Rozdział XII



- Wszystkiego najlepszego!
Otwieram zaspana oczy i rozglądam się dookoła. Na de mną  stoi mój kochany braciszek i drze mi się do ucha. Patrzę na zegarek. 6:30. Czy on nie mógł poczekać chociaż godziny dłużej?! Na serio?! Gdzie tu logika? Mimo to uśmiecham się i powoli podnoszę swoją głowę znad sterty poduszek.
- Dziękuję. - uśmiecham się ciepło, a Alan siada obok mnie.
- Nie masz za co.- szturcha mnie w bok. - Ale i tak dziękuj, że obudziłem się tak wcześnie.
- Doceniam. - mówię i kładę rękę na swoje serce.
Po chwili oboje wybuchamy śmiechem. Kładę głowę na moją poduszkę i zamykam powieki. Staram się zasnąć.
- Dobranoc. - mówi Alan i czuję jak mnie przykrywa.
- Dobranoc. - odpowiadam i po chwili zasypiam.
                                                                            ***
Siedzę przed lustrem i czeszę swoje włosy. Dochodzi jedenasta a rodziców i Alana ni ma w domu. Oddycham głęboko i jadę do kuchni. Chyba fajnie mieć urodziny. Chyba.... Wszyscy do ciebie się uśmiechają, życzą ci sto lat i dają prezenty. Fajnie, ale...Ale czy za tym nie kryje się sztuczność? Taki teatr....Nie wiem. Wiem tylko, że dzisiaj są moje 17 urodziny.  Zawsze jak byłam mała to chciałam mieć właśnie tyle lat. Myślałam, że będę wtedy dorosła, wszystko będę mogła robić, wszystko będzie łatwiejsze. A teraz? Nic. Kompletna klapa.
Teraz chciałabym być beztroską pięciolatką z różowymi policzkami i długimi warkoczykami. Huśtałabym się na huśtawce i liczyła chmury. Moją największą zachcianką byłoby, żebym dostała lody pistacjowe. Na wszystko miałabym czas, wszystko było by proste. Mogłabym biegać i biegać, podkradać mamie słodycze, które przeznaczyła do pieczenia jakiś pierników. A tata za karę wziąłby mnie na ręce ,,do góry nogami". Nikogo nie musiałabym udawać. Byłabym sobą. Skakałabym przez kałuże i piekła torty z piasku. Goniłabym zwierzęta i z wszystkiego się śmiała. Pytała z ciekawością o znaczenia różnych słów, a potem cały dzień bym je powtarzała. Oglądałabym ,,Misia Uszatka" i po 19 poszłabym spać. Podkradałabym starszemu bratu różne czasopisma i po nich malowała, jadłabym za dużo słodyczy, a potem jakby bolał mnie brzuch, wmawiałabym rodzicom, że to od tych warzyw co były na obiad. Czy to nie byłoby fajne? Taka niewinność w jednej małej osobie...
Teraz mam siedemnaście lat i nic nie jest łatwe. Jeżdżę na wózku i muszę udawać kogoś kim nie jestem. Muszę być uprzejma i miła. Nic nie mogę wprost powiedzieć, bo zaraz się ktoś obrazi. Nie mogę robić wielu rzeczy. Głównie tych co kocham...
Ale w końcu dziś są moje urodziny, 25 czerwca.  Szkoła się skończyła, zaczęły wakacje. Może nie powinnam się tyle nad sobą użalać? Nie wiem.
Podjeżdżam do blatu i biorę kilka małych ciasteczek. Patrzę za okno. Pogoda dzisiaj jest ładna. Słoneczna i ciepła. Ptaki cicho śpiewają, ktoś biega po ulicy, inni bawią się w berka...Nagle słyszę dźwięk mojej komórki.
Od Justyna:
Wszystkiego najlepszego kochana. Jesteś już stara ( nie to co ja XD)Przepraszam, że dzisiaj do ciebie nie przyjadę, ale wiesz wczoraj wyjechaliśmy do Kanady. Moja siostra nie mogła się doczekać tego przyjazdu. Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że się nie gniewasz :) Obiecuję, że jak przyjadę to urządzę Ci hot 17. Możesz na mnie liczyć. ^_^ 

Do Justyna:
Nie gniewam się i dziękuję za pamięć :) Przywieź mi coś z Kanady :) 

Od Justyna:
Nie ma sprawy. Może być pluszowy miś z napisem Made in China?

Do Justyna:
Oczywiście *_*

Opieram głowę o ścianę. Jestem mile zaskoczona, iż Justyna pamiętała. Zawsze przypominała sobie coś koło 20, a tu takie miłe zaskoczenie.  Patrzę ponownie za okno. Lubię czerwiec. Jest to jeden z nielicznych miesięcy, które lubię. Wszystkie inne są takie....zimne? Tak. Lipiec jest kapryśny. Albo upalny, albo zimny. Sierpień w ogóle jest taki byle jaki. Reszta to zimne coś.  Normalny jest tylko czerwiec. Ciepło, miło i przyjemnie. Drzewa tryskają młodą zielenią, woda w rzece przyjemnie płynie, a zwierzęta mają najwięcej energii. Szkoła się kończy, zaczynają się wakacje. Czego tu chcieć więcej? Pod nasz dom podjeżdża stare, czerwone BMW.
Rodzice.
 Upijam łyk wody. Nie lubię wody. Wiem, że ona daje nam życie, dzięki niej jesteśmy  czyści i w ogóle. Ale z jednej strony mam do niej obrzydzenie. Tym samym się myjesz i to pijesz. Czy to nie okropne? Takie...dziwne. Odstawiam kubek i modlę się by rodzice kupili jakiś sok. Dłużej nie wytrzymam pijąc to coś. Tak na marginesie to w cale nie piję herbaty, czy kawy. Czasami, a raczej bardzo rzadko. Zawsze widzę w tych napojach tą wodę. To dziwne coś. Praktycznie zawsze piję soki, lub nektary. Słyszę jak drzwi otwierają się. Po chwili widzę w nich rodziców z małym pudełkiem. Mogę się założyć, że to na pewno nie tort. Nie lubię tortów. Pamiętam jak zrobiłam rodzicom awanturę w dniu moich urodzin, za to że kupili mi tort. To jest pełne kalorii i cukru. A ja nie lubię ani jednego, ani drugiego. Mama podchodzi do mnie i kładzie pudełeczko na moich kolanach, delikatnie się uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech i patrzę na tatę oraz Alana. Przez kilka chwil wpatruję się w pudełko. Naprawdę nie wiem co tam może być. Powoli otwieram wieczko. To co tam widzę zaskakuje mnie. Jest to mały szary kotek z wielkimi oczkami. Jest śliczny. Lubię koty. To jedne z nielicznych zwierząt, które lubię. Uśmiecham się jeszcze bardziej. Biorę maluszka na ręce i głaszczę po grzbiecie. Ma bardzo miękkie futerko.
- Możemy go nazwać Glück, dobrze?- mówię patrząc na rodziców.
- Oczywiście. - mówi tata i kuca obok mnie. - Podoba Ci się?
- Tak. - mówię i po chwili dodaję. - Dziękuję. - daję mu buziaka w policzek.
- Dobrze, że ci się podoba. - mówi mama. - Wszystkiego najlepszego. - wypowiada te słowa i mnie przytula.
- Dziękuję. - odpowiadam i kładę kotka na podłodze.
Chodzi lekko i do wszystkiego się skrada, ta jakby był na innej planecie. Jakby myślał, że na każdym kroku jest jakiś obcy, który che wyssać jego mózg. Jeny... za dużo naoglądałam się tych filmów. Uśmiecham się jeszcze szerzej. Nie wiem czemu, ale ten kotek przypomina mi moje dzieciństwo. Moją niewinność. Przez kilkanaście minut wszyscy siedzimy w kuchni i rozmawiamy. W połowie mojej wypowiedzi przerywa mi dźwięk mojego telefonu.
Od Filip:
Wszystkiego naj. Przyjdziesz dzisiaj o 14 do parku? 
Przez chwilę czytam kilkanaście razy esemesa. Skąd ma on mój numer? Może mu kiedyś podałam...Nie wiem. Nie pamiętam. Po chwili odpisuję.
Do Filip:
Dobrze przyjdę. 

 Piętnaście minut po wysłaniu wiadomości stoję przed swoim domem. Przyglądam mu się z niezwykłą ciekawością. Przez te 17 lat prawie się nie zmienił. Tylko trochę postarzał...
- Diana!- odwracam głowę.
Znam ten głos. Podnoszę powieki i widzę Igora.
O losie po co on tu? Czy on nie może dać mi spokoju. Musi mnie tak dręczyć? To jest już denerwujące. Ciągłe esemesy, telefony, meile. Czy to mu się nie nudzi?
- Tak? - mówię dosyć niechętnie i patrzę przed siebie.
Nie będę mu patrzeć w oczy. Niech nawet o tym nie myśli.
- Masz chwilę? - pyta, a ja teatralnie przewracam oczyma.
- Nie za bardzo. Śpieszę się. - chce by ta rozmowa jak najszybciej się skończyła.
To już się robi bardzo żenujące.
- Nie zajmę dużo czasu. - prosi i staje naprzeciwko mnie.
- Dobrze. - mruczę pod nosem.
Jeśli teraz odjadę to nigdy nie da mi spokoju. Muszę mieć to za sobą.
- Wiem, że mnie unikasz i masz dość.
Brawo spostrzegawczy jest. - myślę złośliwie.
- Ale nie gniewaj się na mnie. Nie chciałem Cię zdenerwować.
To ci się nie udało. Ledwo udaje mi się powstrzymać przed wypowiedzeniem tych słów.
- Możemy zostać przyjaciółmi?
CO?! Czyli on nigdy nie odpuści? Tak? O losie! Dlaczego?!
- Dobrze. - mówię bardzo powoli.
Nie chcę się dzisiaj z nim kłócić. Dziś są moje urodziny. Chcę by wszystko było idealne i piękne, bym mogła wspominać ten dzień przez wszystkie lata. A on może mi to popsuć. Niedoczekanie...
- Przepraszam, ale się śpieszę. - dodaję.- Cześć. - rzucam od niechcenia i odjeżdżam.
Jadę jakimś nierównym chodnikiem. No tak polskie drogi...pozostawiają wiele do życzenia. Po kilkunastu minutach docieram na miejsce. Płynie tu mała rzeczka, a na niej kaczki. Piękne płaczące wierzby, a pod nimi ławki, tworzą idealny krajobraz. Lubię płaczące wierzby. Podjeżdżam pod jedną z nic i oddycham głęboko. Nagle widzę znajomą sylwetkę.   
Filip.
Ma na sobie niebieską, krótką koszulę w kratę i czarne spodnie. Lekko się uśmiecha i macha do mnie. Mimowolnie na moją twarz wkrada się wielki uśmiech. Podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.- mówi i siada obok mnie.
- Dziękuję. - odpowiadam.
- Za rok będziesz tak stara jak ja teraz.
- Zabawne. - udaję obrażoną.
- Oj nie obrażaj się. - mówi i wstaje. - A tak po za tym mam dla ciebie prezent, tylko musisz iść za mną. Idziesz?
- Tak. - odpowiadam łapiąc jego rękę.




No to przybywam do Was z kolejnym rozdziałem. W tym rozdziale wyjątkowo dużo dialogów. Następny taki nie będzie ( chyba). Chcieliście gifa to macie. No w ogóle nie miałam dzisiaj dodać tego rozdziału, ale jednak. Ten rozdział nie przypadł mi do gustu :(
A co do zamówień: Przepraszam! Ale kompletnie nie mam czasu. Mamy teraz nakręcić film po niemiecku i szkoła dołączyła do jakiegoś tam projektu z wymianą. Mam tyle do zrobienia, że nawet w weekend nie mam czasu.
Wracając do rozdziału. Powoli zacznie się coś dziać. Jak myślicie jaką niespodziankę ma Filip?
Ocenę mojej pracy pozostawiam Wam.
Dziś taka dość długa notka, ale mam nadzieję, że ktoś ją przeczyta.
Za błędy przepraszam!
A i jeszcze jedno wiem, że (odnośnie konkursu) miałam promować blogi, ale dodam osobny post pod koniec kwietnia. Przepraszam! Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Pozdrawiam Digital!





 

Komentarze

  1. Moje i wrócę! +zostałaś nominowana do lbaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Też chce kotka♥.
    Gluck? To chyba jakieś niemieckie xD.
    Hah, pobudka o 6.30 to wymarzony prezent 8).
    Skoro ona nie ma jego numeru, to nie powinno jej się wyświetlać "Filip".
    Igor, lepszej pory na przyjście nie znalazłeś?
    Esemes Justyny mnie rozwalił xD.
    Może Filip przygotował piknik?

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudeńko *-*
    Sorki, że krótko, ale jest u mnie moja przyjaciółka.
    Lovek <3



    MECHI♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Cudo! Rozdział genialny jak zwykle. O koteceq *.* mozw to hipokryzja ale ja lubie tylki male kotki xd no coz taka jestem. Nie rozpisuje się. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Było tam napisane, że pewnie nie pamięta.
    Gluck tak, to niemieckie słówko oznacza szczęście.
    Pozdrawiam Digital!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałam dopisać!
    Mój blog udostępniam 8 kwietnia :).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. To fajnie!
    Mam tylko nadzieję, że nie usuniesz jego tak jak poprzednich.
    Pozdrawiam Digital!

    OdpowiedzUsuń
  8. Każda coś dodaje i nie nadążam z czytaniem/komentowaniem no!
    Ja tam kotów nie lubię. ;x
    Igorowi zachciało się zostać "przyjaciółmi"? Chyba mu się coś pomyliło. D:
    Ale ten Filip uroczy, ciekawe co będzie dalej. :D

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja popieram zdanie Cukierkoffej. Lubię małe kotki, ale tych dużych to nie za bardzo.
      A z tym Igorem, to musiałam coś zrobić.
      Pozdrawiam Digital!

      Usuń
    2. Generalnie wszystko co małe jest zazwyczaj słodkie, jak podrośnie to już gorzej. :D

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty