wstał.
- Jest już późno, skoro nie chcesz wracać do domu to będziesz spać tutaj, chodź.
Wyciągnął do niej rękę, złapała ją i wstała. Weszli na górę, wskazał jej łóżko gdzie się położyła, a on podszedł do szafy po jeszcze kilka koców. Położył się obok niej i przykrył.
- Dobranoc.
Już chciał się odwrócić do niej tyłem, ale przysunęła się do niego i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Objął ją mocno. Zawsze chciał mieć siostrzyczkę. Mógłby się nią opiekować, pomagać i chronić. Jej włosy pachniały brzoskwiniami. Po chwili usłyszał jej miarowy oddech. Zasnęła. Przytulił ją mocniej i w końcu sam też wpadł w objęcia Morfeusza.
Za błędy nie odpowiadam.
No to teraz mój komentarz:
Dlaczego przyznałam Ci pierwsze miejsce?
Gdybym powiedziała, że mi się podobało to było by za proste ( bo wszystkie prace mi się podobały).
No więc tak:
praca była spójna, fajna i lekko się ją czytało. Podobał mi się pomysł, temat tej historii.
Nie jest to może taka długa praca, ale jak wcześniej wspomniałam jest fajna.
Generalnie jest wszystko okej i praktycznie nie mam się do czego przyczepić.
Są jakieś wyrazy, zdania, które ewentualnie był zmieniła, lub wykreśliła, ale generalnie jest super.
Nie mam się do czego przyczepić.
Praca mi się podobała i według mnie zasługuje na pierwsze miejsce.
PS. Przepraszam, że nie dałam linków do Waszych blogów. Przepraszam! Po prostu zapomniałam. Pod następnym postaram się dodać!
PS2. Te wszystkie prace, które mi przysłaliście nie oceniałam sama. Ocieniałam je ja, mój brat i moja koleżanka.
PS3. Zapraszam Wszystkich na blogi:
http://opowiadania-beuil.blogspot.com/
http://ineedloveleonetta.blogspot.com/
Pozdrawiam Digital!
- Piękne, Christine na pewno się spodoba. Za chwilę przyniosę pieniążki.
Odwrócił się i już miał wyjść z pokoju, ale zaraz spojrzał z powrotem na chłopca. Był chudy i całkiem wysoki, miał długie czarne włosy oraz nietypowe, fioletowo-czerwone oczy.
- Może zjadłbyś z nami obiad? Dziś mamy gulasz.
- Z przyjemnością proszę pana! – Zawołał dzieciak wykrzywiając twarz w szczerbatym uśmiechu. Wstał, poszedł umyć ręce po czym pobiegł do kuchni. Mężczyzna już tam siedział, a jego małżonka właśnie nakładała im jedzenie na talerze. Jedli w ciszy słuchając radia, zawsze tak robili. Chłopiec zjadł jako pierwszy.
- Masz ochotę na więcej Yui?
- A mogę?! – Zawołał uradowany.
- Oczywiście, zjedz tyle na ile masz ochotę.
Staruszka uśmiechnęła się do niego ciepło, wstała i nałożyła mu dodatkową porcję. Jadł z apetytem i szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy wszyscy skończyli podziękował i poszedł ubrać buty i kurtkę. Mężczyzna przyszedł do niego i wręczył mu pieniądze. Sporo więcej niż obiecywał.
- Kup sobie jakieś nowe spodnie, bo te ci się już przetarły.
Faktycznie, na tyle, że gdzieniegdzie były już dziury.
- I trochę słodyczy, zasłużyłeś.
- Dziękuję proszę pana!
- To ja dziękuję. – Odparł staruszek uśmiechając się łagodnie. Czarnowłosy schował pieniądze do małej, czarnej portmonetki na zatrzask i wyszedł. Dostał ją od nich w prezencie. Pan Cassel powiedział, że powinien ją mieć, bo zarabia już poważne pieniądze i musi je mieć gdzie trzymać! Na zewnątrz było już dość ciemno i zimno, w końcu to już zima. Na ziemi była dziesięciocentymetrowa warstwa śniegu, jednak w większości było odśnieżone. Poszedł do sklepu i kupił sobie trochę cukierków, uwielbiał słodycze. Postanowił przejść się parkiem, w końcu nigdzie mu się nie spieszyło. Bo niby gdzie? Do tej rudery, którą zwał „domem”? Wolałby tam nie wracać, ale nie miał innego miejsca do którego mógłby pójść. Mieszkał kiedyś w sierocińcu w niewielkiej miejscowości oddalonej o jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd, jednak nie lubił tam nikogo. Wszyscy byli niemili i niegrzeczni, więc uciekł. Kilkukrotnie z pomocą policji go znaleźli, jednak on cały czas uciekał. W końcu dali sobie spokój, a on mógł bezpiecznie tutaj wrócić. Nie wiedział dlaczego akurat tu, nienawidził tego miasta, ale jakaś jego część chciała tutaj być. Przechodził właśnie koło placu zabaw, gdy zobaczył siedzącą tam czarnowłosą dziewczynkę. Często ją tu widział, jednak tym razem była ubrana bardzo cienko – w długą kwiecistą sukienkę i cienki sweterek. Nie miała nawet butów, tylko przemoczone skarpetki na stopach. Przeziębi się! Przeskoczył przez niski płotek i szybko do niej podszedł. Siedziała skulona na ławce, patrząc na swoje nogi. Odezwał się do niej, ale ona nawet na niego nie spojrzała.
- Nie możesz tu tak siedzieć, będziesz chora.
Dalej go ignorowała. Trzęsła się z zimna.
- Ej, słyszysz mnie? – Zawołał poirytowany. Chciał dotknąć jej ramienia, ale odepchnęła go. Poślizgnął się i wywrócił. Warknął cicho. Podniósł się, strzepał śnieg i spojrzał na nią już lekko zdenerwowany. – Masz natychmiast iść do domu, albo zrobię to siłą!
Wciąż nic. Podszedł do niej i podniósł ją. Wyrywała się, biła go, drapała, ale on się nie dał. Mimo tego, że był raczej chudy to był całkiem silny, a ona nie aż tak ciężka. Nosił już cięższe rzeczy. Szli tak dobre kilkanaście minut, dziewczyna już nawet nie próbowała walczyć. W końcu doszli do częściowo zawalonego, opuszczonego domu. Kopnął drzwi aby je otworzyć, wszedł do środka i posadził dziewczynę pod ścianą, by mogła się o nią oprzeć. Zamknął drzwi i poszedł na drugi koniec pokoju, wyciągnął spod płachty kawałki drewna jakieś gałązki, zaniósł je przed dziewczynę i ułożył stos. Wyciągnął zapałki i po kilku próbach zaczęły płonąć. Od razu zrobiło się nieco cieplej. Ogrzewał przez moment dłonie, po czym zobaczył, że ona nadal się trzęsie.
- Poczekaj tu chwilkę.
Wbiegł po schodach na górę, a potem wszedł do dużego pokoju. Ściany oblepione były kwiatową tapetą, która w wielu miejscach już poschodziła, podłoga natomiast była drewniana. Kiedyś na pewno ten pokój wyglądał ładnie, ale teraz była to jedna wielka ruina. W jednym jego rogu stała wanna, po drugiej stronie było łóżko, a naprzeciwko szafa. Podszedł do niej i wyciągnął swoją ulubioną bluzę, parę skarpetek, koc i ręcznik, po czym szybko zbiegł na dół. Całe szczęście dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Sądził, że ucieknie. Zaczął zakładać jej bluzę, szarpała się, ale w końcu po dłuższej chwili udało mu się ją w to ubrać.
- Musisz się cieplej ubrać, przeziębisz się.
Dalej cisza. Zdjął jej skarpetki, były całkiem przemoczone. Wytarł jej stopy i wziął się za ubieranie skarpetek, ale ona kopnęła go przez co znowu upadł. Już chciał się kłócić, ale zobaczył, że sama je zakłada. Gdy skończyła owinął ją mocno kocem. Po chwili przestała się już trząść, cieszył się z tego. Była mała, miała jeszcze nieco okrągłą twarz. Nie mogła mieć więcej niż sześć lat. Sięgnął do kieszeni.
- Chcesz cukierka? Są naprawdę dobre.
Nie spojrzała na niego, ale zobaczył, że wyciąga rękę spod koca. Uśmiechnął się i położył na jej dłoni trzy cukierki i usiadł obok. Rozpakowała jednego i włożyła do ust, uśmiechnęła się lekko. Siedzieli w ciszy przez dłuższą chwilę.
- Jak masz na imię? – Zapytał w końcu. Schowała twarz w kocu, ale dało się usłyszeć ciche „Mandy”. – Ja jestem Yui. Dlaczego byłaś sama na placu o takiej godzinie? I to bez kurtki i butów.
Nie odpowiadała.
- Twoja mama pewnie się o ciebie martwi.
- Wcale się o mnie nie martwi! – Wydarła się ze łzami w oczach. Był zaskoczony, a nawet lekko wystraszony taką reakcją.
- Przecież to twoja mama. Powinnaś wrócić do domu.
- Nie! Nienawidzę jej!
Schowała się w kocu i rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie wiedział co zrobić. On sam też kiedyś nienawidził swojej mamy, jednak z czasem doszedł do wniosku, że musiała mieć ważny powód by go zostawić. Uważał, że to na pewno nie było to, że go nie kocha, tylko nie miała możliwości go utrzymać. Pamiętał jak wychodziła na całe dnie, wracała rano z jakimś starym chlebem, czasem kawałkiem marnej szynki. I jeszcze sama tego nie jadła, wszystko dostawał on! Tak się poświęcała! Nie wierzył, że czyjakolwiek mama może być zła.
- Hej, może jesteś zła na swoją mamę, ale na pewno ją kochasz i ona kocha ciebie.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?! – Krzyknęła wychodząc spod koca. Policzki miała mokre od łez, oczy spuchnięte. Chłopiec spuścił głowę i spochmurniał, a do niej dopiero po chwili dopiero dotarło to co powiedziała. Jest sam, w takim ponurym miejscu. Jest niewiele od niej starszy a wydaje się taki dorosły. Oparła głowę na jego ramieniu. – Przepraszam, nie chciałam…
Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Nie martw się, nie obraziłem się.
Posiedzieli tak jeszcze chwilę po czym chłopak wstał.
- Jest już późno, skoro nie chcesz wracać do domu to będziesz spać tutaj, chodź.
Wyciągnął do niej rękę, złapała ją i wstała. Weszli na górę, wskazał jej łóżko gdzie się położyła, a on podszedł do szafy po jeszcze kilka koców. Położył się obok niej i przykrył.
- Dobranoc.
Już chciał się odwrócić do niej tyłem, ale przysunęła się do niego i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Objął ją mocno. Zawsze chciał mieć siostrzyczkę. Mógłby się nią opiekować, pomagać i chronić. Jej włosy pachniały brzoskwiniami. Po chwili usłyszał jej miarowy oddech. Zasnęła. Przytulił ją mocniej i w końcu sam też wpadł w objęcia Morfeusza.
Za błędy nie odpowiadam.
No to teraz mój komentarz:
Dlaczego przyznałam Ci pierwsze miejsce?
Gdybym powiedziała, że mi się podobało to było by za proste ( bo wszystkie prace mi się podobały).
No więc tak:
praca była spójna, fajna i lekko się ją czytało. Podobał mi się pomysł, temat tej historii.
Nie jest to może taka długa praca, ale jak wcześniej wspomniałam jest fajna.
Generalnie jest wszystko okej i praktycznie nie mam się do czego przyczepić.
Są jakieś wyrazy, zdania, które ewentualnie był zmieniła, lub wykreśliła, ale generalnie jest super.
Nie mam się do czego przyczepić.
Praca mi się podobała i według mnie zasługuje na pierwsze miejsce.
PS. Przepraszam, że nie dałam linków do Waszych blogów. Przepraszam! Po prostu zapomniałam. Pod następnym postaram się dodać!
PS2. Te wszystkie prace, które mi przysłaliście nie oceniałam sama. Ocieniałam je ja, mój brat i moja koleżanka.
PS3. Zapraszam Wszystkich na blogi:
http://opowiadania-beuil.blogspot.com/
http://ineedloveleonetta.blogspot.com/
Pozdrawiam Digital!
Hah, nareszcie! :D
OdpowiedzUsuńNo cóż fakt, nieraz jak czytam później zauważam, że niepotrzebnie coś napisałam. Jednak tak jak wspominałam w mailu - ciężko poprawiać coś co się zna na pamięć. Dodatkowo ten stres żeby było idealnie, haha. Niby konkurs blogowy, nic takiego a jednak trochę się denerwowałam.
Pozdrawiam!
Cudeńko <33
OdpowiedzUsuńJa się do niczego nie przyczepię. Praca całkiem spoko, ale krótka! Digital życz swojemu bratu najlepszego-dziś dzień chłopaka czy mężczyzny :D pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSzalona Blondynka
Mój brat dziękuje Ci za życzenia i mówi, że pamiętałaś jako jedyna ( nie z rodziny).
UsuńPozdrawiam Digital!
haha ok :*
Usuń