Rozdział XI



Patrzę na niego i uśmiecham się, przytakując. Oddycham głęboko. Świat należy do odważnych. No właśnie do odważnych.... Po chwili czuję jak mój wózek rusza z miejsca. Opuszczamy cmentarz. Patrzę w stronę grobu mojej siostrzyczki.
Do zobaczenia. - myślę szybko i spoglądam  w niebo.
Bezchmurne... Dziwne jeszcze jak tu wchodziłam to było całe czarne... Ta pogoda jest dziwna... Ma takie dziwne kaprysy jak kobieta w ciąży. Po za tym pogoda zawsze jest dziwna i nigdy nie idzie na ugodę. Możesz mieć cały tydzień słoneczny i chcesz sobie zrobić ognisko, i akurat w tedy pada deszcze! Czy to nie jest złośliwe zachowanie?
Czasem myślę, że pogoda mnie nie lubi i uwzięła się na mnie. Kiedy kupuję nowe buty zawsze pada, a kiedy jadę rowerem zawsze jadę pod wiatr. Nie lubię pogody. Nie lubię w ogóle rzeczy, których nie da się przewidzieć. Najlepiej to jakbym znała cały swój życiorys, co zrobię, gdzie pójdę i jak umrę, ale tak się nie da. Szkoda... Ale gdyby tak się dało to czy nasze życie nie było by monotonne? Nie wiem... Tak naprawdę to wszystko jest monotonne, nawet to co nie jest. To jest chyba tylko nasze przekonanie w mózgu, iż coś jest innego, nowego, lepszego, a tak na prawdę to, to samo tylko pod inną nazwą.
Rozglądam się.  Mijamy małe ogródki i śliczne domy. Nie wiem czy je można nazwać ślicznymi... Według mnie każdy rozumie coś innego pod nazwą śliczny. Śliczny to dla mnie przeciętny. Fajne są takie zamiany słów. Jeśli koleżanka pyta cię o zdanie jak wygląda w tej sukience, a ty powiesz, że ślicznie to jej nie skłamiesz. Ona się ucieszy, a ty będziesz miał czyste sumienie, że powiedziałeś prawdę.
Patrzę na ulicę.   O dziwo nikogo nie ma o tej porze na ulicach. Może wszyscy są w pracy? Może wszyscy się gdzieś śpieszą? A tak  a propos, która jest godzina? Spoglądam w niebo i próbuję wywnioskować z wysokości słońca, ale to nie wiele daje. Nigdy nie byłam w tym dobra. Zawsze nie odróżniałam kierunków świata. Kierunek jest jeden. Jeden kierunek, który mówi gdzie chcemy iść i co robić.
 Przez dłuży czas nikt nic nie mówi. Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie. Lubię ciszę. Nic w tedy nie trzeba mówić i wszystko jest takie proste. Wszystko można przemyśleć z podwójną ostrożnością i niczego się nie bać. Chociaż nie. Ja się  boję. Boję się własnych myśli. Czasem one bardziej mnie przerażają niż ludzkie czyny. Prześladują mnie...  Wjeżdżamy na jakąś ścieżkę. Jest tu pełno drzew i tych małych chwastów. Nie lubię chwastów. Zawsze zamiast dłużej poleżeć w domu, musiałam iść do ogródka by je wyrywać. Małe zielone szkodniki... 
Drzewa przyjemnie szumią, a ptaki cicho śpiewają. Podoba mi się tu. Takie odosobnienie od rzeczywistości. Nic tu do mnie nie dochodzi. Żaden gwar samochodu, żadna elektryczność i żaden oddech ludzkości. Taki azyl... Nagle zjeżdżamy z  ścieżki. Nie przejmuję się tym. Potrzebny mi był odpoczynek. Wszędzie się śpieszyłam, na nic niemiałam czasu i nie miałam czasu by sobie wszystko spokojnie poukładać. Może Filip ma rację? Może tak musiało być? Nie wiem, ale wiem, że był mi potrzebny odpoczynek. Kilka samotnych minut, by wziąć kilkanaście głębokich oddechów i wszystko sobie na spokojnie poukładać....
Czuję, że wózek się zatrzymał. Odrywam oczy od zielonych roślin i patrzę na Filipa.
- To tutaj. - mówi pokazując na rozległą polanę.
Przez kilka minut nie mogę uwierzyć w to co widzę. Myślałam, że takie krajobrazy są tylko w pięknych książkach z twardymi okładkami, które trzyma się na półkach, za szklaną gablotą by się nie zniszczyły. Tu jest po prostu pięknie. Polana jest w kształcie koła, które otaczają piękne i duże drzewa.  Polanę porasta trawa, mech i kolorowe, pachnące kwiaty. Jedne są różowe,  drugie żółte, a trzecie niebieskie. Koło nich kręcą się małe owady, które lekko brzęczą.  Obok  polany płynie mała rzeczka. Uwielbiam zapach płynącej wody. Jest taki świeży i oczyszcza umysł. Biorę głęboki oddech. Tu jest po prostu pięknie, bajecznie. 
- Ładnie. - mówię głęboko oddychając i ciesząc się zapachem tego miejsca. - Przepięknie.-dodaję.
- To dobrze, że Ci się podoba. - odpowiada i siada pod dużym drzewem, naprzeciwko mnie.  
To chyba jest brzoza, ale nie jestem pewna. Nigdy nie umiałam odróżniać drzew. Wszystkie są dla mnie piękne, takie inne, tajemnicze...
Przez kolejne minuty panuje cisza. Przymykam lekko powieki. Lubię siedzieć na dworze. Mam takie dziwne poczucie, że nie jestem w tedy sama, że coś mnie otacza, pilnuje. Mam takie wrażenie, iż nic złego stać mi się nie może.
- Miałem Ci odpowiedzieć na pytanie. - mówi wstając i łapiąc mnie za rękę.
 Ma niezwykle skupioną twarz.
Ładnie wygląda. Tek seksownie. - przechodzi mi szybko na myśl.
Uśmiecham się lekko. O czym ja myślę? Na prawdę jestem dziwna...
- Wiem. - patrzę w jego oczy.
Nie widzę w nich tych białych fal i skrzeczących mew, nie widzę świecącego,  jasno odbijającego się słońca. Widzę niebieskie kwiaty i bezchmurne niebo. Widzę śpiewające ptaki i płynącą rzekę.  Uśmiecham się szerzej i cierpliwie czekam na odpowiedź.
- Podjedź do tamtego strumyczka. - pokazuje ręką.
Zauważam, iż na jego lewym nadgarstku widnieje bransoletka. Drewniana bransoletka. Jest ładna, ale zniszczona. W niektórych miejscach widać, że lakier się starł.
Po chwili patrzę w płynący nurt rzeki.
- I co? - pytam z rezygnacją.
Co to ma być? Co to znaczy?! Nie lubię na nic czekać. Wolę mieć wszystko na widelcu, podane wprost do mojej buzi.
 Przyglądam się dokładniej. Widzę tylko przesuwający się piasek i połamane muszelki. Gdzieniegdzie widać małe, połamane gałęzie. Przesuwają się lekko i niszczą piaszczyste, podwodne fale. Wszystko jest takie piękne, takie idealne...
- Cierpliwości. - podchodzi do mnie  i staje przy brzegu. - Popatrz dokładniej. -nakazuje i łapie mnie za rękę.
Wbijam swój wzrok w rzekę. Powoli widzę jak wyłania się z niego moje odbicie.  Mam na sobie biało-czarną podkoszulkę i jeansy. Włosy mam długie, brązowe, związane w kucyk. Staram się patrzeć głębiej. Gdzieś w jakiejś książce wyczytałam, że trzeba patrzeć głębiej niż się widzi. Patrzę na swoją twarz. Próbuję z niej cokolwiek wyczytać. Lecz nadaremnie. Po około pół godziny patrzenia w swoje falujące odbicie zamykam oczy z rezygnacją. Nic to chyba nie dało. Kompletna klapa.
- I co? - pyta, a ja znowu czuję jego rękę na moim ramieniu.
- Nic. - mówię z rezygnacją i kładę głowę na swoich kolanach. - Widziałam tylko swoje odbicie i nic więcej.
Nic nie rozumiem. Najpierw idę na cmentarz, spotykam tam Filipa, a później gapię się bezmyślnie w rzekę. Gdzie tu logika?
Chłopak kuca naprzeciwko mnie i podnosi moją głowę.
- Nie przejmuj się. Chodziło o to by spojrzeć głębiej w siebie. Ta okolica to Twoje wewnętrzne odbicie. Oczywiście tylko w tedy jeśli o nie dbasz. Wszystko zależy od ciebie.
 - Aha. - mówię cicho.
Czyli o to tu chodziło. By poznać siebie. To ma jednak sens...
- Późno już. - mówię patrząc na wyświetlacz swojego telefonu.
Jest 17:47. Słońce lekko chyli się ku zachodowi. Polana jest teraz koloru lekko pomarańczowego. Wszystko wydaje się teraz jeszcze bardziej ciekawsze i piękniejsze.
Takie żywsze....
- Masz rację. - wstaje i powoli odjeżdżam z polany.
- Dobrze. To co idziemy?
- Chodźmy. - lekko się uśmiecha i czuje jak ręka z mojego ramienia znika.
Po kilku minutach staram sobie przypomnieć wydarzenia z tego dnia. Był piękny. Jeden z najpiękniejszych od momentu wypadku.
- Spotkamy się jutro? - pytam z nadzieją.
Chce patrzeć w jego pełne, niebieskie oczy. Chce widzieć w nich radość życia. Chwytać każdy szczegół z ogromną ciekawością i słuchać jak opowiada mi różne historie.
- Tak. -odpowiada z szerokim uśmiechem. - W środę  przed cmentarzem o tej samej porze.
- Dobrze. - czuję jak się uśmiecham.
Chłopak powoli odchodzi i zostawia mnie samą. W oddali widzę mojego brata. Szerzej się uśmiecham. Ten dzień jest taki idealny. Nic mi nie popsuje dzisiaj humoru. Jest piękny dzień, ciepły i słoneczny. Teraz wiem co miał na myśli Pan Ciapciuś. Jestem mu wdzięczna, że kazał mi tu przyjść. Dziękuję.

 Witam Was w tą sobotę. Rozdziały będę teraz dodawać  w soboty. Ten rozdział szedł mi dosyć opornie. Nie miałam na niego w ogóle pomysłu, ale ocenę pozostawiam Wam
Co do zamówień: jestem w trakcie pisania. Już niedługo skończę.
Zapraszam do :http://opowiadania-beuil.blogspot.com/
i do :http://ineedloveleonetta.blogspot.com/
Dziękuję za wszystkie komy i nominacje do LBA.
Pozdrawiam Digital!

Komentarze

  1. Jak uroczo. :D Ale Diana oczywiście sceptycznie nastawiona do wszystkiego, dobrze że chociaż miejsce jej się podobało! I polubiła Filipa, nieźle. ;>
    Czekam na następny!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to sobie poczekasz...
      Bardzo dobrze, że się Tobie podobało.
      Pozdrawiam Digital!

      Usuń
  2. No bardzo fajne.
    Czyżby nasza bohaterka się zakochała?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki wspaniały super etc…brak słów! Przepraszam że tak późno ale tak po prostu wyszło :/ Czekam na next!
    Pozderki!
    Szalona Blondynka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      PS. Mój brat wreszcie wie jak masz na imię :)
      Pozdrawiam Digital!

      Usuń
  4. Sliczny! Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale mialam mase problemow i wylecialo z glowy. Piekny rozdzial. I czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty