Rozdział IX
- Musimy iść? - pytam siedząc w samochodzie.
- Nie pękaj. - brat szturcha mnie w bok. - Wysadzę Cię.
Dojedziesz sama.- informuje mnie, odpalając auto.
- Tak. - mówię panicznie przestraszona.
Przełykam głośno ślinę. Boję się. Panicznie się boję. Po chwili widzę jak auto mojego brata
odjeżdża. No pięknie zostałam sama! Spoglądam na niebo. Jest zachmurzone! Super
lepszej pory na wyjazd nie mogłam sobie wybrać! Czarny = zdradziecki.
O losie! Podjeżdżam do małego sklepiku. Widzę różne lampki, kwiatki i wiązanki. Jedne mają świeczki, a drugie malutkie gałązki. Oglądam wszystkie z niezwykłą uwagą. Zawsze interesowały mnie takie rzeczy. Na przykład takie znicze. Niby robione hurtowo, ale dla mnie każdy z nich jest wyjątkowy, inny. Każdy różni się minimalnie a jednak... Zawsze bardziej lubię rzeczy robione hurtowo niż ręcznie. Wydają mi się takie wyjątkowe. Ludzi zawsze bardziej fascynują rzeczy jedyne w swoim rodzaju, ale ja mam odwrotnie. Kiedyś jak na moim biurku położyłam dziesięć identycznych szklanek, dla mnie każda była inna. Każda miała swój uniwersalny, niepowtarzalny kod, choć aż tak znany. Zaskakujące, prawda?
O losie! Podjeżdżam do małego sklepiku. Widzę różne lampki, kwiatki i wiązanki. Jedne mają świeczki, a drugie malutkie gałązki. Oglądam wszystkie z niezwykłą uwagą. Zawsze interesowały mnie takie rzeczy. Na przykład takie znicze. Niby robione hurtowo, ale dla mnie każdy z nich jest wyjątkowy, inny. Każdy różni się minimalnie a jednak... Zawsze bardziej lubię rzeczy robione hurtowo niż ręcznie. Wydają mi się takie wyjątkowe. Ludzi zawsze bardziej fascynują rzeczy jedyne w swoim rodzaju, ale ja mam odwrotnie. Kiedyś jak na moim biurku położyłam dziesięć identycznych szklanek, dla mnie każda była inna. Każda miała swój uniwersalny, niepowtarzalny kod, choć aż tak znany. Zaskakujące, prawda?
Biorę czerwony znicz z białym krzyżem. Jest taki
niepozorny... Czerwony i biały to ulubione kolory mojej zmarłej siostry.
Nigdy nie lubię czerwonego. Kojarzy mi się z krwią i bólem.
Z czymś przed czym ciągle uciekasz, a i tak cię dopadnie. Jednak lubię biały.
Kojarzy mi się z pączkiem, a raczej z lukrem. Jestem przekonana, że gdyby
kolory dałoby się jeść, biały smakowałby jak lukier, a czerwony jak sól.
Biały...Ten niepozorny kolor jest potrzebny w naszym życiu, choćby do życia...
Tak do życia. Białe suknie ślubne, białe pączki, białe kartki. Ciekawe co by
ludzie zrobili bez białego?
- Przepraszam, mogę w czymś pomóc? - słyszę głos
sprzedawczyni.
No tak stoję tu od kilku minut i przyglądam się pojedynczym
rzeczą. Podejrzane? Chyba nie...
Dla mnie nie, ale po ludziach to nic nie wiadomo. Niby ich
znasz, a tak naprawdę poznałeś tylko maskę. Jedną małą część, którą zakładają
do teatru czy kina. Nigdy nie lubiłam się spieszyć. Wolę mieć na wszystko czas,
ale nie jestem cierpliwa. A czas to wróg osób niecierpliwych. Ciągle patrzysz
na te wskazówki i patrzysz. Obserwujesz upływający czas. Minuta za minutą,
godzina za godziną. Czy to nie jest nudne?
- Poproszę ten znicz. - pokazuję na wcześniej wybrany obiekt
i podnoszę wzrok na ekspedientkę. Z całym szacunkiem, ale ten makijaż jej nie
służy. Kolor szyi a twarzy nie mają ze sobą nic wspólnego. Ma nie domalowane
powieki i policzki. Nie jestem zwolennikiem makijażu, ale jeśli się już maluję
to robię to z największą dokładnością. Jej ubiór wskazuje na to, że rodzice
kazali jej tu przyjść wbrew jej woli. Taka zbuntowana nastolatka. Taka ja...
Tylko, że ja jeżdżę na wózku, a ona nie jest inwalidką. Ale czy to wpływa w jakiś
sposób na to kim jesteśmy? Nie wiem. Z reguły to ja mało wiem. Spoglądam na
dziewczynę. Jeansy biodrówki, za małe i obcisłe. Niefortunnie ukazują jej
nadmiar ,,złych mięśni". Czarna podkoszulka i na to również obcisła
jensowa kurtka, sprawiają iż mam ochotę zwymiotować. Czasami to się zastanawiam
skąd ludzie mają taką odwagę by wyjść tak ubranym na ulicę? Ja zawsze
sprawdzam, czy mam czystą buzię, bluzkę i czy wyglądam ładnie. Naprawdę nie
wiem co ta dziewczyna widzi w swoim lustrze?
Może ma magiczne lustro...? Nie wiem. A po za tym nie wierzę w magię i w
czary. Nigdy w to nie wierzyłam. Jak byłam mała to mama opowiadała mi różne
bajki, ale ja zawsze wiedziałam, że one nie istnieją i że nie istniały. Wręczam
kobiecie kilka monet i zabieram rzecz. Nie chcę dłużej na nią patrzeć.
Kieruję się w kierunku cmentarzu. Kiedy przejeżdżam bramę
czuję jak opuszcza mnie moja śmiałość, pewność siebie. Nie mam odwagi na oddech. Rozglądam się. Widzę
wiele nagrobków. Jedne są zadbane, drugie popękane i zapomniane. Na jednych
pali się wiele lampek i stoją przeróżne kwiatki, drugie zaś ozdabiają chwasty.
Smutne, ale prawdziwe. Rozglądam się jeszcze raz. Dzisiaj jest pusto. Szczerze
to nie jest duży cmentarz. Widać dokładnie gdzie się zaczyna i kończy. Słyszę jak
szumią drzewa. Jak byłam mała to dziwiłam się dlaczego tu je posadzili. Dzisiaj
dochodzę do wniosku, że posadzili je po to by śpiewały tym co odwiedzili niebo.
Zawsze sobie cieniutko nucą, szumiąc delikatnie. To musi być piękne uczucie.
Być domem dla ptaków i dawcą życia dla ludzi. Bycie drzewem musi być fajne,
chociaż... Chociaż jeśli trafisz na taki cmentarz...
Podjeżdżam do grobu
mojej siostry. Widzę jej uśmiechniętą buzię i te rozczochrane włosy na zdjęciu.
- Szkoda, że Cię już nie ma. - mówię cicho.
Na jej grobie pali się kilka świeczek. Zapalam mój znicz, by dołączył do grona
,,adorujących".
Kompletnie nie wiem co mam powiedzieć. Co mam zrobić?
Pomodlić się zwykłą formułką? Nie. Nigdy nie lubiłam mieć czegoś napisanego
biało na czarno. Wolę mówić wszystko własnymi słowami. Nie lubię zapominać
czegoś co miało regułki, a iż mam krótką pamięć nie uczę się regułek. Wszystko
przekręcam po swojemu.
Patrzę tępo przed
siebie. Kiedyś też tu będę leżała... Po moich policzkach spływają łzy. Nie wiem
czy z żalu nad sobą, czy nad nią. Wiem, że żal to jeden z objawów naszej
bezradności, słabości.
- Wiesz co. - zaczynam rozmowę.
Nikogo nie ma na cmentarzu, więc nikt nie powinien słyszeć
mojej rozmowy. Nie lubię mówić w ciszy. Lubię jak słyszę to co mówię. W tedy
lepiej rozumiem swoje słowa. Wtedy dociera do mnie sens tych słów i ich
wartość.
- Chyba masz tam lepiej. Co ja mówię. Na pewno masz lepiej.
- biorę głęboki oddech. -Ja muszę się tutaj męczyć. Stawać dzień w dzień,
twarzą w twarz z tą szarą rzeczywistością.
Po co Ci to mówię? Nie wiem. Wiem, że od wypadku moje życie
się zmieniło. Zgubiłam swój sens. Bezpowrotnie...
Urywam, ponieważ uważam, że to nie ma sensu.
- Nie umiem rozmawiać. Nie wiem czemu. Kiedy chcę coś
powiedzieć mam okropną pustkę w głowie. Nie wiem czy to dla tego, że tak chce,
czy to tylko moja podświadomość. Szkoda, że Cię tu nie ma siostrzyczko. Myślę -
przerywam bo dochodzi do mnie iż mówię na głos.
Zakrywam usta ręką. Jaka ja jestem głupia. A tak po za tym
po co ten Pan Ciapciuś kazał mi tu przyjść?! I tak nic ciekawego się nie
dzieje. Skąd on bierze te pomysły? Jak tacy ludzie funkcjonują? Taka zabawna
parodia człowieka w człowieku... A z
resztą nieważne. Nie wiem ile mam tu jeszcze siedzieć? Co mam robić? Kiedy
zadzwonić po brata? Nie lubię prostych pytań. Nie znam na nie odpowiedzi. Takie
absurdalne pytania, a jednak. Kiedyś ktoś mnie zapytał: ,,Ile masz lat?'' Nie
odpowiedziałam. Wiem, że siedemnaście, ale nie muszę tyle mieć. Kiedy przebywam
z dziećmi i pytają się mnie o wiek mówię,
że mam osiem lat. Jeśli masz w swoim wieku liczbę dwucyfrową uznają cię za
osobę starą. Dorośli lubią powiększać wiek. Masz siedemnaście lat, a mówią iż
wyglądasz na dwadzieścia. Więc tak naprawdę ile mamy lat? Te najprostsze
pytania są najtrudniejsze, ponieważ trzeba otworzyć swój umysł i popatrzeć za
horyzont, dalej niż widzimy, niż umiemy...
Ponownie patrzę przed siebie. Życie jest takie kruche, takie
słabe. Ale czy o tym chcę myśleć? Nie.
Nie chcę myśleć o niczym. Chcę uwolnić swój umysł od wszystkiego. Chcę być
wolna i niezależna. Ponownie kieruję swój wzrok na grób siostry. Kilka liści
tworzy ładny rysunek geometryczny. Lubię
geometrię. Mam wrażenie, że nic nie możesz źle narysować. Figur jest
nieskończenie wiele. Dużo z nich jest nie odkrytych, więc jeśli narysuję coś
źle to mogę nazwać to moją osobistą figurą geometryczną.
- Siostrzyczko. - po raz kolejny próbuję z nią porozmawiać.
- Wie....
Urywam w połowie, ponieważ czuję czyjąś dłoń na swoim
ramieniu. Boję się...
Witam Was w tą piękną i słoneczną niedzielę :) Przed Wami rozdział IX. Mam nadzieję, że sie spodobał. Za wszelkie błędy i powtórzenia przepraszam.
Powoli zaczyna się coś dziać... Jak myślicie kto przyszedł na cmentarz? I jak zmieni się życie głównej bohaterki?
Następny rozdział pojawi się tradycyjnie w niedzielę. (chyba, że coś mi wypadnie, ale jak coś to Was poinformuję)
Dziękuję za wszystkie komentarze!
Pozdrawiam Digital!
PS. Mój brat życzy Wszystkim dziewczynom wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet!
Miło ze strony twojego brata! Rozdzialikk cudowny! Czekam na next❤️
OdpowiedzUsuńW sumie jak tak czytam to Diana przypomina mi mnie sprzed kilku lat. Czyli z czasu gdzie byłam faktycznie durna i miałam ochotę samą siebie zamordować. XD
OdpowiedzUsuńJest świetnie, niby nic się nie dzieje ale właśnie to jest tutaj fajne. Mało akcji, więcej emocji i przemyśleń. Tak spokojnie.
Czekam na następny!
Pozdrawiam.
Aaa i jak zwykle - miałam w głowie zaczynając, a na koniec uciekło.
UsuńPodziękuj bratu!
Dobrze podziękuję
UsuńPozdrawiam Digital!
Cudowny rozdział jak każdy!
OdpowiedzUsuńDiana- ładne imię. Zawsze mi się podobało. Ciekawe czy jak bym miala na imie Diana podobaloby mi sie moje obecne imie? W sumie to moje imie mi sie podoba. Jest lepsze od tego którym mama chciała mnie nazwać. Ta dziewczyna troszkę mnie przypomnina. Też snuje bezsensowne przemyslenia, tylko ze ja jestem szalona i batdzi wesola osoba. W sumie to jestem dziwna, ale lubie tą swoją inność. Ludzie na mnie dziwnie patrzą jak zrobię coś smiesznego, a ja sie smieje. I dobrze bo smiech jest najwazniejszy. Czasem potrafie wybuchnac smiechem z najmniej smiesznej rzeczy. Albo mam dziwne mysli w kosciole. Hahah tylko ja tak potrafie. Ale przy rodzicach troche tonuje, bo boje sie ze mn zabiora do psychiatry. Jednak zawsze bede ich rozesmiana, szalona córeczką. Jestem z edycji limitowanej ;) kocham sie za to kim jestem i ciesze sie z tego. Wlasnie teraz mam ochote skoczyc na bungie. Poczuc tę adrenalinę. Yhhh ale sie rozpisalam o sobie a nie o rozdziale. Wiec wracajac. Chce miec starszego brata. Starszego kochajacego brata, jakiego ma Diana. Nie mogę sie pogodzic z tym ze jezdzi ha wozku. Zycie jest barfzo niesprawiedliwe. Hahhaahah staram sie byc powazna, ale mi nie wychodzi. Smieje sie do ekranu jak glupia hahahahahah o sie zakrztusilam. Wyobrqzilam sb ta sprzedawczynie. Rzygam. Jestem tolerancyjna, ale czy ludzie czasem oczy nie maja?!
Ohh losie ty zuy! Czyzby na cmentarzu byl pan ciapcius?! Tego dowiem sie w kolejnym rozdziale, ktorego nmg sie doczekac ;)
Przepraszam za moja paplanine i bledy ;) i zapraszam do mnie ;)
I dziękuję za życzenia i tobie rowniez wszystkiego najlepszego !
UsuńA i jakbys nie wiedziala to ja, kasiulka123 tylko zmienilam nazwę :p
Usuń